Córka powiedziała mi: "Nie chcę być taka, jak ty". Zabolało

mamadu.pl 8 godzin temu
"Wystarczyło jedno zdanie, bym poczuła, jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca. Podczas kłótni moja nastoletnia córka powiedziała mi bardzo przykrą rzecz. Jest moim jedynym dzieckiem, w którego wychowanie włożyłam całe swoje serce. To dlatego te słowa zabolały tak bardzo mocno". Posłuchajcie historii Marzeny, naszej czytelniczki.


– Nie spodziewałam się, iż zwykła kłótnia z nastoletnią córką może zostawić we mnie tak głęboką ranę. Myślałam, iż jestem przygotowana na jej bunt, na te wszystkie "fochy" i trzaskanie drzwiami, o których piszą w poradnikach dla rodziców nastolatków. A jednak jedno zdanie uderzyło we mnie z taką siłą, iż przez chwilę zabrakło mi tchu – opowiada Marzena w liście do naszej redakcji.

– "Nie chcę być taka jak ty" – rzuciła córka Marzeny, patrząc jej prosto w oczy.

Słowa, które rozrywają serce


Marzena ma tylko jedno dziecko. Córka jest jej największym skarbem, spełnieniem marzeń, całym światem. – Oddałam jej wszystko: czas, energię, cierpliwość. Niejedną swoją potrzebę odsunęłam na bok, żeby mogła mieć więcej. Wydawało mi się, iż nasze więzi są na tyle silne, iż żadna ostra wymiana zdań ich nie naruszy. Co więcej, iż nigdy nie padną w moim kierunku tak mocne słowa – żali się Marzena.


A jednak – te kilka sekund wystarczyło, by kobieta poczuła, jakby ktoś podciął jej skrzydła. Jasne, wiedziała, iż dzieci mówią czasem rodzicom przykre słowa, ale jakoś nie dopuszczała do myśli, iż może to dotyczyć jej samej.

Rozumiem… ale boli


– Wiem, iż to okres buntu. Wiem, iż nastolatki często mówią rzeczy, których tak naprawdę nie myślą – tylko po to, by zranić, podkreślić swoją niezależność albo odreagować emocje – mówi Marzena. Po czym dodaje:


– Jako mamie trudno mi jednak te słowa zignorować. Bo "nie chcę być taka jak ty" brzmi jak odrzucenie wszystkiego, co włożyło się w wychowanie dziecka. Jest zaprzeczeniem tego, iż nasze własne życie i wybory mogą być dla niego inspiracją.

Czy to o mnie… czy raczej o niej?


Kiedy emocje opadły, Marzena zaczęła się zastanawiać – może wcale nie chodziło o nią jako człowieka, tylko o jej rolę mamy? Może córka chciała powiedzieć, iż pragnie innego życia niż jej własne? Że chce podjąć inne decyzje, spróbować innej drogi? Tylko tyle.


– Być może to nie był atak, ale próba wyrwania się spod skrzydeł. A ja – zraniona i zmęczona – odebrałam to jak osobisty cios – dodaje z refleksją.

Macierzyństwo to nie kontrakt z gwarancją wdzięczności


Każdy z nas chciałaby wierzyć, iż dziecko kiedyś doceni, ile wysiłku włożyliśmy w to, by wyrosło na mądrą, samodzielną i odpowiedzialną osobę. Musimy jednak zaakceptować to, iż dzieci nie przychodzą na świat po to, by nas podziwiać czy kopiować. Mają prawo do własnych wyborów, choćby jeżeli oznacza to pójście zupełnie inną drogą niż ta, którą im wyznaczaliśmy. Mogą chcieć żyć zupełnie inaczej niż my. I nie ma w tym nic złego.

Dać przestrzeń, zachować miłość


– Postanowiłam, iż nie będę wracać do tej kłótni. Rozgrzebywanie tego nie ma sensu. Owszem, przez cały czas boli, ale wiem, iż moja rola jako mamy polega nie tylko na wychowywaniu, ale także na pozwoleniu dziecku, by było inne ode mnie. Może właśnie w tym kryje się prawdziwa miłość – w akceptacji, iż czasem usłyszymy coś, czego wcale nie chcemy, ale mimo to pozostaniemy obok.

Dlatego, gdy córka jeszcze kiedyś powie Marzenie, iż nie żyć tak, jak ona, matka odpowie: OK, masz do tego prawo.

Idź do oryginalnego materiału