Borys, dość już tego milczenia! wgnieciła Grażyna w męża, podciskając go w bok. To już nie do wytrzymania!
Co? wymamrotał on jeszcze we śnie.
Kłótnia sąsiadki z piętra wyżej mu nie przeszkadzała, ale Grażynie brakowało snu.
Krysia znowu krzyczy! Nie słyszysz, co?
Borys nie odpowiedział, znowu zatopiony w półśnie.
No i śpij dalej! westchnęła Grażyna, sama pójdę, skoro w całym bloku nie ma nikogo, kto powstrzyma to potworność!
Złapała szlafrok i z determinacją wybiegła, głośno trzaskając drzwiami.
Zaspany Borys z trudem wstał, przeklnął w duchu cały świat i ruszył za nią.
***
Grażyna stała już przed drzwiami spokoju i uderzała w nie całymi siłami.
W samą porę przybiegł Paweł Mazur, otwierając wejście.
Z wnętrza słychać było płacz sześciolatka Kacpra i jęki Krystyny.
Co tu się dzieje?! ryknął właściciel mieszkania, ledwo trzymając się na nogach po kilku kieliszkach wódki.
Już jest noc! wykrzyknęła Grażyna, wskazując w stronę zegara. Nie bądź taki, Paweł!
Co? podszedł Paweł, zaciskając pięści.
Nic! ryknął Borys i jednym potężnym ciosem strącił sąsiada na podłogę, który zaraz po tym rozeszło się ciszą.
Po chwili zza drzwi wynurzyła się przerażona Krystyna, twarz pełna śladów płaczu. Patrzyła na męża, nie odważając się podejść bliżej.
Zadzwoń po policję, rzucił Borys, patrząc ze współczuciem na nieszczęśną kobietę, zaraz się uspokoi i znowu zacznie hałasować.
Nie zacznie, szlochnęła Krystyna, on w końcu zaśnie.
Pewna? spytała Grażyna.
Krystyna wzruszyła ramionami.
Mam nadzieję
Nie liczę na to, odparła Grażyna z tonu, którego nie dało się odwrócić, nie wytrzymam dalszego tego baletu: rano wstaję do pracy. Weź więc syna, u nas nocleg. A z tym odwróciła się z obrzydzeniem w stronę Paweła jutro sam się z tym zajmiesz.
***
Nocne potyczki stały się w tym bloku codziennością, a sąsiedzi zwykle się nie wtrącali.
Jedynie Borys, spełniając żądania żony, ciężko wzdychał, ubierał się i wspinał po schodach.
Dzień po dniu Grażyna męczyła się coraz bardziej. Zauważyła też, iż im wyżej, tym chętniej jej mąż ratuje sąsiadkę.
Znowu? Dobroczyńco! syknęła po muzułmanie.
Borys nie słuchał. Przed oczami miał tylko przerażone oczy Kacpra, który właśnie przytulił się do maminy kolan, i blady, przerażony wyraz twarzy Krystyny.
Po uporaniu się z Pawłem, Borys tradycyjnie wprowadził kobietę i dziecko do swojego mieszkania, daleko od grzechu. Grażyna rozłożyła im koc w salonie.
Następnego wieczoru Krystyna odwdzięczyła się przynosząc domowe bułeczki i inne drobiazgi. Tak się zaprzyjaźnili.
Wkrótce Krystyna i Kacper stawali się stałymi gośćmi u Grażyny i Borysa. Krystyna ciągle proponowała pomoc w domu, a Kacper
szczere podchodził do Borysa, patrząc na niego jak na superbohatera: silny, spokojny, pachnący tytoniem i pewnością. Borys rozgrzewał się pod tym spojrzeniem, kupował chłopcu zabawki, naprawiał jego samochodziki, raz przyniósł metalowy zestaw konstrukcyjny, innym razem piłkę do piłki nożnej.
***
Grażyna i Borys nie mieli własnych dzieci. Najpierw chcieli po prostu żyć we dwoje, później po prostu nie udawało się. Ta cicha tęsknota była ich trzecim lokatorem.
Aż pewnego dnia ten chłopiec Jego szeroko otwarte oczy
***
Grażyna w domu powściągliwie znosiła irytację, ale w pracy pozwalała emocjom wypłynąć. Przerwa w strefie dla palaczy stała się jej małym sanktuarium.
Wyobraźcie sobie, dziś nocą sąsiadka znowu przybiegła w łzach! opowiadała z podnieceniem koleżankom, jej mąż znowu walił! Nie rozumiem takich kobiet! To przecież brak szacunku do samej siebie! Ja bym go nie trzymała! Nie wytrzymałabym ani jednego dnia!
Musi go kochać, prawda? zasugerowała najstarsza, pani Walentyna z działu. Sama mówiałaś, iż jak jest trzeźwy, to prawdziwy skarb.
Skarb? To raczej ryba bez ości! parskała Grażyna. Nie ma szans, iż to będzie cokolwiek. Inna w jej miejscu już dawno zerwałaby z tym pijakiem!
Może po prostu nie ma dokąd pójść, biedna? wtrąciła młodsza Irena. Z jednym dzieckiem ciężko.
To nieprawda! wykrzyknęła Grażyna, wydmuchując dym. Oni z Tym Paskiem choćby nie są małżeństwem! Mieszkają w jej mieszkaniu! Czas go wygnąć miotłą, a ona toleruje! Nie ma w niej dumy ani czci! Po prostu jest ofiarą!
Mówiła tak głośno, jakby chciała przekonać samą siebie, iż jest mądrą, silną, niezależną kobietą, lepszą od Krystyny setki razy.
Jednak po powrocie do domu codziennie widziała tę samą scenę: Borys i Kacper przy tym samym konstruktorze, a w tle rozbrzmiewał rzadki, pożądany dźwięk szczęśliwy śmiech męża.
Pewnej sobotniej, wracając z marketu z ciężkimi torbami, zauważyła lekko uchylone drzwi mieszkania Krystyny. Spojrzała w środ i zamarła w progu.
Nie całowali się, nie przytulali, nie robili nic złego.
Po prostu byli.
Borys siedział na stołku, trzymając młotek, a Kacper stał obok i z powagą podawał mu gwoździe. Krystyna, opierając się o framugę, patrzyła na nich z takim spokojem i głębokim szczęściem, iż Grażyna poczuła dreszcz. Byli jak jedna rodzina, idealny obraz, którego ona sama nie potrafiła zbudować.
Co za potworna myśl odrzekła i odeszła. Głupstwo! Borys nie może tak żyć. On jest mój, a ona głupia kura!.
***
Następnym razem, gdy Krystyna przyszedła po pomoc, Grażyna zatrzymała ją w progu i powiedziała głośno, by Borys mógł usłyszeć:
Ile to ma być, Krystyno?! Kiedy już weźmiesz się w garść? On wcale nie jest twoim mężem! Po co tolerujesz to pijackie potworność w swoim mieszkaniu? Wypędź go, koniec! Czyżby lubiłaś grać na ofiarę? Zawstydź się! Twój syn patrzy!
Jej słowa, jak trujący nasiono, wpadły w przygotowaną glebę.
Po tygodniu Paweł, skulony i żałosny, z walizką pod pachą, opuścił blok.
Grażyna triumfowała! W końcu!
Teraz Krystyna i jej syn znikną z ich życia na zawsze. Nie będą już potrzebować ochrony.
***
Faktycznie, nadeszła cisza. W soboty już nikt nie przynosił bułeczek, a w korytarzu nie rozbrzmiewał dziecięcy śmiech.
Grażyna najpierw cieszyła się z porządku i spokoju. niedługo jednak cisza w mieszkaniu stała się przytłaczająca, gęsta jak mgła.
Borys wracał z pracy, milczał przy kolacji i zaglądał w telewizor, coraz bardziej ponury i milczący.
Po prostu się męczy, pocieszała się Grażyna, dlatego nie patrzy na mnie przy stole i nie śmieje się z moich żartów. Dlatego śpi zwrócony plecami, jakby mnie nie było.
A potem wydarzyło się coś, co wywróciło wszystko do góry nogami.
Pewnego dnia Grażyna wróciła z pracy znacznie wcześniej, bo nagle złapała silny ból głowy. Wsiadła do windy i w rozproszeniu wcisnęła niewłaściwy przycisk, wysiadając o piętro niżej. Drzwi mieszkania Krystyny były lekko uchylone
Deja vu
I weszła
Po raz kolejny zadała sobie pytanie: po co? Dlaczego tam poszła?
Gdy zobaczyła Borysa i Krystynę zajętych sobą, nie zauważających jej obecności, tak się zagubiła, iż nie wypowiadała ani słowa. Cicho wyszła na palcach i zamknęła za sobą drzwi
Borys pojawił się godzinę później, jakby nic się nie stało, zjadł kolację i wpatrzył się w telewizor
Grażyna milczała.
Nie powiedziała nic mężowi. Nie potrafiła. Uznała, iż wystarczy, iż zna jego sekret, by móc coś naprawić.
Jak bardzo nie lubiła Krystynę w tej chwili! I siebie! Za to, iż sama namówiła ją wypędzić Pawła, dając miejsce własnemu mężowi. Mąż? Ale przecież Borys nie jest jej mężem. Kiedyś kilkukrotnie wołał ją do urzędów, a ona zawsze odrzucała, mówiąc, iż pieczęć to nie najważniejsze A teraz może odejść? Do tej
Nie, nie zamierza mu mówić, iż wie o zdradzie!
Może nic z tą kurą nie wyjdzie? A ona, Grażyna, poczeka.
Znieść…
***
Czeka i znosi.
Borys i Krystyna potajemnie snują romans.
Grażyna wie o tym, ale udaje, iż nie widzi, nie rozumie.
Czasem Krystyna przychodzi w gości, z synem i ciastkami
Grażyna uśmiecha się, przytłoczona słodkościami i milczy.
Znosi
Już nie pierwszy rok.
***
Tak to bywa. Kiedy raz nazwała sąsiadkę cierpliwą ofiarą, nie zdawała sobie sprawy, iż w tym momencie programuje własną przyszłość.
Teraz jest w nieciekawym położeniu. Jej milczenie jest najgłośniejszym wyznaniem własnej porażki.
Grażyna boi się wypowiedzieć zbyt wiele, by nie rozbić swojej szczęśliwej rodziny, w której ma najważniejszą rolę.
Rola ofiary.














