Dobrze, zróbmy test DNA uśmiecham się do teściowej. Niech i pan sprawdzi, czy naprawdę jest ojcem naszego syna…
Coś Artur nie wygląda na nas mówi, gdy wchodzimy do mieszkania po wypisie ze szpitala po porodzie.
Stoję w drzwiach z torbą w ręku. Czy naprawdę postanowiła rozpocząć tę sprawę właśnie teraz?
Katarzyno, wystarczy łagodnie przerywa jej mąż, Wojciech Nowak, i odprowadza ją do innego pokoju, rzucając na mnie współczujące spojrzenie.
Zostaję sama z Arturem. Nie wygląda? patrzę na synka: jasne włosy, niebieskie oczy, mały nosek. Przypomina dokładnie mojego dziadka z młodości. Muszę poprosić mamę o stare zdjęcia, żeby porównać.
Z rozmyślań wyłania się głos mamy z balkonu. Rozmawia przez telefon z ojcem, co widać po tonie:
Masz wnuka, a ty choćby nie przyjdziesz!
Odrzuca słuchawkę z gniewem, a gdy mnie zauważa, wzdycha:
Przepraszam, Kasiu, popsułam ci dzień. Liczyłam, iż twój tata przyjdzie, ale choćby wnuk go nie odciąga od butelki.
Nic nie szkodzi, mamo przytulam ją. To nie twoja wina.
Wieczorem przy świątecznym stole gromadzą się najbliżsi. Teściowa ledwie powstrzymuje niezadowolenie, ale mąż i syn, Maksymilian, starają się rozluźnić atmosferę. Gdy goście odchodzą, Maks przytula mnie:
Dziękuję ci za naszego syna.
Czas leci szybko. Pierwsze kroki, pierwsze słowa, bezsenne noce. Kupujemy mieszkanie w Warszawie, wymieniamy samochód, Artur chodzi do przedszkola w Mokotowie.
Boję się szkoły wyznaję mężowi. Te zebrania, ten natłok rozmów
Wszystko będzie w porządku uspokaja mnie.
Spokój przerywa teściowa. Na naszym domku letnim w Mazurach zaczyna zachowywać się coraz dziwniej: unika Artura, patrzy na niego z chłodną nieufnością.
Spójrz na niego syczy, kiedy razem myjemy naczynia. Rudawy, w łysie Jesteś pewna, iż to dziecko Maksa?
A czy wy jesteście pewni, iż pan Wojciech jest ojcem waszego syna? wykrzykuję.
Ona zastyga.
Jak śmiesz!
A wy? prowadzę się gwałtownie z domu, zbieram rzeczy i razem z Arturem jadę do domu.
Następnego dnia oddajemy próbkę do laboratorium. Wynik nie zaskakuje Artur jest naprawdę naszym synem. Nie mówię nikomu, odkładam dokument do torby.
Teściowa nie daje za wygraną. Na urodzinach Wojciecha znów podnosi temat:
U siostry wnuka to kopia babci! A u nas? wskazuje z pogardą na Artura.
Cicho wyciągam wynik i przyciskam mu pod nos:
Proszę, przeczytajcie. Wasze podejrzenia to pomyłka. Może teraz zajmiecie się swoimi szkieletami w szafie?
Jej twarz blednie.
Kilka dni później Maks wraca do domu, załamany.
Kasiu siada na podłodze, trzymając ręce przy głowie. Zrobiliśmy test z ojcem. Okazało się iż nie jest mi biologicznym ojcem.
Objął go, nie znajdując słów.
Później przychodzi Wojciech.
Składam pozew o rozwód z Broniszlawa mówi stanowczo. Ale ty, Maksymilianie, zawsze będziesz dla mnie synem. Krew nie ma znaczenia.
Maks płacze, obejmując go.
Tak nasza rodzina przechodzi ten cios. Teściowa zostaje sama, a my, ku naszemu zdziwieniu, stajemy się silniejsi.
Minęło pół roku od rozwodu Wojciecha z Bronisławą. Życie zdaje się stabilizować: Maks stopniowo odsuwa się od zdrady matki, Artur spędza weekendy z dziadkiem i tatą, a ja nie drżę przy każdym dzwonku.
Pewnego wieczoru, gdy zmywam naczynia, dzwoni nieznany numer.
Katarzyno? chropowaty głos brzmi niepewnie. To twój kolega ze szkoły.
Łyżka upada z hukiem do zlewu.
Szymon? nie widziałam go od dziesięciu lat, od kiedy przeprowadziliśmy się do wielkiego miasta.
Musimy się spotkać. To ważne.
O co chodzi?
To o twoją teściową.
Spotykamy się w małej kawiarni przy parku.
Bronisława mnie szukała mówi, kręcąc szklankę wody. Twierdziła, iż Artur jest moim synem, bo jest tak rudy jak ja. I proponowała pieniądze.
Co?!
Była przekonana, iż że między nami coś było czerwieni się.
Boże, ona jest chora! krzyczę. Myślała naprawdę, iż urodziłam cię!
Szymon przytakuje. Wiedziałem, iż kiedyś mu się spodobało, i iż ciężko przeżył mój ślub, choćby sięgał po alkohol.
Nie zgodziłem się na testy. Powiedziałem, iż to nieprawda nie mogę pomóc dziecku. I choć wciąż cię kocham, nie zniszczę twojej rodziny.
Drżą mi ręce. Widać, iż teściowa nie tylko podejrzewała budowała bolesne schematy, by mnie poniżyć.
W domu opowiadam wszystko Maksowi. Blada twarz przyjmuje:
Więc kłamała nie tylko ojcu Chciała zniszczyć i naszą rodzinę.
Następnego dnia Wojciech wdziera się do domu, roztrzaskując drzwi:
Bronisława wniosła sprawę do sądu! Żąda połowy domku letniskowego!
Na jakiej podstawie? wybucha Maks.
Mówi, iż nie ma co żyć. Ma niską emeryturę i chce sprzedać działkę.
Wieczorem dzwoni Bronisława, po raz pierwszy od wielu miesięcy.
Szczęśliwi? jej głos drży nienawiścią. Zniszczyliście rodzinę, a teraz kończycie. To ty wszystko popsułaś, podła!
Kłamałaś mężowi! Unikałaś wnuka! wykrzykuję.
Artur nigdy nie będzie moim wnukiem syczy i odkłada słuchawkę.
Tydzień później przychodzi list od jej adwokata: żąda zakazu kontaktów Wojciecha z Arturem, twierdząc, iż nie jest on krwią spokrewniony.
To zemsta szepcze Maks, trzymając papiery. Ona naprawdę nie jest sobą.
Wojciech tylko się uśmiecha:
Niech próbuje.
Sędzia odrzuca wszystkie jej roszczenia i dodatkowo, po wysłuchaniu całej historii, ostrzega ją przed odpowiedzialnością za zniesławienie.
W dniu ostatecznej decyzji Wojciech przynosi stare zdjęcie: mały Maks na jego ramionach, obaj się śmieją.
Oto, co to rodzina mówi. Nie krew, nie nazwisko. To właśnie to.
Artur podbiega i mocno obejmuje dziadka:
Jesteś najlepszy!
Bronisława zostaje zupełnie sama.
Mija rok. Przypadkowo widzimy ją w parku, siedzącą samą na ławce, z pustym spojrzeniem. Artur, nie pamiętając złych wspomnień, macha ręką.
Ona odwraca się.
Czy współczujemy jej? pyta Maks.
Nie odpowiadam szczerze. Szkoda tych, których skrzywdziła.
Idziemy dalej do Wojciecha, który kołysze Artura na huśtawce.
Do naszej prawdziwej rodziny.







