Czterolatek sparaliżował działania służb. Bawił się smartwatchem

news.5v.pl 1 tydzień temu

Czterolatek z Oderzo na północy Włoch zablokował centrale telefoniczne służb ratunkowych po tym, jak 70 razy wezwał numer alarmowy. Maluch przyniósł do przedszkola smartwatch, którym bawił się razem z innymi dziećmi. Sytuacja była na tyle poważna, iż karabinierzy ruszyli w teren, aby poszukać źródła problemów.

Do nietypowego zdarzenia opisanego przez lokalną włoską prasę doszło w miejscowości Oderzo w prowincji Treviso w regionie Wenecja Euganejska.

Włochy. Paraliż centrali telefonicznej

W krótkim czasie dyżurny karabinierów odebrał 40 głuchych telefonów pod numer 112. Na miejscowe pogotowie ratunkowe ktoś zadzwonił 30 razy. Po drugiej stronie nikt się nie odzywał, ale słychać było w tle głosy dzieci – podał dziennik „La Tribuna di Treviso”.

ZOBACZ: Francesco Totti poleciał do Moskwy. Były piłkarz otrzyma sowite honorarium

Pierwszą myślą pracowników odbierających te telefony było to, iż są to żarty. Kiedy seria ta nie kończyła się, a centrale zostały praktycznie zablokowane, wszczęto alarm, by udostępnić linie tym, którzy naprawdę potrzebują pomocy.

Szybko zorientowano się, iż głuche telefony nie były jednak bezmyślnym żartem, ale iż ktoś łączył się z tymi numerami nieświadomie. Rozpoczęło się poszukiwanie osoby, która dzwoniła. Zlokalizowane zostało miejsce i właśnie to najbardziej zdumiało karabinierów, bo trop zaprowadził ich do przedszkola.

70 telefonów na numer alarmowy

Jeszcze większe zaskoczenie wywołał tam patrol żandarmów, którzy weszli do jednej z sal. Na początku podejrzewali, iż jedno z dzieci ma ze sobą telefon komórkowy, którym się bawi. Okazało się natomiast, iż połączenia uruchamiane były ze smartwatcha czterolatka. Chłopiec dostał go od rodziców i miał go na nadgarstku.

ZOBACZ: Włochy. Mieszkał za darmo w luksusowych hotelach. Pokojówka wpadła na trop

Bawiąc się nim i naciskając różne funkcje włączał też połączenia, wyłącznie do służb ratunkowych, bo tylko takie były możliwe.

Zegarek został odebrany dziecku i oddany następnie rodzicom malca, którzy przyszli po niego. Nie spotkała ich kara z powodu chaosu wywołanego przez ich syna.

aba/ml / PAP

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Idź do oryginalnego materiału