Ciążąca córka marzy o salonach i imprezach, jakby zapomniała o zbliżającym się macierzyństwie.

twojacena.pl 2 dni temu

Zuzanna Kwiatkowska siedziała w kuchni i wpatrywała się w pierwszy grudniowy śnieg za oknem. Serce ściskało ją nie od mrozu, a od niepokoju o córkę, wnuka i to, co przyniesie jutro. Jej jedynaczka, Ola, była w ciąży – już trzydzieści ósmy tydzień, lada moment poród. A w głowie młodej matki zamiast myśli o pieluszkach i kołysce – tylko salony kosmetyczne, sesje zdjęciowe, spotkania z koleżankami w kawiarniach i plany sylwestrowego wyjazdu.

Zuzanna nie mogła w to uwierzyć. Gdzie podział się instynkt macierzyński? To przecież nie kotek, którego można nakarmić i zostawić samego! Ale Ola już miała gotowy harmonogram – z wpisaną na stałe… babcią. To właśnie Zuzanna miała zajmować się wnukiem, podczas gdy młoda mama „będzie wracać do formy”.

— Mamo, przecież teraz nie pracujesz. Posiedzisz z dzieckiem, a ja skoczę tylko na manicure i fryzjera. Nie mogę przecież wyglądać jak zbita przysłowiowa szmata na zdjęciach z bobasem!

Zuzanna mało się nie zakrztusiła. Córciu, rodzić się wybierasz czy pozować do Instagrama?

Ola była zamężna od sześciu lat, poznali się jeszcze na studiach. Mąż spokojny, pracowity, kredyt na mieszkanie spłacali z pomocą rodziców. Dzieci nie spieszyli się mieć – najpierw kariera, stabilizacja. W końcu jednak test ciążowy pokazał dwie kreski. Babcie oczywiście skakały z radości. Tylko okazało się, iż przyszła mama podeszła do tematu jak do kolejnego projektu w kalendarzu.

Zuzanna myślała początkowo, iż to może strach przed porodem, więc Ola ucieka w planowanie wyjść. Ale prawda wyszła na jaw, gdy zobaczyła, jak córka godzinami przegląda ogłoszenia niań… dla noworodka! Dziecka jeszcze na świecie nie ma, a ona już szuka, komu je powierzyć.

— Ola, ty chyba nie myślisz logicznie? Jaka niania? Z niemowlakiem trzeba być! To nie jest parasolka, którą można oddać do przechowalni!

— Mamo, nie dramatyzuj. Na Zachodzie każdy ma nianię od urodzenia. Macierzyństwo to nie niewola. Ja też mam prawo do życia. Teraz wszędzie biorą dzieci w chustach i żyją normalnie!

Te słowa zabolały Zuzannę jak policzek. W jej czasach rodziło się młodo – w dwadzieścia parę lat. Ale nikt nie traktował tego jak kary. Bezsenne noce, bieganie z pracy do domu, oszczędzanie na pieluchy – to była miłość, nie martyrologia. Nie robiło się wtedy zdjęć „po porodzie z make-upem”, tylko tuliło się do dziecka i modliło, żeby było zdrowe. A teraz?

Wyprawkę dla wnuka kupiły głównie babcie. Zuzanna z teściową ciągnęły Olę po sklepach jak niechętnego pierwszaka na lekcję w-fu. Wybrały wózek koloru neutralnego (bo „instagramowa estetyka”), łóżeczko i stos body. Ola kiwała głową, ale widać było, iż bardziej myśli o sylwestrze w Karpaczu niż o śpioszkach.

— Z dziewczynami chcemy wyjść chociaż na kolację 1 stycznia. W końcu to nie jest tak, iż teraz mam zakaz opuszczania domu!

Wtedy Zuzannie pękła tama. Powiedziała córce wprost: macierzyństwo to nie konkurs piękności. Noworodek to nie gadżet. Prawdziwe matki nie myślą o paznokciach, gdy w brzuchu kopie im się człowiek. Że niedługo zamiast kaw w kawiarni będą noce z kolka i pierwsze nieudane próby karmienia.

Ale Ola najwyraźniej wzięła sobie te słowa do… drugiego ucha.

— Mamo, przesadzasz. Teraz inne czasy. Ważne, żeby mama była szczęśliwa, a szczęśliwa mama to wypoczęta mama.

Wieczorami Zuzanna zastanawia się, czy gdzieś zawiniła. Za bardzo rozpieszczała? Nie nauczyła odpowiedzialności? A może to po prostu pokolenie, które najpierw zostaje rodzicami, a dopiero potem… dorasta?

Mimo wszystko wierzy, iż gdy Ola zobaczy w szpitalu tę malutką istotkę, gdy maleństwo chwyci ją za palec, a ona usłyszy jego pierwszy płacz – coś w niej drgnie. Nie będzie już istotny kolor paznokci, tylko ten mały człowiek, dla którego ona stanie się całym światem.

Póki co… Zuzanna się modli. Za córkę. Za wnuka. I o to, by w sercu jej „dorosłej dziewczynki” obudziła się prawdziwa miłość – nie z folderu reklamowego, ale ta, która nie potrzebuje filtrów.

Idź do oryginalnego materiału