"Colkowi rodzice" to już istna plaga. Nie kryją się choćby w miejscach publicznych

mamadu.pl 2 tygodni temu
Z każdej strony bombardują nas informacje dotyczące zdrowego odżywiania. Media, eksperci i naukowcy trąbią, jak ważne jest ono w kontekście dzieci i dorosłych. Wydawać by się mogło, iż współcześni rodzice o tym, co powinno znaleźć się na talerzu malucha, wiedzą już wszystko. Tak jak też są świadomi, czego dzieciom do picia i jedzenia lepiej nie dawać. No i klops. Sprawa dla niektórych nie jest wcale oczywista.


Dieta dzieci ma ogromny wpływ na ich zdrowie, samopoczucie i rozwój. Odpowiednie nawyki żywieniowe kształtowane od najmłodszych lat pomagają budować silny organizm, wspierają koncentrację i dodają energii do codziennych aktywności. To wiedza, którą powinniśmy stosować w praktyce, a nie znać tylko z teorii.

Takie rzeczy w XXI wieku


Na portalu Threads pojawił się wpis opublikowany przez @pamelalyzak, który od razu wzbudził we mnie niepokój.

"Staram się nie oceniać innych rodziców czy ludzi w ogóle. Ale głównie rodziców, bo jako mama wiem, iż różnie bywa z dziećmi i czasem polegamy na pewnych płaszczyznach. ALE! Idę przez centrum handlowe i mijam krzyczącego 2-3-latka. Tata bierze go na ręce i niesie. Kumam, coś nie idzie po myśli dziecka. Zdarza się. Tata wkłada go do wózka, a mama podaje coca colę i mówi 'napij się, colkę chciałeś'. WHAT? Raz jeszcze fakty. Mini ma 2-3-lata, jest godzina 17:50, cola to cukier, kofeina, 'narkotyk'" – czytam (pisownia oryginalna).

Szok i niedowierzanie. Nie mogę zrozumieć, czym kierowali się rodzice? Jaki mieli zamiar, jakie były ich intencje? Mam nieodparte wrażenie, iż tą colą chcieli "kupić" sobie spokój. Dali maluchowi do picia napój przepełniony cukrem, kofeiną i mnóstwem innych konserwantów i ulepszaczy, by móc pospacerować po centrum handlowym.

Nie mogę w to uwierzyć, tak jak nie mogę ogarnąć komentarzy, które pojawiły się pod wpisem.

Wy tak na serio?


Byłam wręcz przekonana, iż pod postem pojawią się komentarze krytykujące zachowanie "colkowej matki". Kobiety, która dała do picia swojemu dziecku to ustrojstwo. Okazuje się, iż nic bardziej mylnego. Tam jest totalna mieszanka wybuchowa. Różne zdania, poglądy i przerażające spostrzeżenia.

"Dziecko miało ochotę. Może jakby odmówili raczyło by płakać. Może ten jeden raz dla świętego spokoju trochę mu dali. Nie każdy analizuje tak wszystko jak ty. Mogłaś podjeść i zrobić im wykład. My raczej tutaj nie pomożemy" – czytam pod wpisem (pisownia oryginalna).

A teraz przygotujcie się na totalną masakrę:


"Mojej koleżanki syn (11 lat) podbierał ojcu papierosy. Palił sobie. W końcu oni się zorientowali, iż to ten dzieciak i kupili mu eszluga. Także rodzice wiedzą, sami mu kupili, normalka" – pisze jedna z kobiet, a ja mam nadzieję, iż to głupi żart. Bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, by ktoś o zdrowych zmysłach pozwolił 11-letniemu chłopcu palić.

Przeczytałam wiele komentarzy: poczynając od tych, które wspominają o rodzicach kupujących 5-latkowi napój energetyczny, a kończąc na 4-miesięcznym dziecku w nosidle, które ma przed oczami telefon z bajką/piosenką.

Niektórzy twierdzą, iż autorka wpisu przesadza i wyolbrzymia sprawę. Że nic się nie stanie, jak dziecko od czasu do czasu wypije colkę. Biorę głębszy oddech i powoli wypuszczam powietrze.

Serio, zwątpiłam. Bo w tym momencie nie wiem, czy ja oszalałam, czy ten cały świat?


Idź do oryginalnego materiału