Chowaliśmy Waszą Pierwszą Wnuczkę, Teraz Wasza Kolej z Młodszą!

newsempire24.com 1 miesiąc temu

„Wychowaliśmy waszą pierwszą wnuczkę, teraz wasza kolej z młodszą!” — rzuciłam teściowej.

Moja córka, Kinga, walczy z poważnymi problemami zdrowotnymi, a teraz, u progu drugiego porodu, ja, Wanda Nowak, stoję przed niezwykle trudnym wyborem. Od trzech lat opiekujemy się z mężem starszą wnuczką, Zosią, bo po pierwszym porodzie Kinga ledwo przeżyła. A teraz teściowa, Grażyna Wiśniewska, która obiecywała pomoc, znów się wycofuje, zostawiając nas w rozpaczy. Mieszkamy w małym miasteczku pod Łodzią, a ta sytuacja rozrywa mi serce.

Gdy Zosia się urodziła, od razu zabraliśmy ją do siebie. Kinga spędziła pół roku w szpitalu, walcząc o życie, i nie mogliśmy zostawić noworodka bez opieki. Grażyna przysięgała, iż pomoże, ale przez trzy lata jej „wsparcie” ograniczyło się do pustych obietnic. Zawsze miała wymówki: praca, sprawy, podróże. Gdybym nie nalegała, pewnie w ogóle nie widywałaby Zosi! Błagałam, żeby przyjechała, i wtedy pojawiała się na chwilę, z miną, jakby robiła nam łaskę.

Teraz Kinga spodziewa się drugiego dziecka, a lekarze ostrzegają: problemy mogą wrócić. Po pierwszym porodzie leżała pięć miesięcy na patologii, a my cudem uratowaliśmy ją i Zosię. Wtedy prawie osiwiałam, gdy zadzwonili z porodówki, pytając, kto odbierze dziecko. Kinga nie mogła choćby karmić piersią, więc mimo wieku i nadciśnienia wzięłam Zosię do siebie. Nie jesteśmy już młodzi, a w domu mamy młodszą córkę, która nie skończyła osiemnastu lat. Ale wyboru nie było — nie mogłam porzucić wnuczki.

Zosia mieszka z nami, a do rodziców jeździ tylko na weekendy. To wygodne: Kinga dochodzi do siebie, a my zajmujemy się starszą wnuczką. Ale z noworodkiem już nie dam rady. Nie mam sił na kolejne nieprzespane noce, płacz, kolki. Gdy Kinga poprosiła, byśmy wzięli drugie dziecko, poczułam, jak ugina się pode mną ziemia. Mam nadciśnienie, a Zosia, zwłaszcza przy ząbkowaniu, wykańczała mnie płaczem. Wtedy dzwoniłam do Grażyny, błagając, by zabrała wnuczkę choć na dzień. Przyjeżdżała, ale oddawała Zosię po paru godzinach, jakby zmuszono ją do heroizmu.

Grażyna jest ode mnie osiem lat młodsza, ale zachowuje się jak celebrytka. Zawsze zadbana, wiecznie w podróżach — to do Spa, to na wycieczki. Mężczyzn nie potrzebuje, cieszy się wolnością. Po urodzeniu Zosi obiecywała pomoc, ale w trzy lata zabrała wnuczkę może dwa razy, i to tylko na moją prośbę. Wykończona, z ciśnieniem w górę, słyszałam od niej: „Och, jak ja się zmęczyłam!” Jakbym ja nie nosiła Zosi na rękach codziennie!

Teraz, gdy Kinga jest w trzecim trymestrze, lekarze mówią, iż może być jak przy pierwszym porodzie. Jestem w panice. Nie udźwignę kolejnego niemowlęcia, a Zosia już wymaga uwagi. Powiedziałam teściowej wprost: „Zosię myśmy wychowali, teraz wasza kolej”. Ale Grażyna od razu znalazła sto wymówek: ma koty, drogie meble, rzadko bywa w domu, praca, wyjazdy. Po prostu nie chce babrać się z dzieckiem. choćby nie kryje, iż wnuki to dla niej obowiązek. Jestem zrozpaczona — gdzie podziać niemowlę? Do domu dziecka go oddać?

Serce mi pęka. Kinga walczy o życie, a ja nie wiem, jak uratować rodzinę. Grażyna żyje dla siebie, a nasze problemy jej nie obchodzą. Próbowałam namówić ją, by wzięła wnuczkę choć na pół roku, ale macha ręką, jakby odpędzała muchę. Zosia to nasze światło, ale nie mam sił przechodzić tego jeszcze raz. Gdy myślę, iż dziecko może zostać bez opieki, łzy mnie dławią. Teściowa obiecywała wsparcie, ale jej słowa to puste dźwięki. Nie wiem, jak ją przekonać, jak zmusić, by zrozumiała, iż to jej wnuczka, jej krew. jeżeli się nie opamięta, boję się, iż rodzina tego nie wytrzyma — a ta myśl miażdży mnie na proch.

Idź do oryginalnego materiału