FAFO to nowy trend wśród rodziców. Spodoba się ojcom, matkom mniej

mamadu.pl 3 godzin temu
"Tam nie wchodź, bo się przewrócisz". "Tego nie dotykaj, bo się skaleczysz", "Włóż kurtkę, bo zmokniesz i zmarzniesz". Powtarzasz to dziecku sto razy dziennie, a ono i tak robi swoje. A ty czujesz, iż jedziesz już na oparach cierpliwości. No to może wypróbuj FAFO. W Stanach ta metoda wychowawcza to nowy hit.


FAFO, czyli polskie "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz"


Żeby sprawdzić, czym jest FAFO, wystarczy wejść na TikToka i wpisać hasztag z tymi czterema literami. Ale żeby to zrobić, trzeba mieć mocne nerwy.

Bo co się pojawi? Na przykład taki filmik. Kilkuletnia dziewczynka staje na krzesełku i zaczyna podskakiwać. Mama nie ostrzega, nie podtrzymuje. Dziecko spada na podłogę.

Inny przykład. Chłopiec je kolację. I upiera się, iż chce do naleśników ostry sos. Tata nie protestuje, pozwala spróbować.

Po chwili maluch już wie, iż to nie był dobry pomysł, bo piecze go cała buzia. A ojciec? Żadnego: "A nie mówiłem", "Trzeba było mnie słuchać". Wie, iż synek następnym razem wybierze inny dodatek.


Nowy trend wychowawczy, ale raczej dla ojców


Już się pewnie domyślacie, czym jest FAFO. Ten model wychowawczy, którego nazwa jest skrótem od "fu*k around and find out", polega na odpuszczeniu nadopiekuńczości. Można choćby powiedzieć, iż jest amerykańską wersją nieco już zapomnianej u nas zasady "jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz".

Zapomnianej, bo młode pokolenie rodziców słynie z nadopiekuńczości. Widać to na placach zabaw, w parkach, przedszkolach. Ojcowie, którzy krążą nad dziećmi czujni jak ważki, żeby tylko te nie zrobiły sobie nic złego. Mamy-kwoki, które na nic nie pozwalają, "bo się przewrócisz, będzie bolało, to niebezpieczne".

Popularność FAFO pokazuje, iż rodzice powoli są zmęczeni tym ciągłym trzymaniem parasola ochronnego nad dziećmi. Bo to jest męczące. Zwłaszcza jeżeli maluch chce próbować, doświadczać, postawić na swoim.

Znam to dobrze. Ile razy byłem zmęczony jeszcze przed spacerem z synem, który uparł się, iż musi włożyć ciepłą czapkę. I za nic nie dał sobie przetłumaczyć, iż w upalny dzień to zły pomysł. A ja, zamiast odpuścić, przekonywałem go pół godziny. Bez skutku. A gdy w końcu wyszliśmy, synuś ukochaną czapkę zdejmował po kilku minutach. Sam poczuł, iż mu za gorąco.

Wbrew pozorom to nie jest głupi trend


Nie jest przypadkiem, iż autorami filmików z hasztagiem #fafo są w większości mężczyźni. Ta metoda podoba się im z dwóch powodów.

Po pierwsze, mają mniej cierpliwości niż kobiety i po prostu nie chce im się użerać ze zbuntowanym maluchem. A po drugie, ojcom łatwiej przychodzi zgoda na to, iż dziecko zrobi coś ryzykownego i na własnej skórze przekona się, iż nie warto tego powtarzać.

Matki mają z tym problem. To właśnie one w komentarzach pod filmikami fanów FAFO piszą o nieodpowiedzialności czy wręcz głupocie rodziców. Ale niekoniecznie mają rację. Bo FAFO nie polega na tym, by pozwolić dziecku na wszystko, ale na odpuszczeniu kontroli.

Zalety tej metody wyjaśniła w rozmowie z "The Huffington Post" psycholożka i terapeutka Eden Garcia-Balis. "


To może być mądra techniką, jeżeli jest połączona ze wsparciem rodzica. Bo to nie polega na całkowitym opuszczeniu dziecka, ale na oderwaniu się od niego i umożliwieniu mu stopniowego przejmowania kontroli nad własnymi działaniami i ich konsekwencjami. To rozwija pewność siebie i niezależność" – powiedziała.

A tym, którzy chcieli spróbować FAFO w praktyce, radzi zacząć małych kroków. Dziecko chce wyjść na deszcz w ukochanych sandałkach? Trzeba mu powiedzieć, iż się przemoczy, a buty być może się zniszczą. A potem pozwolić się o tym przekonać na własnej skórze. Bo doświadczenie często jest skuteczniejsze niż zakazy.

Źródło: huffpost.com


Idź do oryginalnego materiału