Bagatelizują choroby
"Myślałam, iż pandemia czegoś nauczyła ludzi, ale chyba byłam w olbrzymim błędzie. Po długich miesiącach obostrzeń, maseczek, zasad i nakłaniania do odpowiedzialności społecznej, ludzie przez cały czas mają innych w głębokim poważaniu. Szczególnie widać to w szkołach i przedszkolach. Rodzice wciąż katar, gorączkę, wymioty, a choćby ospę czy COVID-19 traktują jak przypadkowe kichnięcie.
Ostatnio córka wraca z przedszkola i opowiada niczym anegdotę, iż rodzice kolegi mają COVID-19. Początkowo sobie pomyślałam, faktycznie teraz więcej zachowań, mogli całą rodziną złapać. Jednak kolejnego dnia dowiedziałam się, iż chłopiec chodzi do przedszkola. Myślę sobie: no może zdrowy i dziadkowie się zajęli na czas choroby rodziców. Choć wzbudziło to mój niepokój, bo przecież 'mógł złapać' od rodziców. Na tyle temat nie dawał mi spokoju, iż postanowiłam podpytać wychowawczynię, o co chodzi.
Zero odpowiedzialności
Wychowawczyni tylko wzruszyła ramionami. 'No co mam pani powiedzieć, od trzech lat się z tym borykamy. Rodzice chorzy, a dziecko przychodzi do przedszkola. Teraz to już choćby nie dopytujemy, kto je przyprowadził. Choć mama i tata się wysilają, by nie wyszło na jaw, to jednak dzieci i tak zawsze zdradzają, iż to właśnie ten chory rodzic rano był w przedszkolu. Choć opiekun to i tak pół biedy. Przychodzą i dzieci z pozytywnym testem (jak same twierdzą). Tyle iż my jedyne, co możemy, to tylko prosić o rozwagę i zdrowy rozsądek. Bo ani w pandemii nic nie mogłyśmy z tym nic zrobić, ani teraz nie mamy na to wpływu'.
Wiecie, co załamałam się, bo do kompletu podawania syropku na gorączkę w samochodzie pod przedszkolem, udawania, iż katar pojawił się w szatni, dochodzą coraz poważniejsze ściemy na temat zdrowia.
Już choćby nie chodzi o sam COVID-19, ospę, czy inną chorobę, ale o to usilne uczenie dzieci, by nie zdradzały rodzinnego sekretu, jakim jest choroba. 'Oj właśnie kaszlnęłaś', 'Nie mów w przedszkolu, iż mama na koronowirusa', 'tata da teraz syropek i to będzie nasza tajemnica', 'zrobimy test, ale nie chwalimy się tym w przedszkolu'...
Ludzie! Czy choć raz zastanowiliście się, czego wy tak naprawdę uczycie własne dzieci??".
Rodzice kłamią bez oporów
To, o czym pisze nasza czytelniczka, jest mocno niepokojące i niestety wygląda na to, iż bardzo prawdziwe, choć opiera się głównie na słowach "zbyt" prawdomównych dzieci. Niedawno w JAMA Network Open opublikowano wyniki ankiet, jakie przeprowadzono wśród amerykańskich rodziców.
Z udzielonych odpowiedzi wynika, iż aż 24 proc. (63 z 263) respondentów nie powiedziało innym, iż ich dziecko ma COVID-19. Co więcej, 21,1 proc. (67 z 218) rodziców pozwoliło swoim dzieciom na złamanie zasad kwarantanny lub izolacji. I zgadnij, jaki jest najczęściej podawany powód? "Wolność osobista".
Inna ankieta przeprowadzona przez naukowców wśród rodziców w sieci w 2021 roku wykazała, iż 10,1 proc. (47 z 464) respondentów powiedziało innym, iż ich dzieci zostały zaszczepione przeciwko COVID-19, podczas gdy ich dzieci tak naprawdę nie przyjęły szczepionki. Co ciekawe, kłamstwa na temat szczepień działały w obie strony. 12,2 proc. (23 ze 189) respondentów powiedziało innym, iż ich dzieci nie zostały zaszczepione, podczas gdy faktycznie otrzymały szczepionkę COVID-19.
Czy to oznacza, iż presja społeczna jest tak olbrzymia, iż przestajemy myśleć o społecznej odpowiedzialności i prawdomówności? A może chodzi tylko o wygodę i czubek własnego nosa? Bo przecież ten sposób działania dotyczy nie tylko koronawirusa.
Owszem, są choroby, którymi można zarazić się, zanim pojawią się objawy, jednak puszczanie chorego dziecka z premedytacją do szkoły i przedszkola, a do tego nakłanianie go do kłamania? Choć brzmi absurdalnie, jak się okazuje, stało się niestety dość powszechną praktyką.