Z wilgotnych dłoni otrząsnęła wodę, jęcząc z bólu, i podążyła, by otworzyć drzwi.

twojacena.pl 1 godzina temu

Otarła mokre dłonie, wzdychając ciężko, i ruszyła ku drzwiom.

Helena Kowalska obtarła wilgotne ręce, stęknęła z wysiłku i podeszła, by otworzyć. Dzwonili cicho, ale już po raz trzeci. Myła właśnie okno w kuchni, więc nie od razu usłyszała. Za drzwiami stała młoda dziewczyna ładna, ale blada i wyczerpana.

Pani Heleno, słyszałam, iż może Pani wynająć pokój?
A to ci dopiero! Znów sąsiedzi kogoś nasłali! Nigdy nikomu nie wynajmowałam.
Mówili mi, iż ma Pani trzy pokoje…
No i co z tego? Nie przywykłam dzielić domu z obcymi.
Przepraszam… Powiedziano mi, iż jest Pani osobą pobożną, więc pomyślałam…

Dziewczyna odwróciła się, walcząc ze łzami, i zaczęła schodzić po schodach. Jej ramiona drżały.

Wracajże, dziecko! Przecież cię nie przepędzam! Młodzi teraz zaraz w płacz. Chodź, pogadamy. Jak ci na imię? Możemy mówić po imieniu?
Kinga.
„Królewska”, znaczy się. Ojciec pewnie z wojska?
Nie miałam ojca. Wychowałam się w domu dziecka. Matki też nie znałam. Znaleźli mnie w klatce schodowej i oddali na policję. Miałam wtedy ledwie miesiąc…
Oj, losie… Chodź, herbatę ci zagotuję. Głodna jesteś?
Nie, kupiłam drożdżówkę.
Drożdżówkę! Młodość myśli, iż żołądek ze stali! Siadaj, zupa pomidorowa jeszcze ciepła. I herbatę z cytryną zrobimy. Mąż pięć lat temu odszedł, a ja wciąż gotuję za dużo. Zjemy, a potem pomożesz mi dokończyć okna.
Pani Heleno, czy mogłabym coś innego? Zawroty mam, boję się spaść z parapetu… Jestem w ciąży.
O, mój Boże! Tylko tego brakowało. Mówię otwarcie to dziecko ślubne?
Dlaczego od razu nieślubne? Jestem mężatką. Krzysiek też z domu dziecka. Wzięli go do wojska, ale na przepustkę przyjechał. A gospodyni, jak się dowiedziała, iż spodziewam się dziecka, od razu nas wyrzuciła. Dała tydzień na wynos. Mieszkaliśmy niedaleko… Sami widzicie, jak to wygląda.
No tak… Cóż, może przenocujesz u mnie? Łóżko Sławka przeniesiemy do drugiego pokoju. Pieniędzy nie bierz, choćby nie zaczynaj. Idź po rzeczy.
Niedaleko mam. Wszystko, co mamy z Krzyśkiem, jest w torbie pod bramą. Tydzień minął, więc już kilka domów obeszłam…

I tak zostały we dwie… Kinga kończyła kurs krawiecki. Helena Kowalska od lat była na rencie po wypadku w zakładzie, więc siedziała w domu, robiła koronkowe serwety, dziecięce czapeczki i sprzedawała je na targu. Jej wyroby były misternie wykonane ażurowe jak pajęczyna, znikały w mgnieniu oka. Pieniędzy starczało, zwłaszcza iż w lecie sprzedawały warzywa z ogródka. W soboty pracowały razem, w niedziele Helena szła na mszę, a Kinga zostawała w domu, czytała listy od Krzyśka i odpisywała. Do kościoła chodziła rzadko, nie była przyzwyczajona. Narzekała często na bóle pleców i zawroty głowy.

Pewnej soboty przyrządzały ziemię pod zimę. Kinga gwałtownie się męczyła, więc ciocia Hela kazała jej iść do domu, odpocząć i posłuchać starych płyt, które zbierała z mężem. Tego dnia, po pracy, i ona poszła się zdrzemnąć. Helena paliła suche gałęzie i wpatrywała się w ogień, gdy nagle usłyszała krzyk: „Mamo! Mamusiu! Chodźcie szybko!” Zapominając o bolących kolanach, pobiegła do domu. Kinga krzyczała, trzymając się za brzuch. Sąsiad zabrał je starym „Warszawą” do szpitala. Kinga jęczała: „Mamo, boli! Ale to za wcześnie, dopiero w połowie stycznia powinnam rodzić! Mamo, módlcie się za mnie!” Helena płakała, szepcząc modlitwy.

Ze szpitala zadzwonili rano: „Córka zdrowa, tylko musi poleżeć. Hemoglobina niska. Niech dużo odpoczywa.”

Gdy Kinga wróciła do domu, rozmawiały do późna. Mówiła tylko o Krzyśku.

Nie jest taki jak wszyscy. Też sierota. Zawsze trzymaliśmy się razem. To więcej niż miłość… Chcecie zobaczyć jego zdjęcie? O, tutaj, drugi z lewej.

Przystojny… skłamała Helena. Ostatnio powinna była zmienić okulary. Na zdjęciu stało kilku żołnierzy, ale obraz był zamazany.

Ciociu Helu, dlaczego w ogrodzie nazwałam was mamą?
W domu dziecka tak mówiliśmy do wszystkich. Oduczyłam się, ale jak się boję, wracam do tego… Przepraszam.
Ach tak… Helena westchnęła z rozczarowaniem.

A wy? Dlaczego nie ma zdjęć waszego męża? Nie mieliście dzieci?
Miałam synka, ale umarł, nim skończył rok. Po wypadku nie mogłam już mieć dzieci. Mąż był dla mnie jak dziecko rozpieszczałam go. Gdy odszedł, schowałam wszystkie zdjęcia. Choć wierzę, to patrząc na nie, tylko płakałam. Teraz modlę się za niego. Kinga, pokaż to zdjęcie Krzyśka powiększymy i postawimy w ramce.

W Wigilię ubierały choinkę i czekały na pierwszą gwiazdę. Kinga wierciła się, trąc plecy.

Coś cię gnębi, dziecko. Dlaczego tak się kręcisz?
Ciociu, wezwijcie karetkę. Chyba rodzę.
Co ty pleciesz? Miałaś rodzić za tydzień!
Musiałam się pomylić. Dzwonić, już nie wytrzymam…

Siódmego stycznia, w święto Trzech Króli, Kinga urodziła dziewczynkę. Helena wysłała telegram do młodego ojca.

Styczeń upłynął na zmaganiach z niemowlęciem. Kinga, za zgodą Krzyśka, nazwała córeczkę Kasią. Helena płakała ze wzruszenia. Mała dawała im radość, ale i bezsenne noce raz kolka, raz pleśniawki. ale były to szczęśliwe trudy.

Pewnego dnia Helena wróciła z targu i spotkała Kingę z wózkiem.

Jeszcze się przejdziemy, dobrze?
Idźcie z Bogiem, a ja obiad zacznę.

W domu Helena zobaczyła na stole zdjęcie w ramce twarz jej męża, młodego i uśmiechniętego. Uśmiechnęła się: „Znalazła w końcu. Ale wybrała jego młode lata…”

Gdy

Idź do oryginalnego materiału