Jedna dusza na dwoje
Gdy w rodzinie pojawiły się dwie córki identyczne jak dwie krople wody, choć nie była to niespodzianka, Krystyna w szpitalu na początku się przestraszyła. Przynieśli jej bliźniaczki na karmienie i zostawili w sali.
*Jak ja je rozróżnię?* – myślała. *Wiedziałam, iż urodzą się bliźniaczki, ale teraz, gdy je widzę… to zupełnie co innego.*
Z czasem jednak Krystyna przywykła i rozpoznawała je po drobnych, znanych tylko jej szczegółach. Reszta świata ciągle je myliła.
Hania i Ania dorastały, nierozłączne jak dwie jagody. Chodziły razem do przedszkola, potem do szkoły. W liceum czytały o starożytnych legendach – jak Grecy wierzyli, iż bliźnięta są dziećmi bogów, jak na niebie świeci konstelacja Bliźniąt. Mówiło się też, iż mają jedną duszę na dwoje, iż myślą tak samo.
I tak było. Gdy Hania chorowała, Ania zaraz po niej leżała w łóżku z gorączką. Wpadły w te same tarapaty, a ludzie wciąż je mylili. choćby charaktery miały podobne. Gdy podrosły, zakochały się w tych samych chłopakach.
Nadszedł czas matur. Obie uczyły się świetnie i marzyły o studiach. W święta Bożego Narodzenia Ania nagle zachorowała – źle się poczuła, słabła z dnia na dzień. Hania czekała, aż i ją to dopadnie, ale dni mijały, a ona była sama zdrowa. Rodzice zawieźli Anię do szpitala. Diagnoza padła szybko: białaczka.
*Powinniście byli przyjść wcześniej* – powiedzieli lekarze. *Choć rozumiemy, bez objawów nikt nie biegnie do szpitala.*
Ania walczyła pół roku. Zmarła wiosną. Hania była wtedy w szkole, ale w chwili, gdy siostra odeszła, poczuła nagły, ostry ból w piersi. Serce waliło jak szalone, aż myślała, iż wyskoczy. Omal nie zemdlała.
Rodzice bali się o Hanię. Czy przetrwa śmierć siostry? Ona sama czekała, aż i ją dopadnie ta choroba. Zawieźli ją do szpitala, zrobili badania – była zdrowa.
W domu wszyscy pogrążyli się w żałobie. A Hania, dręczona pytaniami, pytała:
*Dlaczego to spotkało Anię? Dlaczego nie mnie?*
*Czuję, jakby zabrano mi połowę siebie.*
Matka martwiła się o córkę.
*Córeczko, przed tobą matury. Dasz radę? Zdaj je dobrze. Teraz musisz żyć za siebie i za nią.*
Hania skinęła głową. Zebrała siły i zdała celująco.
Żałobę przeżywali wszyscy, ale Hania podjęła decyzję:
*Mamo, idę na medycynę. Nagle poczułam, iż chcę leczyć ludzi. Walczyć z tymi przeklętymi chorobami.*
*Wspieramy cię, córko. Zrobimy wszystko, byś mogła to osiągnąć* – odparła Krystyna, ściskając ją mocno.
Z czasem ból po stracie siostry przycichł, ale Hani wciąż brakowało Ani. Kochała ją – nikt nie rozumiał jej tak dobrze.
*Mamo, moje życie podzieliło się na „przed” i „po”* – mówiła, a matka rozumiała. Sama czuła to samo.
Minęły lata. Hania kończyła studia, gdy w jej życiu pojawiła się miłość. Poznała Jacka i po raz pierwszy od dawna znów się szczerze uśmiechała. Miłość dała jej nową siłę.
Spotykali się trzy miesiące, gdy pewnej nocy przyśniła jej się Ania. Machała ręką, jakby coś wskazywała. Hania obudziła się zdezorientowana. Nigdy wcześniej siostra się nie śniła.
*Muszę pojechać na jej grób. Potem do kościoła, zapalić świeczkę* – pomyślała rano. Matka przytaknęła.
W drodze na uczelnię zadzwoniła do Jacka. Umówili się, iż po zajęciach wpadnie do niego.
*Jacek, wybacz, ale dziś po studiach jadę na cmentarz. Muszę. Potem do kościoła.*
*Rozumiem, Haniu. jeżeli musisz, to musisz. Ściskam cię.*
Wykłady odwołano. Hania ucieszyła się – zdąży na cmentarz i jeszcze zajrzy do Jacka. Będzie zaskoczony, miał dziś wolne. Po kościele spojrzała na zegarek – jeszcze dużo czasu. Pojechała do niego.
Drzwi do mieszkania Jacka były otwarte. Weszła cicho i zamarła. Jacek był z inną dziewczyną. Oni też ją zobaczyli. Jacek zrozumiał – zapomniał zamknąć drzwi, gdy ta przyszła.
*Hania?!* – zerwał się.
*Nie chcę cię więcej widzieć!* – krzyknęła i wybiegła.
Łatwiej było powiedzieć niż znieść ból. Ale gdy ochłonęła, pomyślała:
*Dobrze, iż teraz. Mówił już o ślubie. A gdyby zdradził później?*
Jacek próbował się tłumaczyć, błagał o przebaczenie.
*Nie wierzę ci. Nigdy więcej ci nie uwierzę. Wynoś się!* – odcięła się stanowczo.
Zniknął, ale niedługo usłyszała o nim od przyjaciół.
*Hania, twój Jacek pożyczył od nas pieniądze. Mówił, iż się z tobą umówił, iż oddasz za niego.*
Dobrze zrobiła, nie wierząc mu. Ale to była jej bliska przyjaciółka, uczciwa kobieta. Hania musiała oddać dług. Podłość Jacka tylko utwierdziła ją w słuszności decyzji.
I wtedy zrozumiała sen. Ania wskazywała coś ręką – chciała ją ostrzec. Uchronić przed związkiem z nim. Hania poczuła, iż siostra jest przy niej. Zawsze była.
Czas mijał. Hania skończyła studia, pracowała w szpitalu. Pewnego wieczoru jechała na nocną zmianę. Wyszła wcześniej, by uniknąć korków. W połowie drogi silnik zgasł.
*No proszę* – westchnęła, otwierając maskę. *Co się stało, złotko?* – pogładziła swoją Toyotę. Próbowała zapalić – nic.
*Wezwać lawetę? Ale spóźnię się do pracy…*
Zacisnęła zęby, przekręciła kluczyk jeszcze raz – i nagle auto ożyło.
*Dobrze, żeś się ogarnęła* – uśmiechnęła się, ruszając dalej.
Kilkaset metrów dalej zobaczyła korek. Tylko jeden pas był otwarty. Gdy w końcu przejechała, ujrzała wypadek. Cztery roztrzaskane samochody.
*Boże… To niedaleko miejsca, gdzie stanęłam. Mogłam tam być.*
Zaparkowała pod szpitalem, wciąż myśląc o tym widoku. W holu spotkała płaczącą pielęgniarkę.
*E