Córka dla siebie

twojacena.pl 1 tydzień temu

Córka dla siebie

Kasia weszła do mieszkania i nadsłuchiwała. gwałtownie zdjęła płaszcz, buty i od razu poszła do pokoju mamy.

Ta leżała na łóżku, na wierzchu kołdry. Oczy zamknięte, ręce złożone na piersi.

— Mamo! — krzyknęła przestraszona Kasia.

— Czego wrzeszczysz? — Mama powoli otworzyła oczy.

— Przestraszyłaś mnie. Leżysz jak… — Kasia urwała.

— Tylko czekasz na moją śmierć. Nic się nie martw, niedługo już — burknęła niechętnie kobieta. — Dlaczego tak późno?

— Mamo, no po co tak mówisz? Naprawdę się wystraszyłam. Wstąpiłam do sklepu po pracy. Tylko piętnaście minut się spóźniłam — tłumaczyła się Kasia. — Potrzebujesz czegoś? To pójdę przygotować obiad.

Mama chorowała od zawsze, odkąd Kasia pamiętała. Do przychodni chodziła jak do pracy. Wracała i narzekała, iż lekarze to nieroby, tylko pieniądze biorą. Nie potrafią leczyć, diagnozy postawić nie umieją.

Urodziła Kasię późno, mając czterdzieści lat. „Dla siebie”, jak to się mówi. Ojca Kasia nie znała. Mama ucinała wszystkie rozmowy o nim. Gdy Kasia podrosła, przeszukała wszystkie albumy — były tylko dwa — ale nie znalazła w nich ani jednego zdjęcia mężczyzny.

— Spaliłam wszystko. Po co przechowywać zdjęcia zdrajcy? — odpowiedziała mama na pytanie Kasi. — Ty, córeczko, nie ufaj mężczyznom. Trzymaj się od nich z daleka.

Na wycieczki szkolne dłuższe niż jeden dzień mama nie pozwalała Kasi jeździć.

— I tak nie mamy pieniędzy. Jak dorośniesz, to pojeździsz. A co, jeżeli mi się coś stanie, a ciebie nie będzie? Umrę, a ty zostaniesz sama na tym świecie — mówiła mama.

Przy najmniejszym problemie mama łapała się za serce. Kasia za każdym razem bała się zarówno jej ataków, jak i rozmów o śmierci, biegła po leki. Dawno nauczyła się, gdzie leżą, co podać na serce, a co na nerwy. Dlatego od dziecka marzyła, by zostać lekarzem i leczyć mamę.

Ale w ich mieście nie było akademii medycznej. O wyjeździe na studia do innego miasta nie mogło być mowy. Z kim mama by została? Zawsze żyły bardzo skromnie, a teraz, gdy mama poszła na emeryturę, ledwo wiązały koniec z końcem. Po skończeniu szkoły Kasia poszła do pracy.

Niedaleko ich domu była mała kancelaria notarialna. Na drzwiach nie wisiała żadna oferta pracy. Kasia weszła tam przypadkiem, tak na wszelki wypadek, spytać, czy nie potrzebują pomocy. Okazało się, iż pojawiła się w samą porę.

W kancelarii pracowało tylko kilku osób. Przy wejściu siedziała ciężarna dziewczyna. Zapisująca klientów, odbierająca telefony, pilnująca kolejki, wykonująca drobne zlecenia. Na koniec dnia musiała jeszcze posprzątać biuro i wynieść śmieci — czyli była też sprzątaczką.

Od dawna mówiła szefowej, iż nie może już nosić wiader z wodą i myć podłóg, iż trzeba zatrudnić sprzątaczkę. Ale szefowa zwlekała. Jak pójdzie na macierzyńskie, znajdą kogoś na jej miejsce. Po co zatrudniać drugą osobę? Kasia trafiła jak ulał. Skromna i dobrze wychowana dziewczyna wzbudzała zaufanie, przyjęto ją do pracy.

Podłogi trzeba było myć nie tylko na koniec dnia, ale i w trakcie, jeżeli na dworze było błotno i mokro. Resztę czasu Kasia nie miała nic do roboty, więc chętnie wykonywała drobne polecenia sekretarki: układała papiery, zapraszała klientów do gabinetów, robiła kserokopie. Dziewczyna nauczyła ją też obsługi komputera.

Gdy poszła na macierzyńskie, nie szukano już nikogo na jej miejsce. Zaradna Kasia dawno ogarnęła, o co chodzi, i świetnie sobie radziła. Teraz dostawała podwójną pensję, z czego była niepomiernie szczęśliwa.

Jeszcze w szkole Kasi podobał się chłopak z sąsiedniego bloku. Wracali razem do domu, parę razy zaprosił ją do kina. Wtedy właśnie mama ostrzegła córkę, iż z chłopakami trzeba mieć się na baczności. Wszystkim chodzi tylko o jedno. Wykorzysta jej naiwność, weźmie, co chce, i po sprawie. A ona zostanie sama z dzieckiem, jak mama z Kasią.

— Tata też cię oszukał? Dlatego spaliłaś jego zdjęcia? — domyśliła się Kasia.

Mama spuściła wzrok, ale gwałtownie wzięła się w garść.

— Nie, z twoim ojcem było inaczej. Była między nami miłość, wzięliśmy ślub, potem urodziłaś się ty. Ale i tak mnie zostawił, znalazł sobie młodszą i ładniejszą. Wszyscy mężczyźni to zdrajcy i patrzą na boki. Nie ufaj nikomu — powtórzyła mama.

O tym, iż urodziła córkę bez męża i „dla siebie”, mama oczywiście nie wspomniała.

Po maturze chłopak poszedł na studia. Teraz widywali się rzadko i przypadkiem. A niedługo zobaczyła go z dziewczyną. Odwrócił wzrok i udawał, iż jej nie zna. „Wszyscy oni to zdrajcy” — przypomniała sobie Kasia słowa mamy.

Młodzi klienci kancelarii próbowali umówić się z sympatyczną dziewczyną. Ale wszystkich odKasia spojrzała w oczy Michałowi, wzięła głęboki oddech i powiedziała: „Pojadę z tobą, bo wreszcie chcę być szczęśliwa”.

Idź do oryginalnego materiału