Dorosłe dzieci z dysfunkcyjnych rodzin budują toksyczne relacje

kobietytomy.pl 13 godzin temu

To, w jakim domu się wychowałaś, ma znaczenie. jeżeli bowiem nie miałaś szans zbudować stabilnej i bezpiecznej relacji z mamą i tatą, najpewniej negatywne wzorce będziesz powtarzać w dorosłym życiu. Takie są fakty. Dlatego dorosłe dzieci z dysfunkcyjnych rodzin (DDD) często wpadają w pułapkę budowania relacji z niewłaściwymi osobami.

Dorosłe dzieci z dysfunkcyjnych rodzin budują toksyczne relacje

Głód miłości, czyli pośpiech

Podstawowy problem, od którego zaczyna się seria negatywnych zdarzeń w życiu to głód miłości. Taki przemożny, niezaspokajany we adekwatny sposób przez lata, dlatego mocno bolesny. Do zmiany sposobu życia pchają konkretne odczuwane braki, które zmuszają do szybkiego opuszczenia domu. Osoby z dysfunkcyjnych rodzin czują się niekompletne, niepełne. Często myślą w magiczny, naiwny sposób, iż druga osoba je „uleczy”, uszczęśliwi, uczyni życie lepszym.

Do poszukiwania partnera motywuje nie dojrzałość i gotowość stworzenia wartościowego związku, ale potrzeba ucieczki „na swoje”, żeby udowodnić światu, iż „będę żyła lepiej”. Często w sposób nieświadomy towarzyszy wtedy myśl o ogromnej sile, poczuciu misji, celu pod tytułem, iż “ja go uleczę”, poprawię. choćby jeżeli wszystko dzieje się na poziomie nieświadomym, to osobą z trudnej rodziny kierują dość złożone motywacje.

Potrzeba powtarzania

Obok głodu miłości i poczucia wybrakowania jest również silna potrzeba powtarzania. Okazuje się, iż choćby trudne relacje są tym, co stanowi dla nas wzorzec. To dlatego dzieci z rodziny z problemem alkoholowym budują podobną rodzinę do tej, w której żyły. Mimo iż niejednokrotnie obiecywały sobie, iż nie popełnią tego samego błędu, to kieruje nim przymus, dobrze znany i opisany w psychologii.

Psychoanalityk Jürg Willi opisał to zjawisko nazywając je „koluzją”. Dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych często dobierają partnerów, którzy pasują do ich nierozwiązanych konfliktów z dzieciństwa. W efekcie odtwarzają destrukcyjne schematy zamiast budować zdrową więź.

Bycie niewidzialną

To, co znamienne to fakt, iż dysfunkcja wyniesiona z domu przyciąga inne dysfunkcje. Osoba niedoznająca dobrej prawdziwej miłości wpada w związek, który na początku wydaje się doskonały, ale wraz z upływem czasu pokazuje swoją prawdziwą toksyczną naturę.

Klasyczny przebieg wygląda tak; początkowo relacja jawi się jak bajka, spełnienie marzeń, wszystko układa się doskonale, można rzec, iż aż za dobrze. Czerwone flagi łopoczą gdzieś w oddali, ale są ignorowane. Kobieta dotąd niewidzialna, niewidoczna dla świata, zostaje doceniona i zaczyna być dobrze traktowana. Tak, jak od zawsze na to zasługiwała, ale nigdy tego nie doświadczała, bo miała pecha urodzić się w niewłaściwym domu.

Na samym początku relacji są kwiaty, blask Księżyca, wielkie plany, sygnały ostrzegawcze wstępie są zbyt małe, żeby się nimi przejmować. Gdy choćby niepostrzeżenie po czasie rosną, to i tak nie zostają prawidłowo ocenione i zakwalifikowane, aby można było się przed nimi bronić.

Brak dobrych wzorców z domu i zdrowych reakcji obronnych, każe wszelkie sygnały ostrzegawcze ignorować. Podsyła myśli, iż osobisty ogląd jest mylny, a to, co się dzieje, to po prostu związkowa norma. Nie ma wiedzy, jak rozróżnić wartościowy związek od dysfunkcyjnego, który aktualnie się tworzy. Nie posiada się jej, bo w domu rodzinnym obserwowało się relacje trudne, dalekie od ideału – i to je, a nie żadne inne, paradoksalnie uważa się za punkt odniesienia. Długo wszystko, choćby trudne i skomplikowane, wygląda lepiej niż rzeczywistość domowa. Tak zostaje usypiana czujność aż do momentu całkowitego uzależnienia od partnera.

Nie umiem odejść

Osoba mająca zdrowy, bezpieczny styl przywiązania nie potrafi wyobrazić sobie tego, jak można tkwić w relacji, w której jest się nieszanowaną, poniżaną, wyśmiewaną, w której jest przemoc fizyczna, psychiczna i każda inna. Jak można sobie na to wszystko pozwolić.

Jednak osoba wychowująca się w toksycznej rodzinie, w której od najmłodszych lat nie ma się wsparcia i poczucia bezpieczeństwa, odbiera się mylne sygnały, raz bliskości, a raz chłodu, a niekiedy całkowitej obojętności, nie jest w stanie sobie poradzić z tym, co ją spotyka. Nie ma ona mechanizmów obronnych, asertywności, poczucia godności, czy własnej wartości. Przez lata nauczona nie ufać własnym reakcjom, karana za to, iż myślała, nauczyła się być w cieniu, milczeć, czekać aż złe chwile miną.

W klasyczny sposób wchodzi w stan zamrożenia, będący trzecią reakcją na zagrożenie dla pozostałych – walki i ucieczki, rozumiejąc, iż jeżeli założy pancerz i będzie wmawiać sobie, iż nie jest tak źle, jak się wydaje, to przetrwa. Im bardziej będzie odizolowana od tego, co się dzieje, tym lepiej. W taki sposób wyłącza się uczucia, a choćby myśli. Tak, jakby trudna sytuacja wcale nas nie dotyczyła. Ona jest gdzieś obok, poza nami.

Taki sposób zachowania co prawda pozwala przetrwać, ale nie rozwiązuje podstawowego problemu.

Jedyną drogą do przerwania negatywnych wzorców jest psychoterapia. To ona pozwala wyjść z uzależnienia i zbudować zdrowe poczucie wartości oraz otworzyć na dobre relacje.

Idź do oryginalnego materiału