Dzień dobry. Jestem żoną Jarka. Mogę wejść?..
Od tygodnia w akademiku medycznym panowało podniecenie przed nadchodzącymi zawodami w siatkówkę. Drużyna medyków miała grać przeciwko politechnice. Przyjaciółka od rana namawiała Alinę, żeby poszła zobaczyć mecz.
– Nie lubię siatkówki, w ogóle sportu nie znoszę. Nic w tym nie rozumiem – broniła się Alina.
– Co tu rozumieć? Będziemy kibicować naszym, żeby wygrali. No proszę, zrób to dla mnie – błagała Kasia.
– Nie chodzi ci o zwycięstwo, tylko o Darka – westchnęła Alina i w końcu się zgodziła.
W hali było pełno ludzi, wszystkie ławki wzdłuż jednej ściany zajęte. Gra wciągnęła choćby Alinę. Niedługo później krzyczała razem z innymi i wymachiwała chorągiewkami. Medycy mieli czerwone, jak krew, kibice politechniki – niebieskie. Ostatecznie medycy wygrali. Przyjaciółki cieszyły się, jakby to był ich własny sukces.
– Do domu? – spytała Alina, gdy wyszły z budynku uczelni.
Dawno zapadł zmrok, zapaliły się latarnie.
– Poczekajmy na Darka, pogratulujemy. Zaraz się przebierze i wyjdzie – prosiła Kasia ochrypłym od krzyków głosem.
Czekać nie trzeba było długo. Niedługo potem Darek wyszedł z jakimś chłopakiem. Zauważył dziewczyny, podszedł i przedstawił im swojego rywala z boiska, Jarka. Okazało się, iż przyjaźnili się od szkoły. Szli we czwórkę, omawiając mecz. Potem rozdzielili się: Darek odprowadził Kasię, a Jarek poszedł z Aliną. Od tego dnia zaczęli się spotykać.
Rok później, gdy Alina skończyła studia, pobrali się. Jarek ukończył naukę wcześniej, już pracował. Rodzice obojga dołożyli się do wkładu własnego, a para kupila dwupokojowe mieszkanie na kredyt, z myślą o przyszłych dzieciach.
Trzy lata po ślubie Alina urodziła syna, a sześć lat później córkę.
Między urlopami macierzyńskimi pracowała w przychodni stomatologicznej, lecząc wszystkich krewnych, przyjaciół i ich znajomych. Jarek był inżynierem w dużej firmie. W siatkówkę grał już rzadko, głównie latem na plaży. Ale formę zachował, przez cały czas był wysportowany i przystojny. Za każdym razem, gdy podziwiała męża, Alina przypominała sobie ich pierwsze spotkanie. Teraz choćby trudno było sobie wyobrazić, iż mogli się nigdy nie poznać – skoro wtedy nie chciała iść na te zawody.
Oczywiście, nie było już między nimi tej namiętności co w pierwszych latach małżeństwa, ale żyli w zgodzie. Zapraszali gości na święta, wyjeżdżali na grilla do znajomych na działkę w weekendy, jeździli nad morze na wakacje. choćby dwa razy wypoczywali w Turcji. Raz we dwoje, a raz z synem Dominikiem, gdy Zosia była jeszcze w planach. Wśród przyjaciół uchodzili za idealną parę. Jedną z nielicznych, która przetrwała do dziś.
Kasia zazdrościła przyjaciółce w dobrym tego słowa znaczeniu. Uważała, iż Alina i Jarek zawdzięczają swoje szczęście właśnie jej. Gdyby wtedy nie namówiła Aliny na zawody, nigdy by się nie poznali. A u Kasi z Darkiem nie wyszło. Wyszła za mąż, rozwiódła się po dwóch latach i wciąż szukała swojego szczęścia.
Pewnego wieczoru Alina odrabiała lekcje z synem, który chodził do piątej klasy. Córka siedziała obok i rysowała, przechylając głowę i wystawiając język z wysiłku.
– Mamo, chyba dzwoni telefon – powiedział Dominik, podnosząc głowę znad zeszytu.
Alina przysłuchała się. Rzeczywiście, wibrowała jej komórka. Zwykle wyłączała dźwięk w domu. Dzwonili do niej często. Ktoś z rodziny lub znajomych miał ból zęba i pytał, co wziąć, żeby przetrwać do rana. Ktoś błagał, żeby przyjęła w przychodni ważnego znajomego lub szefa. Choć wyłączała dźwięk, zawsze odbierała. Była przecież lekarzem, nie mogła odmówić pomocy potrzebującym.
Tym razem dzwoniła Kasia. Alina odebrała i od razu powiedziała, iż jest zajęta z synem, i poprosiła o oddzwonienie później.
– Później będzie za późno – odparła Kasia. – Jarka nie ma w domu, prawda?
– Jeszcze nie wrócił z pracy. Mówił, iż się spóźni. Coś się stało?
– Nie jest w pracy. Właśnie widziałam go w restauracji z ładną dziewczyną. Jestem tam z kolegą. Wyszłam specjalnie, żeby do ciebie zadzwonić. Wsiedli do jego samochodu i odjechali. Pewnie do niej. Wybacz, ale to nie przypadek. Między nimi jest coś poważnego. Mam wprawne oko. Słuchasz mnie?
– Słucham – odparła Alina.
Wiedziała, iż Jarek podoba się kobietom. Ale nigdy nie dał powodu, by wątpić w jego wierność. Kasia coś wypiła, mogło jej się wydawać. A może po prostu Alina nie zauważyła zbliżającej się burzy?
– Piłam mało – dodała Kasia, jakby czytając w myślach przyjaciółki. Jej głos brzmiał trzeźwo. – Nie myśl, iż dzwonię z zazdrości. Bardzo was oboje lubię. Nigdy nie próbowałam go odbić. Był tobą zaurocWiedziała już, iż dla nich wszystkich – dla dzieci, dla niej, a choćby dla Jarka – najlepszą decyzją będzie zacząć od szczerej rozmowy, a nie od uciekania w gniew czy milczenie.