**Dziennik, 15 maja**
„Zostawiła mi córeczkę?” – Przerażająca myśl sprawiła, iż Weronikę oblał gorąc. – „Nie, to niemożliwe. Na pewno wróci.”
Weronika wróciła z pracy i znalazła na stole krótką notatkę od córki. Ich relacje z Magdą były burzliwe, ale nie spodziewała się, iż córka po prostu ucieknie z domu. Odczytywała wiadomość raz po raz, znała ją na pamięć, a jednak wciąż miała wrażenie, iż coś przeoczyła, iż nie zrozumiała wszystkiego.
Noc była koszmarem. Poduszka wydawała się zbyt twarda, kołdra za ciężka, a w pokoju było duszno. Płakała, toczyła w głowie nieskończone rozmowy z Magdą, przypominała sobie ich kłótnie, te nieliczne chwile szczęścia…
W końcu, wyczerpana, wstała i usiadła przy biurku, zapalając lampkę. Notatka leżała na wierzchu dokumentów, pognieciona od ciągłego przewracania w dłoniach.
Po raz setny przeczytała uważnie słowa córki. Nie, wszystko było jasne. Wydawało się, iż słyszy choćby jej zirytowany, pełen wyrzutu głos.
„Mam dość twojej kontroli… Jesteś zbyt surowa… Chcę żyć po swojemu. Jestem dorosła… I tak byś mnie nie puściła, więc wychodzę, kiedy cię nie ma. Ze mną wszystko w porządku. Nie jestem sama. Nie szukaj mnie. Nie wrócę…”
Brak wstępu, brak podpisu. „A co ze mną?” – pytała w myślach Weronika, jakby Magda mogła ją usłyszeć. – „A jeżeli coś mi się stanie? choćby nie masz gdzie dać znać. Nic cię nie obchodzi, co będzie ze mną?”
Magda pewnie miała swoje racje. Ale ona, matka, chciała tylko, żeby córka zdobyła wykształcenie, dobrą pracę, żeby przypadkowe uczucie czy nieplanowana ciąża nie zniszczyły jej przyszłości. Czy istnieją matki, które pozwalają dzieciom na wszystko?
Sama wyszła za mąż jako studentka i pamiętała, jak miłość i namiętność gwałtownie wyparowały, nie wytrzymały próby biedy, ciasnego pokoju w akademiku, chaosu i zmęczenia.
A gdy urodziła się Magda, zrobiło się jeszcze trudniej. Ona i mąż, równie młody i zagubiony, przestali się rozumieć, kłócili się nonstop. Może mama miała rację, może powinna była wtedy zrobić aborcję? Ale Weronika wierzyła, iż ich miłość przetrwa wszystko. Naiwna dziewczyna.
Po trzech miesiącach rozwiodła się. Wzięła urlop dziekański i wróciła do rodziców. Ku jej zdziwieniu, mama od razu pokochała wnuczkę, choć wcześniej namawiała na aborcję. Pozwoliła choćby Weronice wrócić na studia, sama zajmując się Magdą i rozpieszczając ją bezgranicznie.
Dopóki żyli rodzice, Weronika nie znała trosk. Mama zawsze pod ręką, dziecko pod opieką. Po studiach dwa lata uczyła angielskiego w szkole, potem znalazła pracę jako tłumaczka.
Ale w życiu osobistym pech nie odstępował. Mama powtarzała, żeby szukała dojrzałego, ustabilizowanego mężczyzny. Ale trafiała albo na żonatych, oferujących jedynie rolę kochanki, albo na rozwodników, którzy wszystko oddali byłym żonom i szukali tylko „przystani”. Bała się związać z takimi mężczyznami.
Gdy odeszli rodzice, została tylko z córką. Magda była wszystkim, co miała. Całe siebie oddała tej jednej osobie. A okazało się, iż córka wcale tego nie chciała. Rozpieszczona przez babcię, uważała matkę za zbyt wymagającą. Marzyła nie o nauce i karierze, ale o wolności. I dziś właśnie odeszła…
„Poczekam. Co mi innego pozostaje? Kiedyś wrócisz. Jestem matką, kocham cię i wybaczę. Tylko niech nic złego ci się nie stanie…” WWeronika westchnęła głęboko, zgasiła lampkę i położyła się spać, wiedząc, iż choć życie bywa brutalnie niesprawiedliwe, miłość matki nigdy nie ustaje.