Wakacyjne rozmowy rodziców uczniów
Spotkałyśmy się ostatnio z przyjaciółką w parku, żeby wypić kawę i odetchnąć jeszcze trochę wakacyjnym powietrzem, zanim wrócimy w wir szkolno-przedszkolnych obowiązków.
Ale już po pierwszym łyku widzę, iż Kamila [imię zmienione na jej prośbę – przyp. red.] jest dziwnie spięta. "Nic mi nie mów o szkole" – mówi od razu. "Bo dostanę białej gorączki".
Jej syn idzie teraz do 3 klasy szkoły podstawowej. Niby normalny początek kolejnego roku, ale dla niektórych rodziców z klasy to przede wszystkim rok Pierwszej Komunii Świętej. A skoro tak, to – jak się okazuje – trzeba zacząć wszystko ustalać już teraz. W sierpniu, choć pozostało ponad 2 tygodnie wakacji.
Kamila opowiadała, iż myślała, iż teraz na grupie rodziców będą jakieś rozmowy o podręcznikach, plecakach czy butach na WF, ale nic bardziej mylnego.
Rodzice uczniów dyskutują o tym, do której restauracji już nie da się dostać po komunii, jakie będą dekoracje w kościele i kto będzie na uroczystości robił zdjęcia. I to już się dzieje teraz, choć do komunii jeszcze prawie rok.
Przyjaciółka próbowała to początkowo ignorować, ale Messenger nie zna litości. Pik! Pik! Pik! Kolejne wiadomości dostała podczas naszego spotkania. Ktoś wrzucił propozycję ozdobienia kościoła – natychmiast 30 odpowiedzi.
Potem pada propozycja, żeby od razu ustalić składkę na prezenty dla katechetki i księdza. Oczywiście też trzeba wybrać – czy będą to kwiaty, czy może coś bardziej od serca.
Rodzice, zamiast cieszyć się wakacjami, ewentualnie kompletować szkolną wyprawkę, myśleć raczej o ostatnich dniach urlopu i powrocie do rutyny, uskuteczniają komunijny festiwal.
Nie wybiegajcie aż tak wprzód
Poradziłam przyjaciółce, żeby przynajmniej do ostatnich dni sierpnia wyłączyła powiadomienia i wyciszyła grupę. Bo na razie te wiadomości to tylko dyskusje o nieistotnych kwestiach, tym bardziej iż nie wszystkie dzieci w klasie do sakramentu będą przystępować.
Mam wrażenie, iż to nie jest tylko kwestia tej jednej grupy. Rodzice czasem potrafią się tak nakręcić, iż przestają myśleć o tu i teraz. Zamiast cieszyć się ostatnimi dniami wolnego, żyją wydarzeniem, które odbędzie się dopiero za rok. Jakby od tych dziewięciu dodatkowych miesięcy planowania zależało całe powodzenie uroczystości.
Niektórzy w dyskusji choćby się nie orientują, iż komunia nie dotyczy wszystkich dzieci w klasie. Ale to im w niczym nie przeszkadza – i tak oczekuje się, iż każdy będzie uczestniczył w rozmowach, doradzał, głosował i dopłacał do wspólnych pomysłów.
Chyba wszyscy potrzebujemy przypomnienia, iż wakacje są po to, żeby odpocząć. A szkoła – choćby jeżeli nadchodzący rok jest "tym wyjątkowym" – zacznie się dopiero we wrześniu.
Podobne refleksje miałam kilka dni temu, pisząc o pędzie za kolejnymi porami roku i wydarzeniami, zamiast skupiania się na tu i teraz i cieszenia się tym, iż jeszcze jest czas beztroski. Naprawdę da się poczekać z ustaleniami, jeżeli mowa o tak odległym wydarzeniu, jak majowa komunia.
Bo jeżeli rodzice już teraz dyskutują o każdej serwetce na komunijnym stole, to co będzie, gdy do samej uroczystości zostanie miesiąc czy tydzień? Nie wiem, ale trochę się boję i nie zazdroszczę rodzicom tegorocznych dzieci pierwszokomunijnych.