Monika Sobkowiak jest nauczycielką przedszkola, neurologopedką oraz autorka kursów. W sieci znana jako Pani Monia publikuje na blogu i w mediach społecznościowych materiały dla nauczycieli i rodziców przedszkolaków wspierające holistyczny rozwój dziecka. W najnowszym filmiku poruszyła temat kończenia zabawy. Czy u was w domu też jest bunt i płacz, gdy trzeba sprzątać? A może ciężko wychodzi się z bawialni lub placu zabaw? Otóż jest prosty sposób, by zapobiec rozpaczy.
To nie jest "tylko" zabawa
Na początku trzeba zrozumieć, iż to, co robi nasza pociecha, to nie jest "tylko" zabawa. Jak wyjaśnia Pani Monia, "dla dziecka to jego największy projekt, cel, sens i arena emocji". Mówiąc nagle: "koniec zabawy", wchodzisz w rolę, jak to ładnie określiła, "niszczyciela zabaw". To wywołuje u kilkulatka reakcję obronną, a choćby stres.
Przecież nikt nie lubi, gdy mu się przerywa w trakcie wykonywania ważnego zadania. Nie róbmy więc tego także naszemu dziecku. Zamiast nakazów i popędzania, warto okazać szacunek do zaangażowania. Jak to zrobić? Poprzez dołączenie się zabawy.
Bez płaczu i buntu
W ten sposób włączamy się w aktywność dziecka, a dopiero potem przekierowujemy ją do końca. Pani Monia podała kilka przykładów, jak zrobić to łagodnie.
"Dla zaawansowanych zabawiaczy: Hania bawi się klockami, pora na obiad.
– Mogę z Tobą pobudować?
Buduję, towarzyszę, jestem dostawcą.
– Dryń, dryń! Haniu, odbierz! Haniu, to telefon z centrali, za 5 minut w kuchni serwowany jest obiad. Zrobimy wtedy przerwę w budowie. Zapraszam do budowania ostatniego piętra. Przyślemy do Pani pociąg.
– Ciuf! Ciuf! Pociąg nadjechał. Pasażerów do Obiadowa zapraszamy do dołączenia do wagonu".
"Pora wychodzić z placu.
– Uwaga, zjeżdżający! Kontrola biletów! (dziecko przybija piątki, zjeżdżając ze zjeżdżalni)
– Za 5 minut ruszamy do domu. W co pobawimy się na koniec – wyścigi czy karuzela? –
– (...) Ok! Idziemy!
– Ruszamy do wyjścia. Jak słonie czy jak kangury?".
"Franek maluje farbami. Pora to kończyć.
– I ja namaluje coś dla Ciebie! (serduszko?:) Gotowe!
– Pora odłożyć prace do wyschnięcia. Ok. Teraz pędzle – chodź, umyjemy je razem.
– Wyleję wodę, a Ty wytrzyj stół. I na koniec rączki, chyba jakiś zwariowany pędzel je trochę pomalował.
A co jeżeli mama to zachęta do dalszej zabawy?
Niektóre mamy zaznaczyły, iż u nich obecność dorosłego daje odwrotny efekt. Sprawia, iż dziecko odkrywa nowe, interesujące opcje. Zamiast kończyć, czuje się zachęcone do dalszej zabawy.
Otóż Pani Monia proponuje użyć klepsydry lub timera, by wyznaczyć koniec zabawy, np. "Franio, pobawimy się jeszcze chwilę i jak piasek się przesypie, to zaparkujemy samochody w szufladzie, dobra?".