Czerwiec w szkole to fikcja. Nauczycielka gorzko o pokoleniu współczesnej młodzieży

mamadu.pl 3 miesięcy temu
Zdjęcie: W czerwcu w szkole po wystawieniu ocen robią się pustki. fot. Adam STASKIEWICZ/East News


W szkole po wystawieniu ocen robią się pustki. Uczniom nie chce się przychodzić na lekcje, bo kiedy mają już ocenę roczną, wydaje im się, iż nie trzeba się starać. Nauczycielka w wiadomości do redakcji opowiedziała o tym, jak czerwcowe tygodnie wyglądają z jej perspektywy.


Pustki w szkole


"Zaczął się czerwiec, w szkole większość ocen jest już wystawiona (a przynajmniej zaproponowana uczniom), realizowane są ostatnie poprawy. Jestem nauczycielką języka polskiego w liceum, więc jak sobie wyobrażacie, znaczącej części uczniów na lekcjach już nie widać. Młodzież nie bardzo przejmuje się nieobecnościami, a co bardziej cwani dogadują się z rodzicami, którzy zgadzają się na niechodzenie dzieci do szkoły i usprawiedliwiają nieobecności w Librusie" – zaczyna swoją wiadomość polonistka, która prosi o anonimowość.

"W klasach, które uczę, młodzieży również jak na lekarstwo. Chociaż formalnie powinnam prowadzić lekcje do końca roku szkolnego, w tym tygodniu zdarzyło się, iż kilka razy zastałam zupełnie pustą salę. Dzieci wykorzystują to, iż atmosfera się już rozluźniła. Mam z tym problem na wielu poziomach.

Kiedy sama byłam uczennicą, pamiętam, iż również w czerwcu lekcje były tylko formalnością. Przychodziliśmy do szkoły, nauczyciele stawiali w dzienniku obecności i razem z nim szliśmy na spacer, posiedzieć na trawie przed szkołą. Zdarzało się, iż całą klasą szliśmy na lody albo kupowaliśmy na straganie truskawki i jedliśmy je prosto z łubianki na ławce pod szkołą. Teraz uczniowie są zupełnie inni. Nie kryją się przed rodzicami z wagarami, bezczelnie proszę ich o usprawiedliwienie, a sami choćby w czerwcu nie fatygują się do szkoły".

Są wycofani i znudzeni


Polonistka przyznaje, iż dziś młodzieży nie zależy na dbaniu o relacje: "W ogóle dzisiejsi uczniowie nie wykorzystują tych swobodniejszych dni na życie towarzyskie. Cieszą się, iż nie ma lekcji, ale wykorzystują ten czas na spanie i siedzenie przed komputerem, a nie na pielęgnowanie kontaktów z rówieśnikami. Brakuje im chęci do zacieśniania więzi.

Jestem tym trochę przerażona, bo z roku na rok młodzież jest coraz bardziej zamknięta w sobie i niechętna do spotkań z kolegami. W sumie w tym ostatnim czasie w klasie pojawiają się tylko ci, którym zależy na poprawie oceny. Prowadzę więc czasami lekcje dla garstki osób i staram się ten czas z nimi spędzić w ciekawy, kreatywny sposób. Gdybym omawiała z nastolatkami wiersze i lektury po wystawieniu ocen, pewnie cała szkoła świeciłaby pustkami, dlatego staram się dać im jakąś alternatywę.

Dla mnie ten luźniejszy czerwiec to okazja, by pokazać uczniom warte obejrzenia ekranizacje lektur albo dowiedzieć się od nich, co czytają i jakie książki ich interesują. Staram się dla tych kilku osób, które się pofatygują na poprawę i zostaną na dalszej części lekcji, zrobić coś fajnego i ciekawego, żeby chociaż może kilka osób wyniosło coś z tych czerwcowych lekcji. Myślę jednak, iż dzieciaki tego i tak nie docenią, w przyszłym tygodniu pewnie nie będzie choćby komu puścić filmu czy porozmawiać o ciekawych książkach spoza kanonu lektur.

W takich realiach, kiedy nikomu się choćby nie chce wstać rano z łóżka, a ja, tak czy siak, w pracy być muszę, nie ma co się dziwić, iż nauczyciele tracą motywację i walczą z wypaleniem zawodowym. Dla mnie to trochę luźniejszy czas, ale przecież w dokumentacji wszystko musi być wypełnione, więc choćby jak nie prowadzę realnie lekcji, to papierologię wypełnić trzeba. Gdzie tu sens w tym wszystkim?" – kończy swój list zrezygnowana nauczycielka.

Idź do oryginalnego materiału