«Gdy odszedł: mąż, który porzucił żonę w przededniu macierzyństwa»

polregion.pl 1 godzina temu

Pewnego piątkowego wieczoru, gdy Weronika wracała z pracy, choćby nie przypuszczała, iż ten dzień odmieni jej życie. Gdy otworzyła drzwi swojego warszawskiego mieszkania, rzuciła jak zwykle:

Kochanie, jestem w domu!

Cisza. Dziwna, gęsta cisza wypełniała wnętrze.

Dziwne Powinien już być pomyślała, kierując się w stronę sypialni.

Gdy otworzyła drzwi, zamarła w miejscu. Jej mąż, Marek, pakował w pośpiechu walizkę.

Marek Co robisz? wyszeptała, czując, jak serce ściska się w piersi.

Wychodzę odparł zimno, choćby na nią nie patrząc.

Wychodzisz? Dlaczego? Co się stało?

To wszystko przez twojego ojca rzucił ze złością.

Mojego ojca? Co on ma z tym wspólnym?

Weronika nie rozumiała ani jego słów, ani całej tej sytuacji. A jednak na jej oczach rozpadało się małżeństwo, w które włożyła tyle miłości i cierpliwości.

Poznali się, gdy Weronika miała dwadzieścia osiem lat. Marek, starszy o osiem lat, był pewny siebie, charyzmatyczny, doświadczony. Wtedy wydawało jej się, iż znalazła mężczyznę swojego życia. Rodzina, przyjaciółki wszyscy powtarzali, iż czas się ustatkować, iż zegar biologiczny tyka. W końcu zaczęła widzieć w każdym kandydacie przyszłego męża co zwykle skutkowało ich ucieczką.

Ale z Markiem było inaczej. Spotkali się przypadkiem w kawiarni na Nowym Świecie, dzięki koleżance z pracy, i od razu zaiskrzyło. Był troskliwy, czarujący. A gdy dowiedział się, iż Weronika ma własne mieszkanie na Mokotowie, nowe auto, dobrze płatną posadę w administracji i ojca biznesmena stał się jeszcze bardziej czuły i opiekuńczy.

Rok później urządzili huczne wesele, sfinansowane w całości przez jej ojca. Marek nie protestował. Wręcz przeciwnie z entuzjazmem przyjął posadę w jednym z sklepów swojego teścia.

Ich wspólne życie początkowo przypominało bajkę: podróże za granicę, kolacje przy świecach, prezenty. Ale był jeden szczegół, który psuł cały obraz Marek nigdy nie wydał ani grosza. To zawsze Weronika płaciła. Na początku nie zwracała na to uwagi. Potem zaczęła pytać. A w końcu błagać.

Dlaczego wszystko spada na mnie? skarżyła się najlepszej przyjaciółce. Chciałabym czuć się ważna, zadbana.

Ale Marek tylko się śmiał:

Nie histeryzuj, kotku. Wszystko gra. Nie przejmuj się głupotami.

W pracy robił absolutne minimum, większość czasu spędzając w telefonie, a pieniądze, które zarabiał, odkładał potajemnie na swoje konto. Weronika nie miała pojęcia.

Potem ciężko zachorowała. Miesiąc w szpitalu, a Marek odwiedzał ją rzadko, podczas gdy rodzice przychodzili codziennie. Gdy wróciła do domu, szok: mieszkanie wyglądało jak po oblężeniu.

choćby nie sprzątałeś? wykrzyknęła.

Po co? To przecież babskie zajęcie, no nie? wzruszył ramionami.

Byłam w szpitalu, Marek! I wszystko zawsze na mnie?

No cóż, wróciłaś. To sobie posprzątaj.

Wyczerpana, zadzwoniła po firmę sprzątającą. Lekarze powiedzieli: rekonwalescencja potrwa co najmniej rok. Ciąża? Na razie wykluczona.

Rok później, gdy wreszcie dostali zielone światło, powiedziała Markowi ze wzruszeniem:

Wyobrażasz to sobie? Możemy spróbować W końcu możemy mieć dziecko!

Taa Nie teraz, mam inne sprawy mruknął, nie odrywając wzroku od konsoli do gier, którą kupiła mu za własne pieniądze.

Tygodnie mijały. Unikał jej. Aż w końcu pewnego dnia rzucił:

Słuchaj, Weronika Wyprowadzam się. I dziecko z tobą mnie nie interesuje.

Co?!

Nie kocham cię. Nigdy nie kochałem. Byłaś wygodna. Mieszkanie, kasa, auto. Teraz mam dość. Jesteś mi już do niczego niepotrzebna.

Marek, nie możesz Nie możesz tak po prostu Przecież wiesz, przez co przeszłam, na co czekałam

Twoje problemy, nie moje. Robię, co chcę.

Zamknął walizkę, wsadził do niej konsolę i wyszedł.

Weronika przez dni siedziała w odrętwieniu, nie jedząc, nie śpiąc. Trzy dni później zaniepokojeni rodzice przyjechali po nią. Na jej widok ojciec omal nie wybuchł z wściekłości.

Zabrali ją do swojego domu w Zakopanem. Marek został zwolniony jeszcze tej samej nocy, a dzięki znajomościom teść doprowadził do zablokowania jego konta. Wszystkie oszczędności przepadły.

Marek został bez grosza, bez pracy, bez dachu nad głową. Ledwo starczyło mu na wynajem klitki na Pradze. I żadnego pomysłu na przyszłość.

Kilka miesięcy później Weronika znalazła nową pracę. Tam poznała mężczyznę Tomasza. Nie był już młody, ale uczciwy, spokojny, od razu traktował ją z szacunkiem i życzliwością.

A pół roku później, późnym wieczorem, zdarzył się mały cud: dwie różowe kreski na teście. Łzy, śmiech, telefon do rodziców i ta ogromna duma, iż kiedyś miała odwagę powiedzieć dość.

Idź do oryginalnego materiału