Czy twoja żona na pewno jest taka, jaką ją uważasz?
Arku, nie chciałem ci o tym mówić w dniu ślubu… W każdym razie, czy wiesz, iż twoja nowo poślubiona żona ma córkę? mój kolega z pracy przykuł mnie do fotela kierowcy tymi słowami.
Co masz na myśli? odmówiłem wiary w takie wieści.
Moja żona, gdy zobaczyła twoją Katarzynę na waszym ślubie, szepnęła mi do ucha:
„Ciekawe, czy pan młody wie, iż jego małżonka ma córkę w domu dziecka?”
Wyobrażasz sobie, Arku? O mało nie udusiłem się sałatką. Żona mówi, iż sama dokumentowała rezygnację z noworodka. Moja Kinga położna w szpitalu. Przypomniała sobie twoją Katarzynę przez znamię na jej szyi. Mówi też, iż Katarzyna nazwała córkę Zosia i dała jej swoje nazwisko chyba Kowalska. To było jakieś pięć lat temu kolega z ciekawością czekał na moją reakcję.
Siedziałem oszołomiony za kierownicą. Proszę bardzo, oto i nowina!
Postanowiłem sam wszystko wyjaśnić. Nie chciałem wierzyć w takie pogłoski. Oczywiście rozumiałem, iż Katarzyna nie jest naiwną osiemnastolatką wtedy miała trzydzieści dwa lata. Zanim się poznaliśmy, na pewno miała jakieś życie osobiste. Ale dlaczego miałaby porzucić własne dziecko? Jak można z tym żyć?
Dzięki moim znajomościom gwałtownie odnalazłem dom dziecka, w którym była Zosia Kowalska.
Dyrektor placówki przedstawił mi roześmianą dziewczynkę o promiennym uśmiechu:
Poznajcie, to nasza Zosia Kowalska zwrócił się do niej dyrektor ile masz lat, kochanie, powiedz panu.
Nie sposób było nie zauważyć jej zeza. Żal ścisnął mi serce. Już czułem, iż to moje dziecko, przytuliłem ją duszą. W końcu ta mała to córka mojej ukochanej! Babcia zawsze powtarzała:
Dziecko, choć krzywe, dla rodziców cud.
Zosia śmiało podeszła bliżej:
Cztery latka. Ty jesteś mój tatuś?
Zawahałem się. Co odpowiedzieć dziecku, które w każdym mężczyźnie widzi ojca?
Zosiu, porozmawiajmy. Chciałabyś mieć mamę i tatę? głupie pytanie, ale już chciałem ją zabrać do domu.
Tak! Zabierzesz mnie? Zosia spojrzała na mnie pytająco i bystro.
Zabiorę, ale trochę później. Poczekasz, króliczku? miałem ochotę się rozpłakać.
Poczekam. Nie oszukasz? Zosia stała się poważna.
Nie oszukam pocałowałem ją w policzek.
W domu opowiedziałem wszystko żonie.
Katarzyno, nie obchodzi mnie, co było przede mną, ale Zosię trzeba zabrać jak najszybciej. Adoptuję ją.
A mnie spytałeś? Czy ja chcę tej dziewczynki? Do tego jeszcze zezuje! Katarzyna podniosła głos.
To twoja córka! Zrobię Zosi operację oczu. Wszystko się ułoży. To cudowne dziecko zszokowała mnie jej postawa.
W końcu niemal siłą przekonałem Katarzynę do adopcji.
Minął rok, zanim zabraliśmy Zosię do domu. Często ją odwiedzałem. Przez ten czas zaprzyjaźniliśmy się. Katarzyna wciąż nie chciała dziecka i próbowała przerwać procedurę. Udało mi się ją przekonać.
Wreszcie nadszedł dzień, gdy Zosia przekroczyła próg naszego mieszkania. Wszystko ją zachwycało. niedługo okuliści poprawili jej wzrok bez operacji.
Córka stała się podobna do matki. Byłem szczęśliwy. W mojej rodzinie były dwie piękne kobiety żona i córka.
Przez prawie rok Zosia nie mogła się nasycić. Ciągle chodziła i spała z paczką ciastek. Nie dało się jej tego zabrać. Katarzynę to irytowało, mnie dziwiło.
Starałem się scalać rodzinę, ale… Żona nigdy nie pokochała córki. Kochała tylko siebie jak zatwardziałe „ja”.
W naszym związku rosły konflikty. Źródłem wszystkich kłótni była Zosia.
Po co wpuściłeś do nas tę dziką? Nigdy nie będzie normalna! krzyczała żona.
Kochałem Katarzynę, nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Choć mama mówiła:
Synu, to twoja sprawa, ale widzieliśmy Katarzynę z innym mężczyzną. Nie będziesz z nią szczęśliwy. Jest fałszywa i przewrotna. Ciężko ją zrozumieć.
Gdy kochasz, nie widzisz wad. Katarzyna była moim ideałem. Pęknięcie poczułem, gdy Zosia pojawiła się w naszym domu.
Otworzyła mi oczy na prawdę o mojej rodzinie. Zszokowała mnie obojętność żony.
Pewnego dnia przyjaciel poradził:
Słuchaj, stary, jeżeli chcesz ocenić kobietę, zmierz ją krawieckim metrem.
Żartujesz? zdziwiłem się.
Zmierz biust, talię, biodra. W ten sposób się odkochasz jakby się ze mnie naigrywał.
Postanowiłem spróbować.
Katarzyno, chodź, zmierzę cię zawołałem.
Żona zdziwiła się:
Spodziewać się nowej sukienki?
Tak uroczyście mierzyłem jej wymiary.
Eksperyment się skończył. Dalej ją kochałem. Pośmialiśmy się z rad przyjaciela.
Wkrótce Zosia zachorowała. Miała gorączkę, kaszlała. Wszędzie chodziła za Katarzyną z lalką Mają. Cieszyłem się, iż zamiast ciastek trzymała lalkę.
Uwielbiała ją przebierać. Teraz lalka była naga Zosia była za słaba, by ją ubrać. Katarzyna krzyknęła:
Dość tego jęczenia! Nie mogę mieć spokoju! Idź spać!
Zosia przytuliła lalkę i płakała. Nagle żona wyrwała ją dziecku, podbiegła do okna i wyrzuciła zabawkę.
Mamo, to moja ukochana lalka! Zmarznie! Mogę ją zabrać? Zosia rzucała się do drzwi.
Pobiegłem po lalkę. Akurat windy nie było. Zbiegłem z ósmego piętra. Lalka wisiała na drzewie do góry nogami. Wyciągnąłem ją, otrzepując śnieg. Topniejące płatki na jej twarzy wyglądały jak łzy. Wchodząc po schodach, myślałem, iż zaraz eksploduję.
Postępek Katarzyny był niewytłumaczalny. Wszedłem do pokoju Zosi. Klęczała przy łóżku, zasnęła. Położyłem lalkę obok niej.
Katarzyna spokojnie czytała w














