Dwaj bracia, czyli Jak życie poukładało wszystko na swoje miejsca

newsempire24.com 20 godzin temu

Dwa braty, czyli Jak życie wszystko poukładało

Jakub, gdy był mały, nie zastanawiał się, dlaczego nie ma taty. Wystarczała mu miłość mamy. Ale w gimnazjum chłopaki zaczęli się przechwalać – czyj ojciec ma lepszy samochód, czyj telefon jest droższy. Jakub milczał. Czym mógł się pochwalić? Nie mieli z mamą auta, a jego komórka była zwyczajna. Mama pracowała jako lekarka w przychodni, nie miała wpływowych znajomych, tylko starszych pacjentów.

Pewnego dnia po szkole Jakub zapytał mamę o ojca.

– Nie pamiętasz go? Gdy miałeś trzy lata, znalazł sobie inną kobietę. Nie potrafiłam wybaczyć zdrady. Wzięliśmy rozwód, a on odszedł do niej. Na początku przychodził, przynosił ci prezenty, choć tanie. Potem urodziło im się dziecko… – mama westchnęła.

W jej oczach pojawił się smutek, więc Jakub postanowił więcej nie pytać. Po co? Skoro ojciec go nie chciał, to on też nie potrzebował takiego taty. Za to miał najlepszą mamę – młodą i piękną. Wszyscy ją znali, na ulicy się z nią witano. Był z niej dumny.

A potem w życiu mamy pojawił się mężczyzna. Często wychodziła wieczorami lub w weekendy – na urodziny koleżanki, w odwiedziny albo do ciężko chorych pacjentów. Tak mówiła. Ale Jakub już nie był dzieckiem i rozumiał. Do pacjentów nie chodzi się w eleganckich sukienkach i w perfumach. Wracała do domu z bukietami, uśmiechnięta, z błyszczącymi oczami.

Pewnego dnia, gdy mama przeglądała się w lustrze przed randką i nuciła pod nosem, Jakub zapytał wprost:

– Mamo, idziesz na randkę? Masz faceta?

Zaskoczona, zastygła przed lustrem. Potem odwróciła się do syna. Spostrzegł, jak zarumieniły się jej policzki, jak zawstydzony miała wzrok.

– Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć… Ty zawsze będziesz dla mnie najważniejszy. Ale…

– Nie musisz tłumaczyć. Jestem dorosły, wszystko rozumiem. To coś poważnego? Wyjdziesz za niego?

– Nie wiem. Jeszcze się nie zdecydowałam. A ty jesteś przeciw? – spytała szczerze.

– Nie, ale… Przywykłem, iż jesteśmy tylko we dwoje. choćby jeżeli się pobierzecie, nie będę go nazywał tatą – oświadczył stanowczo.

– To dobry człowiek. Dawno chciałam was poznać, tylko nie miałam odwagi.

– Niech przyjdzie – zgodził się Jakub z przekąsem.

– Dziękuję. – Mama podeszła i przytuliła go. – Naprawdę jesteś dorosły. To może w niedzielę?

Jakub wtulił się w nią, wdychając znajomy, bezpieczny zapach. Chciał powiedzieć, iż nie chce się nią dzielić, iż nikogo nie potrzebują. Ale mama tylko dziękowała i szeptała, iż jest dumna z takiego mądrego syna. Więc milczał.

W niedzielę mama ułożyła włosy inaczej niż zwykle, założyła elegancką sukienkę, krzątała się przy nakrywaniu stołu z rumieńcami na twarzy. Jakub dawno nie widział jej tak pięknej. W powietrzu unosił się zapach jedzenia i perfum. Tylko szkoda, iż to wszystko nie dla niego, a dla obcego mężczyzny.

Wyobrażał go sobie wysokiego, przystojnego, pasującego do mamy. Ale przyszedł łysiejący, krępy facet, znacznie starszy od niej. W butach na obcasie mama była od niego wyższa. Uścisnął Jakubowi dłoń mocno, po męsku, i przedstawił się jako Jan Kowalski.

– No to może przy stole lepiej się poznamy, bo jedzenie wystygnie – uśmiechnęła się zadowolona mama.

Jakub bał się, iż Jan zacznie wypytywać o oceny i pouczać, iż za jego czasów szkoła była lepsza, jak to zwykle robili dorośli goście. Ale Jan tylko chwalił mamę za smaczne dania, patrzył na nią z adoracją. Pytał Jakuba, w jakie gry komputerowe gra, co sądzi o nowych filmach. Słuchał uważnie, bez przerywania.

Po dwóch tygodniach Jan wprowadził się do nich. Mama wyjaśniła, iż po rozwodzie z żoną dostał pokój w komunale. Jakub choćby nie wiedział, iż takie jeszcze istnieją.

Gdy zobaczył w łazience obcą szczoteczkę i golarkę, zrozumiał, iż ten mężczyzna został na dobre. Że od dzisiaj będzie musiał dzielić się mamą, a jego życie już nigdy nie będzie takie samo. W dzień jeszcze pół biedy, ale nocą przez ścianę słyszał szepty i cichy śmiech mamy. Nakrywał się kołdrą po głowę, byle tylko tego nie słyszeć.

W pierwszej klasie liceum mama, czerwieniąc się jak nastolatka, oznajmiła, iż spodziewa się dziecka. Jakub nie ucieszył się. Wiedział, iż będzie starszy, a więc mniej ważny. Powiedział tylko, iż wolałby brata. I taki był już jego los. Winił za to Jana. To przez niego jego świat się zawalił.

– Zazdrościsz? Nie gniewaj się na mnie. Nie naciskałem. Mama sama chciała – próbował tłumaczyć się Jan.

Ale dlaczego on miał to rozumieć? Czy ktoś pytał go o zdanie? No dobrze, wyszła za mąż, ale teraz będzie chodzić z wielkim brzuchem. Jak zareagują koledzy? Okazało się jednak, iż nikogo to nie obchodzi.

Poród był ciężki. Następnego dnia Jan wszedł do pokoju Jakuba i powiedział, iż ma brata. Ale w jego głosie nie było radości.

– Nie cieszysz się, iż to chłopak? – spytał Jakub.

– Syn jest chory. Podejrzenie mózgowego porażenia dziecięcego. Wiesz, co to znaczy?

– To znaczy, iż będzie upośledzony? – Jakub wpatrywał się w Jana ze strachem.

– Mam nadzieję, iż nie. Uszkodzony jest rdzeń kręgowy, będą problemy z poruszaniem się. Ale to różnie bywa. Mama… nie chce wierzyć lekarzom. Wspieraj ją, dobrze?

– A takich dzieci się nie oddaje? – Jakub nie mógł uwierzyć, iż mama urodziła chore dziecko.

– Ona się nie wyrzeknie. Wierzy, iż wszystko będzie dobrze – westchnął Jan.

Małego nazwali Bartek. Był niespokojny, zasypiał tylko na rękach mamy. Jakub na lekcjach chodził senny, wściekły na nią. Żyli sobie dobrze, po co jej kolejne dziecko? Winił też Jana – gdyby nie on, nic by się nie stało. A mama schudła, była blada i zmęczona, jakby obca.

Diagnozę potwierdzono. Potrzebne były leki, rehabilitacja. Jan dobrze zarabiał, ale pieniędzy brakowało. Sprzedał swój pokój w komunale, brał dodatkowe zlecenia. W dwupokojowym mieszkaniu zrobiło się ciasno.

Jakub postanowił, iż po maturze wyjedzie na studia do innego miasta. Gdy o tym powiedział, mama choćby się nie zdziwiła. DlaBartek już jako dorosły człowiek wyciągnął do brata pomocną dłoń, a Jakub w końcu zrozumiał, iż rodzina – choć niedoskonała – to jedyna pewna przystań w życiu.

Idź do oryginalnego materiału