„Czeka ją macierzyństwo, a myśli tylko o zabawie i imprezach. Jakby nie planowała zostać mamą…”

newskey24.com 2 dni temu

Dzisiaj znowu patrzyłem przez okno kuchenne, a za szybkim już sypał pierwszy grudniowy śnieg. Serce ściskało mi się nie od zimna, ale od niepokoju o córkę, o wnuka, o jutro. Zosia, moja jedyna córka, była w ciąży. Trzydziesty ósmy tydzień – poród lada dzień. A w jej głowie nie pieluchy, nie kołyska, nie bezsenne noce. Tylko manicure, masaże, sesje zdjęciowe, spotkania z koleżankami w kawiarniach i wyjazd na święta.

Nie mogłem w to uwierzyć. Gdzie instynkt macierzyński? Gdzie to drżenie serca, które budzi się choćby u dzikich kotów przed porodem? Gdzie troska, obawy, strach? Ale u Zosi – tylko listy salonów piękności i harmonogram, w którym wpisała… mnie. To ja miałem siedzieć z niemowlakiem, gdy ona będzie „doprowadzać się do porządku”.

– Tato, przecież masz czas. Zajmij się maluszkiem, ja tylko skoczę na stylizację i paznokcie. Nie będę przecież wyglądać jak krowa na zdjęciach z dzieckiem!

O mało się nie zakrztusiółem. Córko, ty dziecko rodzić, czy rekwizyt do Instagrama?

Zosia od sześciu lat jest zamężna. Pobrali się jeszcze na studiach. Mąż spokojny, pracowity. Mają kredytowe mieszkanie, pracę. Nie spieszyli się z dzieckiem – najpierw kariera, stabilizacja. W końcu ciąża. Babcie rozpływały się z radośi. Tylko iż przyszła mama podeszła do tego zupełnie inaczej.

Najpierw myślałem, iż to strach, iż udaje obojętność. Ale wszystko wyjaśniło się, gdy zobaczyłem, jak przegląda ogłoszenia niań… dla noworodka! Dziecko jeszcze nie na świecie, a ona już szuka kogoś, kto je przejmie.

– Zosia, ty dobrze mówisz? Jaka niania? Z noworodkiem matka musi być! Ustalić rytm, karmienie, więź! To nie kot, któremu dasz karmę i spokój!

– Tato, ty po prostu nie nadążasz. W Europie wszyscy tak robią. Mama to nie niewolnica. Ja też chcę żyć. Wózkiem można pojechać gdziekolwiek. Teraz wszędzie chodzą z dziećmi – życie się nie kończy!

Zamarłem. W mojej młodości rodziło się wcześnie – w dziewiętnaście, dwadzieścia lat. Ale nikt nie myślał, iż to przeszkadza w życiu. To właśnie było życie. Noce bez snu, powroty z pracy do dziecka, oszczędności na mleko i pieluchy. Nie było Instagrama, sesji w szpitalu. Była miłość, strach, odpowiedzialność. Prawdziwe szczęście. A teraz…

Wszystkie dziecięce rzeczy kupiliśmy tylko dlatego, iż nalegałem. Ja i teściowa ciągaliśmy Zosię po sklepach, wybieraliśmy wózek, łóżeczko, śpioszki. Córka zgadzała się obojętnie – byleśmy dali spokój. Pranie, prasowanie, składanie – babcie. A ona marzyła o sylwestrze.

– Z koleżankami myślałyśmy, iż może 1 stycznia wyjdziemy chociaż do restauracji? Nie jestem w więzieniu!

Nie wytrzymałem. Powiedziałem jej wszystko – prosto, bez owijania w bawełnę. Że tak się nie zachowuje. Że macierzyństwo to nie wyjście na zakupy, a odpowiedzialność. Że noworodek to nie zabawka. Że nie można planować sesji, gdy przed tobą poród, nieprzespane noce, kolki i pierwsze krople mleka. Że matka to przede wszystkim dusza dziecka, a nie tylko „karmiąca jednostka”.

Ale córka chyba wpuściła to jednym uchem, wypuściła drugim.

– Po prostu dramatyzujesz, tato. Teraz czasy są inne. Ważne, żeby być szczęśliwą, a szczęśliwe matki to zadbane matki.

Co wieczór się zastanawiam – może gdzieś zawaliłem? Za bardzo rozpieszczałem? Nie się nauczył tego, co ważne? Czy to po prostu takie czasy – gdy kobiety najpierw zostają mamami, a dopiero potem, może, dojrzewają?

Ale wierzę, iż gdy Zosia zobaczy w szpitalu tego malutkiego człowieczka, gdy jego rączka zaciśnie się na jej palcu, gdy obudzi się w nocy od jego płaczu – coś się w niej odmieni. Coś kliknie. I nie salony będą najważniejsze, a ten mały człowiek, dla którego ona stanie się całym światem.

A póki co… modlę się. Za córkę. Za wnuka. I za to, by w sercu mojej dorosłej dziewczynki obudziło się prawdziwe macierzyństwo – nie z fotografii, ale z miłości.

Idź do oryginalnego materiału