Cześć! Jestem żoną. Czy mogę wejść?

twojacena.pl 5 dni temu

„Cześć. Jestem żona Jurka. Mogę wejść?”

Od tygodnia w Akademii Medycznej wrzało przed nadchodzącymi zawodami w siatkówce. Drużyna medyków grała przeciwko politechnice. Przyjaciółka od rana namawiała Basię, żeby poszła zobaczyć mecz.

– Nie lubię siatkówki, w ogóle nie interesuję się sportem. Nic z tego nie rozumiem – broniła się Basia.

– Co tu rozumieć? Będziemy dopingować naszych, żeby wygrali. No proszę, zrób to dla mnie – błagała Kasia.

– Nie wygrana naszych cię ekscytuje, tylko Sławek – westchnęła Basia i w końcu się zgodziła.

W hali było pełno ludzi, wszystkie ławki zajęte. Gra wciągnęła choćby Basię. niedługo krzyczała razem ze wszystkimi i machała pomponami. Medycy mieli czerwone, politechnika – niebieskie. W końcu drużyna medyków zwyciężyła. Przyjaciółki cieszyły się, jakby to one same wygrały.

– Idziemy do domu? – spytała Basia, gdy wyszły z budynku uczelni.
Było już ciemno, zapaliły się latarnie.

– Poczekajmy na Sławka, pogratulujemy. Zaraz się przebierze i wyjdzie – prosiła Kasia ochrypłym od krzyków głosem.

Czekać rzeczywiście nie musiały długo. niedługo Sławek wyszedł z jakimś facetem. Zauważył dziewczyny, podszedł i przedstawił im swojego rywala z meczu, Jurka. Okazało się, iż przyjaźnią się od szkoły. Szli we czwórkę, dyskutując o meczu. Potem rozdzielili się: Sławek odprowadził Kasię, a Jurek Basię. Od tego dnia zaczęli się spotykać.

Rok później, gdy Basia skończyła studia, wzięli ślub. Jurek ukończył naukę rok wcześniej, już pracował. Rodzice obojga dołożyli się do wkładu własnego, a młodzi kupili dwupokojowe mieszkanie na kredyt, z myślą o przyszłych dzieciach.

Trzy lata po ślubie Basia urodziła syna, a sześć lat później córkę.

Między urlopami macierzyńskimi pracowała w przychodni stomatologicznej, lecząc wszystkich krewnych, znajomych i ich znajomych. Jurek pracował jako inżynier w dużej firmie. W siatkówkę grał teraz rzadko, głównie latem na plaży. Ale formę zachował, ciągle był wysportowany i przystojny. Za każdym razem, gdy podziwiała męża, Basia przypominała sobie ich pierwsze spotkanie. Teraz trudno było uwierzyć, iż mogli się nigdy nie poznać – przecież nie chciała iść na te zawody.

Oczywiście, nie było już między nimi tej namiętności co dawniej, ale żyli w zgodzie. Zapraszali gości na święta, jeździli na grilla do znajomych na działkę w weekendy, wybierali się nad morze na wakacje. choćby dwa razy odpoczywali w Turcji. Raz sami, raz z synem Kubą, gdy Marysia była jeszcze „w projekcie”. Wśród znajomych uchodzili za idealną parę. Jedną z nielicznych, która przetrwała do dziś.

Kasia trochę zazdrościła przyjaciółce. Uważała, iż Basia i Jurek zawdzięczają szczęście właśnie jej. Gdyby wtedy nie namówiła Basi na mecz, może nigdy by się nie spotkali. A u Kasi ze Sławkiem nic z tego nie wyszło. Wyszła za mąż, rozwiodła się po dwóch latach i wciąż szukała swojego szczęścia.

Pewnego wieczoru Basia odrabiała lekcje z synem, który chodził do piątej klasy. Córka siedziała obok i rysowała, przechylając głowę i wystawiając język z wysiłku.

– Mamo, chyba dzwoni telefon – powiedział Kuba, podnosząc wzrok znad zeszytu.

Basia posłuchała. Rzeczywiście, wibrował jej telefon. W domu zwykle wyłączała dźwięk. Dzwonili do niej często. Ktoś pytał o radę, co wziąć na ból zęba, żeby dotrwać do rana. Ktoś błagał, żeby przyjęła w przychodni jakiegoś ważnego znajomego. Choć miała wyciszone dzwonki, zawsze odbierała. W końcu była lekarzem – nie mogła odmówić pomocy.

Tym razem dzwoniła Kasia. Basia odebrała i od razu powiedziała, iż jest zajęta z synem, i poprosiła o oddzwonienie później.

– Później będzie za późno – odparła Kasia. – Jurka nie ma w domu, tak?

– Jeszcze nie wrócił z pracy. Zapowiedział, iż będzie późno. Coś pilnego?

– On nie jest w pracy. Właśnie widziałam go w restauracji z ładną dziewczyną. Siedzę tu z kolegą. Wyszłam specjalnie, żeby do ciebie zadzwonić. Wsiedli do jego samochodu i odjechali, pewnie do niej. Wybacz, przyjaciółko, ale to nie przypadek. Między nimi jest coś poważnego. Mam wprawne oko. Słyszysz mnie?

– Słyszę – odpowiedziała Basia.

Wiedziała, iż Jurek podoba się kobietom. Ale nigdy nie dawał powodów do podejrzeń. Kasia mogła coś przekręcić – zwłaszcza po drinku. A może sama nie zauważyła oznak nadchodzącej katastrofy?

– Piłam tylko symbolicznie – dodała Kasia, jakby czytała w myślach. W głosie nie było śladu alkoholu. – Nie myśl, iż dzwonię z zazdrości. Ty i Jurek jesteście dla mnie ważni. Nigdy nie próbowałam go odbić. Zawsze miał oczy tylko dla ciebie. Ale nie mogłam milczeć. Ostrzeżona to uzbrojona.

Kolega, z którym jestem w restauracji, pracuje w policji. Chcesz, żebym go poprosiła o sprawdzenie jej danych? Myślę, iż się zgodzi. Sama bym jej włosy powyrywała bez znieczulenia. Ale ty zdecyduj, czy ci to potrzebne. Tylko nie oddawaj jej Jurka tak po prostu. Takich facetów jak on nie znajdziesz na każdym rogu. Masz dwoje dzieci, pamiętaj. Więc? Sprawdzam?

Gdyby zadzwonił ktoś inny, Basia może by nie uwierzyła. Ale Kasi ufała. Nie kłamałaby bez powodu. Po co?

– Dlaczego milczysz? – spytała przyjaciółka.

– Sprawdź – odparła Basia i odrzuciła telefon, jakby to on był wszystkiemu winny.

– Mamo! – zawołał Kuba.

– Zaraz.

Basia wyszła do kuchni, stanęła przy oknie. Trzęsła się ze zdenerwowania. Jurek… z inną… Przypomniał jej się stary film „To niemożliwe!”. Ale Kasia znała go tyle lat – nie mogła się pomylić.

Basia splotła lodowate palce. Serce bolało, twarz płonęła, a w środku czuła tylko pusty chłód. *„Może jednak się pomyliła? Miał służbowe spotkanie? Ale Kasia mówiła o związku. Jurek to normalBasia wzięła głęboki oddech, otarła łzy i postanowiła, iż nie pozwoli, by jeden wieczór zniszczył wszystko, co razem zbudowali.

Idź do oryginalnego materiału