Czy twoja żona jest naprawdę taka, jaką ją uważasz?
Krzysztofie, nie chciałem ci tego mówić w dzień ślubu Więc, czy wiesz, iż twoja świeżo poślubiona żona ma córkę? mój kolega z pracy przykuł mnie do fotela kierowcy swoimi słowami.
Co masz na myśli? odmówiłem wiary w takie wieści.
Moja żona, gdy zobaczyła twoją Kingę na waszym weselu, szepnęła mi do ucha:
Ciekawe, czy pan młody wie, iż jego wybranka ma córkę w domu dziecka?
Wyobrażasz sobie, Krzysztofie? Omal nie zadławiłem się sałatką. Żona mówi, iż sama dokumentowała rezygnację z noworodka. Moja Jolanta jest położną w szpitalu. Pamięta twoją Kingę dzięki znamię na jej szyi. Mówi też, iż Kinga nazwała córkę Zuzanna i dała jej swoje nazwisko, chyba Kowalska. To było jakieś pięć lat temu. Kolega czekał z zaciekawieniem na moją reakcję.
Siedziałem oszołomiony za kierownicą. Proszę bardzo oto nowina!
Postanowiłem się sam wszystkiego dowiedzieć. Nie chciałem wierzyć w takie plotki. Oczywiście, rozumiałem, iż Kinga nie jest naiwną osiemnastolatką wtedy miała trzydzieści dwa lata. Zanim się poznaliśmy, na pewno miała swoje życie. Ale dlaczego miałaby porzucić własne dziecko? Jak można z tym żyć?
Dzięki znajomościom gwałtownie odnalazłem dom dziecka, w którym była Zuzanna Kowalska.
Dyrektor placówki przedstawił mi wesołą dziewczynkę z promiennym uśmiechem:
Poznaj naszą Zuzię Kowalską zwrócił się do niej dyrektor. Ile masz lat, powiedz panu?
Nie dało się nie zauważyć, iż dziewczynka zezowała. Żal ścisnął mi serce. Już czułem, iż to moje dziecko, przytuliłem ją duszą. W końcu ta mała to córka ukochanej kobiety! Babcia mawiała:
Dziecko, choć krzywe, to dla rodziców cud.
Zuzia śmiało podeszła bliżej:
Cztery latka. Ty jesteś moim tatusiem?
Zaniemówiłem. Co odpowiedzieć dziecku, które w każdym mężczyźnie widzi ojca?
Zuziu, porozmawiajmy. Chciałabyś mieć mamę i tatę? głupie pytanie, ale tak bardzo chciałem ją przytulić i zabrać do domu.
Tak! Zabierzesz mnie? Zuzia patrzyła na mnie pytająco i bystro.
Zabiorę, ale trochę później. Poczekasz, króliczku? łzy napływały mi do oczu.
Poczekam. Nie oszukasz? Zuzia stała się poważna.
Nie oszukam pocałowałem ją w policzek.
W domu opowiedziałem wszystko żonie.
Kinga, nie obchodzi mnie, co było przede mną, ale Zuzię trzeba jak najszybciej zabrać. Oficjalnie ją adoptuję.
A mnie spytałeś? Czy ja chcę tej dziewczynki? Do tego jeszcze zezuje! Kinga podniosła głos.
To twoja córka! Zrobimy Zuzi operację oczu. Wszystko się naprawi. To wspaniałe dziecko zaskoczyła mnie postawa żony.
Ostatecznie niemal na siłę przekonałem Kingę do adopcji.
Musieliśmy czekać rok, zanim zabraliśmy Zuzię do domu. Często ją odwiedzałem. Przez ten czas zaprzyjaźniliśmy się. Kinga wciąż nie pałała miłością do dziecka i choćby chciała przerwać proces adopcyjny. Nakłoniłem ją, byśmy dokończyli formalności.
Wreszcie nadszedł dzień, gdy Zuzia przekroczyła próg naszego mieszkania. Wszystko ją zachwycało, choćby rzeczy, na które my nie zwracaliśmy uwagi. niedługo specjaliści poprawili jej wzrok zajęło to półtora roku. Cieszyłem się, iż nie potrzebowała operacji.
Córka stała się podobna do Kingi jak dwie krople wody. Byłem szczęśliwy w mojej rodzinie były dwie piękne kobiety.
Przez prawie rok po opuszczeniu domu dziecka Zuzia nie mogła się nasycić. Zasypiała z paczką ciastek w ręku. Nie potrafiłem jej tego odebrać. Dziecko wciąż czuło głód. Kingę to irytowało, mnie dziwiło.
Starałem się zjednoczyć rodzinę, ale niestety Żona nigdy nie pokochała córki. Kinga kochała tylko siebie, swoje ego jak zamrożone przywiązanie do słowa ja.
W naszym związku pojawiły się kłótnie, nieporozumienia, bolesne konflikty. Wszystkie gniewy dotyczyły Zuzi.
Po co wpuściłeś do naszego domu tę dzikus















