Dom dla potomków

newskey24.com 3 dni temu

Dom dla synów

Marek był z tych mężczyzn, którzy potrafią wszystko. Zbudował dom, spłodził dwóch synów i zasadził na swojej działce mnóstwo drzew. Słowem, życie przeżył nie na darmo.

Dom postawił sam, własnymi rękami, na obrzeżach Warszawy, wśród innych domów jednorodzinnych. Z czasem podłączył gazowe ogrzewanie i wodę. Wszystko urządził jak w miejskim mieszkaniu, choćby wannę zamontował. Tylko iż dom był przestronniejszy niż mieszkanie i bez wścibskich sąsiadów.

Żona, mądra i piękna kobieta, ze wszystkim dawała sobie radę: gotowała, sprzątała i doglądała ogrodu. Marek we wszystkim jej pomagał. W rodzinie dorastało dwóch synów z pięcioletnią różnicą wieku. Żyli i cieszyli się życiem.

Niestety, żona ciężko zachorowała i zmarła, gdy młodszy syn był w czwartej klasie. Marek długo pogrążony był w żałobie, ale wziął się w garść, nie dał się alkoholowi. Ciężko było samemu, brakowało kobiecej ręki w gospodarstwie. Ale o ponownym małżeństwie choćby nie myślał.

On i żona zawsze marzyli, iż dzieci zdobędą dobre wykształcenie, osiągną sukcesy w życiu, zrobią karierę. Zrobili wszystko, by to umożliwić. Starszy, Krzysztof, skończył szkołę i poszedł na studia. Ożeni się i będzie gospodyni w domu. Marek był z niego dumny. Młodszy nie pałał szczególną miłością do nauki, ale we wszystkim pomagał ojcu.

Na czwartym roku Krzysztof rzeczywiście się ożenił.

— Miejsca jest dużo. Budowałem ten dom dla was. Po co wam życie w bloku z sąsiadami? Wszystko słychać, zalewają cię, czekasz, aż włączą ogrzewanie jesienią. A tu możesz włączyć, kiedy chcesz. — Choć Marek starał się odwieść młodych od marnowania pieniędzy na wynajem, nic z tego nie wyszło.

Żona starszego syna, Kinga, kategorycznie odmówiła życia w domu jednorodzinnym, a już na pewno z teściem. A Krzysztof we wszystkim się jej podporządkowywał, bo kochał. Marek pogodził się z tym. Niech żyją, jak chcą.

— A ty przynajmniej przyprowadź żonę do domu. Dla kogo go budowałem? — pytał młodszego syna.

— Jeszcze za wcześnie na małżeństwo — machnął ręką tamten.

Każdej jesieni Marek robił zaprawy, połowę oddawał starszemu synowi. Ale ten nie zawsze chciał brać, tłumacząc, iż Kinga się wstydzi, bo sama nie sadziła, nie zbierała i nie pomagała w robieniu przetworów.

— Nie obcym ludziom daję, tylko swoim dzieciom. Niech się nie krępują. Bierzcie i jedźcie, bo się ostatecznie obrażę — mówił Marek, wręczając synowi spory worek. — Jak zjecie, to dam jeszcze.

Młodszy syn skończył szkołę, ale nie chciał się dalej uczyć, poszedł do wojska.

Pewnego dnia przyszedł do ojca starszy syn. Rozmowa jakoś nie kleiła się, Krzysztof krążył wokół tematu. Marek widział, iż coś syna męczy, ale boi się lub wstydzi powiedzieć. W końcu poprosił, by się wyspowiadał.

— Kinga jest w ciąży. Będzie syn — powiedział starszy syn i patrzył, jak ojciec zareaguje.

A Marek ucieszył się i pogratulował.

— Ale nie po to przyszedłeś, żeby mi to powiedzieć. Nie przeciągaj, mów wprost — przynaglił go.

— Z dzieckiem przyjdą wydatki, a zarabiam tylko ja. Kinga za miesiąc idzie na macierzyński. Będzie ciężko płacić za wynajem — tłumaczył Krzysztof.

— To się wprowadźcie do mnie. Tomek jest w wojsku, nikt wam nie będzie przeszkadzał. Dom duży, dla wszystkich starczy miejsca. A jak mało, to dobudujemy. Wszystkie wygody są. Powietrze lepsze niż w centrum miasta. Idealne dla dziecka. Po co się zastanawiać? Od dawna was namawiam — uradował się Marek.

— Kinga nie chce. Jak tu będziemy wszyscy razem? Dziecko będzie ci spać przeszkadzać, pieluchy porozwieszane po całym domu. A Tomek wróci z wojska? A ożeni się? Dzięki, ale to nie jest rozwiązanie — odparł Krzysztof.

— Nie przyszedłeś po to, żeby o tym rozmawiać, prawda? Masz jakiś inny pomysł? — zapytał wprost Marek.

— Mam, tato. Ojciec Kingi proponuje, żebyście dołożyli się po połowie na nasze mieszkanie. Jego kolega z pracy sprzedaje tanio i gwałtownie — wyjeżdża za granicę — gorączkowo tłumaczył syn.

— Dużo trzeba? Jedynka wam nie wystarczy, rozumiem? Dziecko niedługo się urodzi. Mam trochę oszczędności. Mów wprost, ile potrzeba.

Krzysztof wymienił sumę i spojrzał na ojca z nadzieją.

— To cena całego mieszkania, czy tylko moja część? — spytał Marek.

— Tylko twoja — odparł syn, trochę się wahając.

— To wszystko, co mam. Wróci Tomek, ożeni się. Jak ja go zostawię bez pomocy? A jeżeli zechce się uczyć? To niesprawiedliwe. — Pokręcił głową Marek.

— Tato, obaj mu pomożemy. Szkoda przegapić taką okazję. Później za te pieniądze nie znajdziemy mieszkania. A jak Kinga urodzi, to w ogóle nie będzie czasu w to — przekonywał Krzysztof, wyraźnie nerwowy.

Całą noc Marek nie spał. Rozważał różne opcje, ale nie potrafił dogodzić obu synom. Wychodziło na to, iż młodszego jednak będzie musiał pokrzywdzić. Ale nie zostanie przecież na bruku. Może jego żona będzie bardziej ustępliwa, wprowadzi się jako pani domu. Starszego też nie zostawi bez pomocy. Może mieli rację, nie chcąc żyć z rodzicami?

Przypomniał sobie, jak sam męczył się w ciasnym mieszkaniu z teściami, gdy się ożenił. Wtedy postanowił, iż zbuduje dom, by dla wszystkich starczyło miejsca. A dzisiejsza młodzież nie chce grzebać się w ogrodzie. Mieszkanie im dawaj.

Rano zadzwonił do Krzysztofa i ucieszył go, iż da pieniądze. niedługo Krzysztof kupił mieszkanie i zaprosił ojca na uroczyste otwarcie.

Mieszkanie nie spodobało się Markowi. Po przestronnym domu wydawało się ciasne, a kuchnia mikroskopijna. Ale teść powiedział, iż młodym lepiej żyć osobno i od nikogo nie zależeć. Może i racja. Marek nie sprzeczał się, mając nadzieję, iż przynajmniej młodszy syn z nim zostanie.

A Tomek wrócił z wojska, znalazł pracę jako kierowca zTomek spojrzał na dom ojca, pełen wspomnień, i postanowił w końcu w nim zamieszkać, by nie powtórzyć losu starszego brata i zachować rodzinną tradycję.

Idź do oryginalnego materiału