Kiedyś życie było łatwiejsze. jeżeli dziecko źle się zachowywało, to dostawało uwagę od nauczyciela, a w domu jeszcze drugą od rodziców. Sąsiadka się skarżyła na niegrzeczne zachowanie? Trzeba było liczyć się co najmniej z serią pytań od mamy i z wizją pójścia na przeprosiny do starszej pani, a w najgorszej sytuacji choćby ze szlabanem.
Dzisiaj świat stanął na głowie. I to dosłownie. Wahadło przechyliło się niebezpiecznie w drugą stronę…Gdy młoda osoba błądzi (bo błądzić przecież może), to pytaniem otwartym zostaje, czy reagować. Warto się po prostu mocno zastanowić, czy warto. Mówiąc o niedobrym zachowaniu, niestety musimy się liczyć z brakiem zrozumienia i to od osób, którym powinno na dobrym wychowaniu dziecka najbardziej zależeć. Istnieje duże ryzyko, iż zostaniemy zignorowani (to w lepszej sytuacji) lub wyśmiani, a choćby wyzwani i obrażeni przez rodziców i to przy dziecku, które dostanie piękny komunikat – możesz wszystko. Nigdy nie wiadomo, na kogo trafimy, a choćby jeżeli sądzimy, iż mamy do czynienia z wykształconymi, mądrymi osobami, to i tak może być różnie…. Bo dzisiaj dziecko może więcej…i to paradoksalnie nie jest akurat dobra wiadomość. Skutki tego typu myślenia są widoczne gołym okiem. Najgorsze dla młodego człowieka, który otrzymuje władzę i wolność, na które jeszcze nie jest gotowy.

Kiedyś też nie było idealnie
To oczywiste, iż kiedyś (to sławetne kiedyś) nie było pozbawione wad. Nauczyciele wykorzystywali swoją pozycję. Niektórzy oceniali niesprawiedliwie, inni bili po rękach, ciągnęli za uszy, a dziecko niesprawiedliwie traktowane bało się poskarżyć w domu. Rodzice niekiedy znali prawdę…i nie reagowali, uważali, iż tak, jak jest, być musi, a z nauczycielem po prostu się nie wygra. Dzieci nie miały głosu, były zastraszane i wychowywane jak ktoś gorszej kategorii, kto tylko czeka aż dorośnie. To nie było dobre. Ale to co dzieje się dzisiaj też dobre nie jest. Bo zamiast dojść do jakiejś równowagi i oczywiście oddać dziecku szacunek, dać mu prawa, zrobiliśmy coś znacznie gorszego – daliśmy dzieciom nieograniczoną wolność i prawo decydowania niemal o wszystkim bez żadnej mądrej kontroli. Wynieśliśmy dziecko na piedestał, założyliśmy koronę i traktujemy jak jajko, które łatwo można uszkodzić. To niestety niesie fatalne skutki.
I mówi się o tym coraz więcej i coraz głośniej. Narzekają nauczyciele, którzy mówią, iż dziecko ma coraz więcej praw, a adekwatnie żadnych obowiązków. Może nie przychodzić do szkoły, może się spóźnić, nie mieć przy sobie zeszytu czy długopisu, a nauczyciel nie może nic zrobić. Nie ma prawa wyrzucić dziecka za drzwi, czy zabrać mu telefonu. Co odważniejsi działają, ale na granicy prawa, ze świadomością ryzyka, iż w razie problemów być może nikt nie stanie w ich obronie, a na pewno nie dyrektor trzymany na niewidzialnej smyczy przez kuratorium z jednej strony, a rodziców z drugiej.
Nie ma znaczenie już, czego się uczymy, ważne, żeby wszyscy byli zadowoleni. Oceny mają być wysokie, wiedza niekoniecznie. Ma być miło i przyjemnie, w szkole bezpiecznie, niekoniecznie mądrze. Nikt nie chce mieć problemów. Rodzice nie chcą, nauczyciele coraz częściej też nie…dlatego robią tyle, ile muszą, nie przejmują się, wstawiają takie oceny, żeby mieć święty spokój, przepuszczają z klasy do klasy za wszelką cenę. Ignorują głośne bekanie, gadanie, czy choćby wyzywanie, czy wulgarny ubiór. Trzeba przetrwać. Zresztą wyjścia nie ma, zgłaszając problem do rodziców, najczęściej nie uzyska się wsparcia, nie mówiąc już choćby o zrozumieniu.
Moje dziecko jest naj…
Chcesz stracić koleżankę? Powiedz jej o złym zachowaniu jej dziecka. Nie, nie przesadzam. Znam takie przypadki.
Teoretycznie to przecież jasne, iż w takich sytuacjach się nie kłamie. Gdy „skarżysz” na inne dziecko, to nie robisz tego z przyjemnością. Nie masz w tym frajdy, a przynajmniej większość osób satysfakcji nie odczuwa…. Czujesz dyskomfort, bo to nie jest nic miłego. Jednak jednocześnie działasz w dobrej wierze i z dobrej woli. Myślisz szerzej, najprawdopodobniej sama chciałabyś wiedzieć, iż twoje dziecko postępuje źle, wpadło w złe towarzystwo, dziwnie się zachowuje, gdy ty jesteś w pracy…Ja chciałabym wiedzieć o tym. Chciałabym, żeby ktoś mi powiedział. A Ty?
Dzisiaj jednak wiele osób nie chce. Gdy im mówisz, to się denerwują. I nie ma znaczenia, jak starannie dobierasz słowa, jak bardzo starasz się być empatyczna. Nie powinnaś tego robić. Ich dziecko nie może być krytykowane. Na pewno zmyślasz. Nie licz na zrozumienie.
Widocznie ma powód
Dziecko cię źle potraktowało? Popchnęło cię, wyzwało, obraziło? Możesz usłyszeć, iż to twoja wina, widocznie ma powód.
Zwrócisz uwagę, grzecznie, bo jak inaczej, iż dziecko kopie cały czas w fotel w samolocie i szarpie cię za włosy, usłyszysz, iż to tylko dziecko. Bratanek zbije twój ulubiony wazon? Czego się czepiasz, kupisz sobie nowy. I w sumie racja, kupisz, bo wyjścia nie masz. Jednak czy rzeczywiście czepiasz się, czekając na przepraszam, czy zwykłe naturalne – „tak mi przykro, daj znać, skąd ten wazon, postaramy się kupić taki sam”. Tymczasem gdy małe dziecko źle robi, to słyszysz, iż przecież może, iż ma powód, iż jesteś stara i głupia. Tak, naprawdę to się zdarza.
Jak tu reagować, dbać o siebie i własne dzieci, skoro inne małe dziecko jest takie, bo ma przyzwolenie własnych rodziców? Skoro nie ma wsparcia i zrozumienia w ich wychowawcach? Lub co robić w sytuacji, gdy drugie dziecko atakuje twoje, a rodzic uważa, iż to w porządku, niech dzieci załatwiają sprawy między sobą? Niektórzy rodzice rozmawiają z nauczycielami, pedagogiem, psychologiem, chodzą na mediacje, ale gdy to nic nie daje, to pozwalają na prawo buszu, dają przyzwolenie dziecku, „żeby oddało zanim oberwie, i to mocno, żeby agresor się odczepił”, niekiedy sami przemawiają w ciemnym rogu do rozumu młodej osobie, mówiąc, iż jak się nie uspokoi, to ją zakopią głęboko w ogrodzie. Mocne? A może po ludzku słabe? Pewnie tak, ale w poczuciu bezsilności robi się wiele rzeczy….na niewychowanego nastolatka tylko takie komunikaty zwykle działają.
Pewnie można zmienić szkołę, miejsce zamieszkania, a choćby rodzinę. Jednak czy chodzi o to, żeby wiecznie uciekać? Skoro dziecko niewychowane i to bezpośrednio wpływa na ciebie, to masz udawać, iż jak pluje to pada deszcz, a jak cię wyśmiewa, to jest mały i zrozumie z czasem? Czy rzeczywiście można pozostać bierną? Czy masz prawo reagować, choćby jeżeli rodzice pozostają bezczynni?
Chodzi o tajemnicę korespondencji
Rodzice dzisiaj jakby stracili wolę do wychowywania. Tak daleko zagubili się w potrzebie oddania godności i szacunku dzieciom, iż przestali być rodzicami. Na przykład taka sytuacja, coraz częstsza, kiedy młodym osobom zostawia się telefon i nie sprawdza, co dziecko robi online. I w razie sygnałów, iż ośmiolatka hejtuje rówieśniczki, rodzic nie sięgnie po telefona, nie sprawdzi komunikatorów, nie poblokuje aplikacji, tłumacząc swoją bierność tym, iż ma zaufanie do dziecka i iż jest coś takiego, jak tajemnica korespondencji.
Tak, jakby nagle spora część świata zapomniała, iż dzieci są dziećmi. Mają prawo popełniać błędy, ale to rodzice są od tego, żeby nad nimi czuwać, żeby zawracać ze złej drogi, aby uczyć szacunku i zasad dobrego wychowania. Nie wszystko wypada, nie zawsze przystoi. I ok można wierzyć w wyjątkowość swojego syna czy swojej córki. Dawać dzieciom przyzwolenie do okazywania emocji, bycia sobą, ale są pewne granice…gdy zachowanie młodej osoby zaczyna uderzać w innych, zaczyna ranić, to jest to ta chwila, kiedy należy ingerować i stawiać wyraźne granice.
Pozostawienie sprawy samej sobie jest wygodną opcją, ale niesie też pewne konsekwencje – inni mogą zająć się tym, czym rodzic nie chce. Najczęściej wtedy takie dziecko bez wsparcia i mentora znajduje autorytet wśród rówieśników, gubi się coraz bardziej, a jego życie przestaje przypominać scenariusz jak z bajki. Jeden czy drugi wybryk w kierunku bliskich czy dalszych mu osób bardzo gwałtownie obraca się przeciwko niemu. Brak reakcji o czasie rozpoczyna kaskadę daleko idących skutków. Czy rzeczywiście tego chce rodzic, pozwalający dziecku adekwatnie na wszystko? Czy ma tego świadomość, jak wielką krzywdę czyni własnej córce, czy własnemu synowi? Gdy mama czy tata nie nauczy, to życie nauczy – boleśnie!