Cześć, nigdy nie poszliśmy razem do kina – rzucił, zapominając o przygotowanych słowach.

polregion.pl 5 dni temu

– Cześć. W końcu nie poszliśmy wtedy do kina – powiedział pierwsze, co przyszło mu do głowy, zapominając o przygotowanych wcześniej zdaniach.

Kuba i Alina siedeli na nadwiślańskiej skarpie, marząc o tym, jak pójdą na studia, skończą je, kupią mieszkanie w Warszawie…

– I kupię sobie niemieckie, najszybsze auto. Na pewno nam się uda – rzucił Kuba, kamieniem tocząc się po wodzie.

– A na wakacje pojedziemy nad morze lub za granicę – dodała wesoło Alina, śledząc rozpiętrzające się kręgi. – Ale najpierw trzeba zdać maturę. Już mnie mdli od tych nauk – westchnęła znudzona.

– Zdamy – Kuba przytulił ją mocno, czując zapach jej włosów.

Wierzyli, iż nikt przed nimi nie kochał się tak mocno, a los ich nie rozdzieli.

– Chodźmy już, mama się z pewnością martwi. I zimno mi – Alina wstała z ławki i syknęła z bólu. Nowe balerki obtarły jej stopy. Zdejmując je, poszła boso po chłodej kostce brukowej.

– Może jutro do kina? Leci nowy film… – zaproponował Kuba.

Szli, gadając o byle czym, śmiejąc się z niczego.

– Do jutra – szepnęła Alina pod swoim blokiem, stanęła na palcach, cmoknęła go w policzek i zniknęła w klatce.

– To kupię bilety? – krzyknął za nią.

Nie odpowiedziała, tylko uśmiechnęła się jeszcze w drzwiach.

Miasto jeszcze spało, ale krótka czerwcowa noc dobiegła końca, a poranek gasił gwiazdy. Nadchodził pierwszy dzień dorosłego życia świeżych absolwentów.

Kuba wślizgnął się cicho do mieszkania, by nie obudzić matki, i zasnął z uczuciem, iż jutro przyniesie szczęście. Po południu stał już pod oknami Aliny. Wyjrzała, a chwilę później wyskoczyła z podwórka.

– Mam bilety – pomachał przed nią wydrukowanymi kartkami.

– Sorry, Kubuś, nie mogę. Przyjechała ciocia z Ameryki. Zostawiła nam mieszkanie w Poznaniu. Wyjeżdżamy jutro, żeby wszystko ogarnąć… Zostawiamy to miasto.

– To kiedy wrócisz? – spytał, jeszcze nie pojmując do końca.

– Nie wiem. Tam będę zdawać na studia.

– A ja? A my? Marzyliśmy przecież… – Głos mu się załamał.

– Kubuś, to jedyna szansa. Nie lecję na Księżyc, możesz mnie odwiedzać. A może zdasz tam razem zemną? – Jej oczy błysnęły. – Słuchaj, naprawdę, pojedź ze mną!

– Gdzie ja tam będę mieszkał? Twojej mamie się to spodoba? Nie mam bogatej ciotki, ani hajsu. Jak to wytłumaczę mojej? Jest sama…

– Jakoś to będzie – machnęła ręką Alina.

– Kiedy wyjeżdżasz? – spytał przygnębiony.

– Jutro rano. Muszę jeszcze pakować. Wszystko takie nagłe… Kubuś, rodzice mnie tu nie zostawią. jeżeli mnie kochasz, znajdziesz sposób.

– A jeżeli ty mnie… – Nie dokończył. Odwrócił się i poszedł gwałtownie przed siebie.

Alina wołała za nim, ale nie obejrzał się ani razu. Dopiero gdy zasiadła już daleko za plecami, zwolnił kroku. W sercu nie drapiły koty – wyły wilki. *Alina wyjedzie, znajdzie nowych znajomych, zapomni. Jaki ja jestem? Zwykły chłopak z małego miasta…*

– No i dobrze, jedź sobie. Poradzę. Osiągnę wszystko… Pożałujesz… – mamrotał pod nosem.

W domu rzucił się na łóżko i przez dwa dni nie wstawał. Matka myślała już o wezwaniu lekarza.

– Weź się za naukę, Kuba. Jak tak poleżysz, nie zdasz i pójdziesz do wojska. Wtedy twoja Alina na pewno nie wróci.

Te słowa otrzeźliły go. Zaczął wkuwać, choć zamiast wzorów widział jej śmiech. Między nauką ćwiczył na drążku, aż mięśnie płonęły. Postanowił osiągnąć wszystko, o czym marzyli. Wtedy przyjedzie do Poznania i… Ale najpierw studia.

Dostał się, ku euforii matki. Czekała na list od Aliny. Sam by napisał, ale nie znał adresu. Ciągle miał do siebie żal, iż jak dziecko się obraził, nie odprowadził, nie zapytał… Teraz by pojechał, ale jak ją znaleźć w wielkim mieście?

Przez studia żył nadzieją, iż napisze. Na ostatnim roku był werbunek do firm. Kuba wybrał nową fabrykę pod Warszawą. Będzie bliżej Aliny. Może ją spotka?

Matka go wypuściła. Dostał służbówkę, a rok później ożenił się z roześmianą, piwnooką Basią z księgowości. Urodziła im się córka – Alicja.

– Nie podoba mi się to imię. Jakby staroświeckie – skrzywiła się Basia.

– Najbardziej modne! Klasyka zawsze wraca. Ala. Brzmi? – upierał się.

Po dekadzie Kuba został zastępcą dyrektora. Miał dom, niemieckie auto. Matka sprzedała swoje M i pomogła w kredycie. Przeprowadziła się do nich, pomagając z wnuczką.

Bywał w delegacjach – Chiny, Włochy, Niemcy… Nauczył się angielskiego. Z prowincjusza stał się pewnym siebie biznesmenem.

Pewnej nocy przyśniła mu się Alina. Stała na skarpie, a za nią płynęła Wisła. *„W końcu nie poszliśmy wtedy do kina”* – powiedziała smutno.

Im dalej w przeszłość odchodził jej obraz, tym rzadziej myślał. Ale po tym śnie znów ją widział. Gdzie jest? Wyszła za mąż? Tego zakazywał sobie rozważać. Chciał się pochwalić sukcesami, które zdobył – bez niej.

Pewnego dnia wpisał w wyszukiwarkę „Alina + Poznań”. Setki twarzy, ale jej nie znalazł. Dopiero gdy dodał ich miasto – widok.

Wpatrywał się w zdjęcia. Poznawał ją i nie poznawał. Willa, basen, dog niemiecki. Szła z synkiem…

W opisie lakoniczne: mieszka za granicą, ma dziecko… Nazwa miasta nie do wymówienia. Spełniła marzenia – bardziej niż on. Serce ścisnęło go jednak.

Napisał krótko, iż przypadkiem ją znalazł, cieszy się… Nie odpisała. Zauważył, iż ostatnio była online dwa lata temu.

Rozmyślał, co się stało. Nagle olśnienie – założyła profil, by on ją znalazł. Dlatego wpisała ich miasto! Głupi, nie domyślił się. Szukała go! I zrobiło mu się ciepło na duszę.

Wezwał kolegę z policji, by odszukał jej rodzic.

– W Poznaniu? Żartujesz?

– Pomóż. Nie wyparowaliKuba wsiadł do pociągu do Warszawy, uśmiechnął się na myśl o Basi i Ali czekających w domu, i zrozumiał, iż przeszłość już go nie więzi.

Idź do oryginalnego materiału