Dotarł do sierocińca i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Tam była jego córka.

newsempire24.com 6 godzin temu

Mateusz siedział w swoim biurze, otoczony nagrodami i certyfikatami przyznanymi przez miasto i region, które symbolizowały jego sukces. Na zewnątrz zapadał zmrok, a światła reflektorów samochodów odbijały się w witrynach jego sklepów. Miał zaledwie 30 lat, a już był odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą, podczas gdy wielu jego rówieśników wciąż szukało swojej drogi.

Oprócz sklepów Mateusz prowadził fundację charytatywną pomagającą dzieciom. Lubił to zajęcie, bo sprawiało mu euforia i satysfakcję. Mimo iż nie miał własnej rodziny, Mateusz nie czuł się samotny.

W sierocińcu dzieci nazywały go „dobrym człowiekiem”. Sam Mateusz kiedyś tam mieszkał. Jako dziecko trafił do tego miejsca, gdzie rzadko kiedy święta wiązały się z prezentami czy słodyczami. Trudno było znaleźć sponsorów, dlatego, gdy Mateusz stanął na nogi, postanowił pomagać dzieciom, które podzieliły jego los.

Podczas jednej z wizyt w sierocińcu pracownicy przywitali go serdecznie, ale atmosfera była mniej radosna niż zwykle. Jego uwagę przykuła mała dziewczynka, która cicho bawiła się przy stole, podczas gdy inne dzieci trzymały się od niej z daleka.

— Tato, tato, wróciłeś! — zawołała dziewczynka, gdy tylko zobaczyła Mateusza.

Mężczyzna zamarł z zaskoczenia. Żadne dziecko wcześniej go tak nie nazwało. Również personel wyglądał na zdezorientowany. Dziewczynka jednak znała jego imię, choć była nowa i nigdy wcześniej nie widziała Mateusza.

— Przepraszam, jest tu od niedawna i jeszcze się nie przyzwyczaiła, — wyjaśniła jedna z opiekunek. Ale Mateusz jej nie słuchał; myśli kłębiły mu się w głowie.

Dziewczynka, ignorując zamieszanie dorosłych, podeszła do Mateusza i dodała:
— Mama mówiła, iż wrócisz. Kiedy pójdziemy do mamy?

Mateusz od dawna nie czuł tak sprzecznych emocji — niepokoju, ciekawości i niedowierzania. Dlaczego ta dziewczynka zachowywała się, jakby go znała? zwykle dzieci z euforią biegły do niego, ale tym razem było inaczej.

— Jesteś pewna, iż mnie z kimś nie mylisz? — zapytał ostrożnie.

— Nie, oczywiście, iż nie! Mama zawsze o tobie opowiadała. Powiedziała, iż jesteś dobrym człowiekiem i przyjdziesz po mnie, — odpowiedziała dziewczynka pewnym głosem.

Te słowa nie dawały mu spokoju. Kim ona była? I jak trafiła do sierocińca?

Kilka dni później Mateusz wrócił, by dowiedzieć się więcej. Dyrektorka powiedziała mu, iż dziewczynka ma na imię Ewelina. Była nieśmiała i rzadko rozmawiała z innymi dziećmi. Jej matka oddała ją do sierocińca, tłumacząc, iż jest ciężko chora i nie może się nią opiekować. Ewelina nie miała żadnych krewnych.

— A tak przy okazji, jej drugie imię to Mateuszewicz. Dziwny zbieg okoliczności, prawda? — dodała dyrektorka.

„Czy to naprawdę może być przypadek?” — pomyślał Mateusz. Zdecydowany dowiedzieć się prawdy, skontaktował się ze szpitalem, w którym matka Eweliny ją zostawiła przed oddaniem do sierocińca.

W gabinecie dyrektora szpitala Mateusz wyjaśnił sytuację. Lekarz przypomniał sobie kobietę i powiedział, iż zmarła. Choroba była zbyt zaawansowana, by ją uratować. Dokumenty potwierdzały, iż dziecko zostało oddane do sierocińca przez matkę.

Kobieta na zdjęciu w paszporcie wydała mu się znajoma. W drodze do domu zaczęły do niego wracać wspomnienia — Diana. Nie była jak inne kobiety w klubie, gdzie się spotkali. Rozmowa z nią była lekka, a oni gwałtownie znaleźli wspólny język. Po jednej nocy Mateusz wyjechał do innego miasta w interesach, a po powrocie już nie myślał o Dianie.

„Czy to możliwe, iż to naprawdę moja córka? Ale dlaczego Diana nic mi nie powiedziała?” Te pytania go dręczyły.

Gdy otrzymał potrzebne dokumenty, Mateusz postanowił zrobić test DNA. Wynik potwierdził zgodność w 94% — Ewelina była jego córką. Teraz nie miał już wątpliwości.

Fala sprzecznych uczuć zalała go: radość, niepokój, odpowiedzialność. Wiedział, co znaczy dorastać bez rodziców, i nie mógł zostawić tej dziewczynki.

Wracając do sierocińca, Mateusz znalazł Ewelinę, która zamyślona patrzyła przez okno.
— Wróciłeś. Zabierzesz mnie tym razem do domu? — zapytała cicho, smutnym głosem.

— Oczywiście, iż cię zabiorę. Mama powiedziała mi wszystko, — odpowiedział Mateusz, przytulając dziewczynkę.

Po raz pierwszy Ewelina odwzajemniła jego uścisk, czując iskierkę nadziei na szczęśliwe życie.

Idź do oryginalnego materiału