W małym miasteczku na Podkarpaciu, gdzie stare drewniane domy skrywają ciepło rodzinnych opowieści, moje życie naznaczone było zdradą, której nie potrafiłem wybaczyć. Ja, Krystyna, wychowywałam się bez ojca, a w wieku ośmiu lat straciłam także matkę – nie fizycznie, ale duchowo. Wybrała nowego męża, zostawiając mnie pod opieką babci i dziadka. Po latach prawda o jej decyzji złamała mi serce, a teraz ona chce wrócić do mojego życia, jakby nic się nie stało.
Moja mama, Ewa, urodziła mnie, gdy miała już ponad trzydzieści lat. Myślała, iż miłość i małżeństwo ją ominęły, ale los był innego zdania. Gdy skończyłam osiem lat, w jej życiu pojawił się mężczyzna, Andrzej. Byłam za mała, by zrozumieć, co się dzieje, ale niedługo mama wyprowadziła się do niego, a mnie zostawiła z babcią i dziadkiem. To oni stali się moimi prawdziwymi rodzicami, dając mi troskę i miłość. Mama mieszkała w sąsiedniej dzielnicy, ale odwiedzała rzadko – dzwoniła raz w tygodniu, czasem przyjeżdżała. Jej chłód bolał, ale się przyzwyczaiłam.
Zawsze byłam wdzięczna babci i dziadkowi. Nie porzucili mnie, dali mi dom, ciepło i pewność siebie. Dziadek pracował aż do emerytury, babcia szyła i dziergała, tworząc dla mnie piękne rzeczy. Nosiłam jej sukienki i swetry, czując się wyjątkowo. Babcia zawsze powtarzała: „Wzięłam cię, żebyś nie musiała żyć z ojczymem. Ma złe oczy, nie jest dobrym człowiekiem”. Wierzyłam jej, ale prawda, którą poznałam lata później, okazała się jeszcze straszniejsza.
Gdy miałam ponad dwadzieścia lat, babcia otworzyła mi oczy. Andrzej postawił mamie ultimatum: albo on, albo ja. Ewa wybrała jego. Myślała, iż w jej wieku to ostatnia szansa na szczęście, i miała nadzieję, iż Andrzej z czasem mnie zaakceptuje. Ale się nie zmienił. Mama poświęciła mnie dla mężczyzny, który nie chciał dzielić jej z nikim. Ta prawda wbiła się w serce jak nóż. Nie mogłam pojąć, jak matka może porzucić własną córkę dla obcego człowieka.
Minęły lata. Mama żyła z Andrzejem, nie mieli wspólnych dzieci. Ja zostałam z babcią i dziadkiem i było mi z nimi dobrze. Ich miłość goiła moje rany, a choćby cieszyłam się, iż wszystko potoczyło się właśnie tak. Ale los znów wystawił mnie na próbę. Babcia i dziadek odeszli, zostawiając mi swoje dwupokojowe mieszkanie w Rzeszowie. Mieszkałam w nim od ósmego roku życia, to był mój dom. Mamie nic nie zapisali – pewnie nie wybaczyli jej zdrady.
Ostatnio mama znalazła się w rozpaczliwej sytuacji. Andrzej zmarł, ale nie przepisał na nią domu. Jego synowie z pierwszego małżeństwa, z którymi prawie się nie widywał, odziedziczyli nieruchomość. Jeden z nich zadzwonił do Ewy i oznajmił, iż dom wystawiają na sprzedaż. Mama została bez dachu nad głową. I wiecie, do kogo się zwróciła? Do mnie. Oświadczyła, iż chce się wprowadzić do mojego mieszkania, bo mam „dużo miejsca”.
Byłam w szoku. Moje życie właśnie zaczynało się układać. Spotykam się z mężczyzną, Piotrem, i planujemy wspólną przyszłość. Przyjąć mamę, która porzuciła mnie w dzieciństwie, nie chcę. Nic mi nie dała poza bólem i poczuciem odrzucenia. Nie czuję się zobowiązana. Ale jej przyjaciele zaczęli do mnie dzwonić, oskarżając mnie o brak serca. „Jak możesz zostawić matkę samą? – krzyczeli. – Nie masz sumienia!” Ich słowa ciążyły jak kamień, ale nie mogłam zapomnieć, co ona zrobiła.
Jestem rozdarta. Czasami myślę o babci – co by zrobiła? Była moim drogowskazem, uczyła mnie dobra, ale nie znosiła niesprawiedliwości. Może powinnam wpuścić mamę, dać jej szansę? Ale za każdym razem, gdy wspominam jej wybór, czuję, jak wzbiera we mnie gniew. Wybrała obcego mężczyznę zamiast własnej córki, a teraz, gdy nie ma gdzie się podziać, przypomniała sobie o mnie. To niesprawiedliwe.
Moja dusza krzyczy z bólu i żalu. Chcę budować własne życie, kochać, być szczęśliwa, ale cień przeszłości nie odpuszcza. Czy powinnam czuć się winna, iż chronię swój spokój? Czy może powinnam wybaczyć, by uwolnić się od tego ciężaru? Stoję na rozdrożu, a każda droga wydaje się nie do zniesienia. Mama, która mnie porzuciła, teraz prosi o pomoc, ale jej zdrada wciąż pali jak otwarta rana.