W świecie przesytu strach stał się walutą. Im bardziej się boimy, tym łatwiej nami manipulować. A im wyższy strach, tym większy paraliż. Przykuci do telewizorów lub telefonów śledzimy informacje z mediów głównego nurtu czy z tak zwanych źródeł niezależnych. Nieważne, skąd pochodzą komunikaty, wszystkie łączy je jeden aspekt – utrzymywanie nas w ciągłym poczuciu zagrożenia. W zależności od źródła przekazu zmienia się wróg, ale efekt zastraszenia pozostaje.
Nic dziwnego, iż wielu tak zwanych myślących i łączących kropki ludzi ma poczucie, iż współczesny świat jest zorganizowany w sposób, który sprzyja niepokojowi. A taka konstrukcja rzeczywistości wpływa na każdy aspekt naszego życia. Chodzi o to, żeby trzymać nas w szachu i nie pozwalać nam poddawać w wątpliwość tego, co się dzieje. Informacje płynące z mediów, decyzje polityczne, tempo życia i presja ekonomiczna tworzą wrażenie, iż strach stał się stałym elementem codzienności. Każdy się boi, konkretnych zagrożeń, utraty poziomu życia, tego, co pozostaje poza naszym wpływem. Pytanie brzmi: czy to przypadek, czy może pewne struktury rzeczywiście korzystają z tego, iż społeczeństwo żyje w napięciu? Kto na tym zyskuje, iż ciągle się obawiamy zamiast żyć odważnie i pełną piersią?

Strach jako narzędzie kontroli społecznej
Strach jest jednym z najsilniejszych ludzkich emocji. W psychologii społecznej od dawna wiadomo, iż ludzie przestraszeni są bardziej podatni na manipulacje. To pod wpływem strachu podejmujemy szybkie, impulsywne, niekoniecznie dobre decyzje. Często decyzji podjętych w ten sposób zwyczajnie po czasie żałujemy. Strach każe nam akceptować ograniczenia, które są na nas nakładane w imię bezpieczeństwa. Sprawia, iż rezygnujemy z części wolności oraz szukamy wsparcia oraz silnego przywództwa, kogoś, kto nas uchroni przed zagrożeniem.
Czy to znaczy, iż ktoś świadomie projektuje strach? I tak, i nie. Na pewno wiele osób ma świadomość, jak działają przestraszeni ludzie, dlatego systemy społeczne oraz medialne na strachu wprost żerują. Wykorzystując naturalne mechanizmy działania ludzkiej psychiki, przykuwają naszą uwagę i zmuszają do posłuszeństwa.
- Strach ogranicza naszą uwagę.
- Czyni podatnymi na manipulacje.
- Radykalizuje nas.
- Przyspiesza reakcję.
- Zwiększa ryzyko popełnienia błędu.
- Osłabia zdolność do krytycznego myślenia.
- Wzmacnia potrzebę szukania ludzi myślących podobnie do nas, grupowania się.
Media i logika sensacji
Nic tak nie sprzedaje się jak krew, łzy i…inne wydzieliny ludzkiego ciała. Brutalne, ale prawdziwie. Od kiedy istnieją media, od tego właśnie momentu karmi się nas sensacją. Im bardziej nieprawdopodobna informacja, tym lepiej, tym na dłużej przykuję uwagę odbiorców oraz wygeneruje konkretny zarobek. Skrajne emocje były i będą najskuteczniejszym sposobem zorganizowania sobie lojalnego widza.
Dlatego współczesne media skupiają uwagę odbiorcy właśnie w ten sposób, mówiąc o zagrożeniach, konfliktach, skandalach, katastrofach.
To nie jest jakiś odgórny spisek, podpisany niczym jako traktakt, ale efekt prawa ekonomii.
Strach się po prostu klika. A skoro się klika, to jest produkowany w nadmiarze, żeby zarobić. W efekcie powstaje wrażenie, iż świat jest bardziej niebezpieczny, niż jest w rzeczywistości. Gubią się naturalne proporcje. Nie ma bowiem zbyt wielu komunikatów o dobrych aspektach życia, jest mrok i zagłada.
Ostatnie lata tak mocno nadprodukowały „czarne scenariusze”, iż mnóstwo osób poczuło przesyt i w odruchu chronienia siebie wyłączyli telewizory, całkowicie z nich zrezygnowali, wyrzucili gazety i odklikali subskrypcje. Coraz częściej w obliczu nadmiaru produkcji strachu dla własnego zdrowia wyłączamy się ze świata, który nam się serwuje w mediach. Dzięki temu żyjemy spokojnie. O ile oczywiście mamy wystarczająco dużo determinacji, aby to zrobić…
Polityka i narracja niebezpieczeństwa
W historii wielokrotnie wykorzystywano lęk do budowania poparcia. Już od starożytności władza i strach szły ramię w ramię.
Narracje o zagrożeniach, tych wewnętrznych i zewnętrznych, pozwalają politykom osiągać swoje cele. Za pośrednictwem strachu politycy mobilizują elektorat, uzasadniają kontrowersyjne decyzje, kreują się na obrońców świata lub osoby, które muszą „zmienić” i „uporządkować świat”, aby obronić „bezbronnych obywateli”. W sytuacji zagrożenia zainteresowanie polityką rośnie, głos polityków jest wyraźny, co ma przełożenie w notowaniach.
Dla polityków paradoksalnie sytuacje zagrożenia to dobry wiadomość. Są one bowiem przedstawiane w sposób ich selektywny i emocjonalny. Niestety bazują na niewiedzy i poczucia zagubienia ludzi…I nie bardzo istnieją powody po stronie osób, które z tego faktu korzystają, aby nieświadomym ludziom te fakty uświadamiać.
Ekonomia niepewności
Strach działa również na poziomie gospodarczym. Wpływa na nasze konkretne decyzje, zamraża społeczeństwa i umożliwia długoletnie funkcjonowanie w złych warunkach. Ludzie żyjący w niepewności rzadziej protestują, częściej akceptują trudne warunki pracy, są bardziej podatni na konsumpcję kompulsywną (kupowanie „na pocieszenie”). Próbują sobie radzić, dlatego docelowo niestety żyją gorzej, ale pod wpływem chwili podejmują decyzje, które długofalowo im szkodzą.
Niektóre sektory wręcz rosną dzięki lękowi: dzieje się tak od branży ubezpieczeniowej po rynek suplementów i „cudownych rozwiązań”. Strach napędza branże zbrojeniową, medyczną, farmację, media, politykę, marketing, ubezpieczenia, inwestycje, szkolenia, branżę prawniczą...Tu naprawdę chodzi o ogromne pieniądze.
Na strachu można świetnie zarabiać. W tym przypadku w szczególny sposób działa prawo ekonomii.
Czy to celowe? Mamy się dzisiaj bać
Czy strach jest nam zatem wgrywany do mózgu w sposób celowo? To najtrudniejsze pytanie w tych rozważaniach. Mnóstwo ludzi twierdzi, iż tak. Chodzi o to, żebyśmy się bali, po to, żeby duże korporacje oraz władza karmili się naszymi lękami i czerpali z nich zyski.
Bardzo trudno wyłamać się systemowi, wyjść z matriksa i żyć świadomie, spokojniej…Boimy się, cierpimy, chorujemy, wydajemy, żyjemy niezdrowo i gwałtownie umieramy.
W tle naszego strachu media walczą o uwagę, politycy o władze, firmy o rynek, a my wszyscy jesteśmy tylko marionetkami, próbującym dojrzeć, co naprawdę się dzieje. Jednak spektakl, który widzimy jest tylko wycinkiem dużo większej gry, istotne rzeczy rozgrywają się bowiem za kulisami.
Skutek zarządzania strachem pozostaje podobny od tysiącleci. Decyzje zapadają „na górze”, a ludzie „na dole” niezmiennie walczą o przetrwanie…I im bardziej się boją, tym większą marionetką są w rękach tych, którzy na nich żerują.
Czy istnieje zatem rozwiązanie tej trudnej sytuacji, niezależnie od tego, czy strach jest nam serwowany w sposób świadomy i celowy czy też nie? Co robić, aby się nie dać?
Jak się chronić przed wdrukowywanym nam strachem?
Podstawa to oczywiście świadomość.
Świadomość tego, co robi z nami strach i jak bezbronni jesteśmy w jego obliczu. Tu potrzeba minimum wiedzy psychologicznej na początek.
Po drugie potrzeba krytycznego myślenia, którego niestety nas nie uczą w szkołach (przypadek? Skoro szkołami zarządzają politycy odgórnymi decyzjami – chyba nie).
Po trzecie powinniśmy świadomie korzystać z mediów, również społecznościowych i rozumieć, iż specjaliści robią wszystko, abyśmy od mediów byli uzależnieni. Detoks cyfrowy serwowany sobie w sposób systematyczny nie jest już awangardowym eksperymentem i chodzeniem pod prąd, jest po prostu koniecznością. Tu serio nie ma mowy o przesadzie. Kraje zachodnie, najbardziej świadome, w tym skandynawskie, już wprowadzają konkretne mechanizmy blokujące media społecznościowe dla młodych osób. Konsekwencje używania socjali są naprawdę złe. Nie tylko dla dzieci.
Co jeszcze można zrobić? Dobrze wybierać źródła, które nie bazują na emocjach. Czytać książki, wychodzić z domu, korzystać z zalet natury.
W całym planie ochrony przed strachem chodzi o wzmocnienie jednostek. Im bowiem silniejsze społeczeństwo, im bardziej niezależne i…także bogate, tym mniej podatne na strach i jego skutki.
Zakres zarządzania strachem jest jednak już tak szeroki i daleko idący, iż mnóstwo osób określa go jako wojnę, wojnę o nasze dusze, nasz spokój, nasze szczęście i…przyszłość. I właśnie tego najbardziej powinniśmy się bać, a nie ciągle na nowo definiowanych zagrożeń z zewnątrz. Największe zagrożenie mamy tuż pod nosem. Niestety jednocześnie najczęściej go nie widzimy…













