Dzisiejsze kobiety są niezwykle świadome – wiedzą, iż rozwój dziecka zaczyna się od pierwszych dni życia, czytają poradniki, uczestniczą w kursach online. A jednak często czują się bezradne w zderzeniu z rzeczywistością. Dom jest pełen modnych gadżetów, a dziecko wcale się nimi nie interesuje i matka nie wiem, czym je zająć. Rita, czy naprawdę sama świadomość to za mało?
Tak, to dopiero początek. Świadomość daje kierunek, ale potem przychodzi codzienność: niewyspanie, obowiązki, czasem brak sił. I wtedy rodzic staje przed dylematem: w co się bawić, jak, ile czasu, czym się bawić z dzieckiem? Do tego każde dziecko jest inne. To, co fascynuje jedno, drugiemu zupełnie nie podpasuje. I to nie oznacza, iż coś jest nie tak. To naturalne. Ale dla rodziców to bywa frustrujące – widzą w internecie „idealne zabawy”, próbują i nagle dziecko odwraca głowę. A ja mówię wtedy: spokojnie. Zabawa to nie konkurs na Instagrama. To codzienny taniec rodzica z dzieckiem, czasem chaotyczny, czasem powtarzalny.
A co, jeżeli mama po prostu… nie ma głowy? W nocy trzy pobudki, rano kawa w biegu, a potem cały dzień w pieluchach i praniu. Skąd wziąć pomysły?
Wiesz, ja zawsze porównuję to do gotowania. Możesz mieć w domu lodówkę pełną produktów, ale jeżeli nie masz przepisu, to stajesz przed nią i myślisz: „No dobrze, i co teraz?”. Tak samo jest z zabawami. Masz w domu dziecko, zabawki, kocyki, łyżki – a pomysłów brak. Dlatego potrzebujemy prostych inspiracji, czegoś, co wyciągnie nas z rutyny. Z tego powodu stworzyłam e-book z 100 zabawami – to taki kulinarny „przepisownik”, tylko dla rodziców. Zamiast się zastanawiać, sięgasz i masz gotowe pomysły. Od wielu lat mamy w moim gabinecie mówiły o tym, iż mają problem z szybkim wyborem jakieś ciekawej I rozwojowej zabawy. W końcu jest takie compendium.
To teraz pytanie, które zawsze mnie intrygowało – co z ojcami? Oni bawią się inaczej, często ostrzej. Czy to dobrze, czy źle?
Ach, tatusiowie… (śmiech). Ja naprawdę czasem uciekam z pokoju. Konkursy na obrót o 270 czy 360 stopni, podrzuty, gonitwy… Mam ochotę zasłonić oczy. Ale jako terapeutka muszę przyznać – to jest genialne. Ojciec daje dziecku inny rodzaj doświadczeń: fizycznych, ruchowych, adrenaliny. To buduje odwagę, równowagę, poczucie siły. A jednocześnie – relację, co jest bardzo istotne. Dziecko wie: „z mamą tulenie i bezpieczeństwo, z tatą śmiech i szaleństwo”. To dwie różne nuty w tej samej melodii wychowania. W moim domu, kiedy dzieci mają już za dobre humory z tatą, ja po prostu wychodzę – żeby nie przeszkadzać tej męskiej energii.
A co z babciami i dziadkami? Oni też chcą się angażować, ale bywa, iż ich metody są trochę… z innej epoki.
Dokładnie. Oni wychowywali w czasach, kiedy nie było tylu badań nad rozwojem dziecka. Często bazują na intuicji, która jest cenna, ale czasami bywa już nieaktualna. Zdarza się, iż mówią: „My tak robiliśmy i wyrośliście”, a dzisiejsza wiedza mówi coś zupełnie innego. Ale ważne jest, iż dziadkowie chcą! A jeżeli damy im proste wskazówki, to oni chętnie z nich korzystają. Dlatego podpowiadam rodzicom: taki zbiór zabaw – czy w e-booku, czy na kartkach – to świetny prezent dla babci i dziadka. Oni mają czas, mają serce, ale potrzebują „ściągawki”. Dzięki tym podrzuconym sposobom chętniej będą bawili się z naszymi dziećmi. Oni zachowają więcej wigoru, wnuki świetnie poznają zabawy z dziadkami, będzie budowała się wieź, a my sprytnie chwile będziemy mogły odpocząć.
Mówisz, iż zabawy trzeba zmieniać. Ale po co, skoro dziecko bawi się świetnie w coś, co już zna?
To trochę jak z ulubionym filmem – możemy oglądać go dziesięć razy, ale w końcu znamy każdy dialog i przestaje nas bawić. Dziecko rozwija się niesamowicie szybko. Co kilka tygodni zmienia się jego motoryka, emocje, zdolności poznawcze. To, co było odkryciem wczoraj, dziś jest nudne. Dlatego warto pokazywać mu nowe światy. Dzięki temu nie tylko nie popadamy w monotonię, ale przede wszystkim wspieramy wszystkie obszary rozwoju: ruch, mowę, emocje, ciekawość.
To przejdźmy do konkretów. Zacznijmy od pierwszego kwartału życia. 0–3 miesiące. Czyli co tak naprawdę możemy robić z takim maleństwem, które głównie śpi i je?
Wbrew pozorom – bardzo dużo! Tu króluje świat zmysłów. Maluch widzi jeszcze słabo, dlatego kontrasty czarno-białe są dla niego jak fajerwerki. Prosta zabawa? Powolne przesuwanie kartki w pasy przed jego oczami – to trening wzroku i uwagi. Albo dotyk – różne faktury: miękki kocyk, chłodna łyżeczka, chropowata gąbka. Brzmi banalnie, ale dla dziecka to jak podróż w kosmos.
A kiedy maluch zaczyna sięgać rączką, łapać, obracać – czyli powiedzmy 4–6 miesięcy?
Tu zaczyna się „świat w dłoni”. Dziecko chwyta i bada. Możemy dawać mu bezpieczne przedmioty o różnych kształtach – gryzaki, drewniane klocki, butelki z kolorową wodą. Uwielbiam też „samolot” – kładziemy dziecko na nogach, unosimy i delikatnie przechylamy. To nie tylko frajda, ale też trening równowagi i mięśni posturalnych. Nauka ukryta w zabawie.
A potem przychodzi etap, kiedy dziecko zaczyna raczkować, pełzać, eksplorować. Co wtedy?
To prawdziwi odkrywcy! 7–9 miesiąc to czas tuneli, przeszkód i chowania. Wystarczy koc przerzucony przez krzesła i już mamy bazę do przeczołgania. Można też schować zabawkę pod pieluszką i obserwować, jak dziecko szuka – to nauka stałości przedmiotu, bardzo ważna umiejętność poznawcza.
A roczek? To już małe tornado. Jak się z takim szkrabem bawić?
To etap naśladowania. Dziecko patrzy i powtarza. Uwielbia bawić się „w dorosłych”: gotowanie, rozmowę przez telefon, granie na instrumentach. Wystarczy garnek i drewniana łyżka – i mamy koncert. To nie tylko zabawa, ale też wsparcie rozwoju mowy, bo rytm i melodia są z nią ściśle powiązane. I najważniejsze – dziecko uczy się, iż może być sprawcą: stuknę i jest dźwięk, zaklaszczę i mama odpowiada.
Brzmi pięknie. Ale powiedz szczerze – czy potrzebujemy do tego wszystkich tych modnych zabawek, które wypełniają sklepy?
Absolutnie nie. Najlepszą zabawką jesteśmy my sami – nasz głos, dotyk, uśmiech. A reszta? To tylko narzędzia. Często wystarczy to, co mamy w domu: szal, karton, drewniana łyżka. Najważniejsze jest, żeby być obecnym. choćby mój e-book z zabawami nie zastąpi rodzica, ale może dać mu podpowiedź. A potem – magia dzieje się sama.
Rita Calderaro-Poczmańska – rehabilitantka niemowlęca, terapeutka SI, od lat edukuje młodych rodziców jak spokojnie i bezpiecznie przejść przez pierwsze lata życia dziecka. Twórczyni platformy edukacyjnej kursnadziecko.pl