Ministerstwo Edukacji Narodowej planuje drastycznie zaostrzyć przepisy dotyczące frekwencji w szkołach. Obecny wymóg 50-procentowej obecności na zajęciach może wzrosnąć choćby do 70 procent. To odpowiedź na coraz częstsze „przedłużanie wakacji” przez uczniów.
Fot. Obraz zaprojektowany przez Warszawa w Pigułce wygenerowany w DALL·E 3.
Problem narasta od pandemii
Na problem zwracała uwagę wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer. Mówiła, iż w niektórych krajach za wyjazd z dziećmi w roku szkolnym można być zatrzymanym na lotnisku. Dodała wtedy, iż resort przygląda się tym wyjazdom i wyciągnie wnioski.
Ta chwila najwyraźniej nadeszła, bo ministerstwo ogłosiło, iż będą zmiany. Nie wiadomo jeszcze na czym mają dokładnie polegać. Wiadomo jedynie, iż mają za zadanie zwiększyć frekwencje. Obecne przepisy pozwalają zaliczyć przedmiot przy zaledwie 50-procentowej obecności. Wielu rodziców wykorzystuje to do organizowania dodatkowych wakacji w czerwcu lub wrześniu. Wtedy jest taniej i nie ma tylu turystów.
Nauczyciele biją na alarm
Sytuacja, w której uczeń opuszcza szkołę przez połowę semestru i wciąż zostaje promowany, jest nie do utrzymania – twierdzą osoby związane z ministerstwem. Pedagodzy skarżą się, iż przez liczne nieobecności nie są w stanie efektywnie prowadzić zajęć.
Resort edukacji pod kierownictwem Barbary Nowackiej analizuje w tej chwili różne rozwiązania, szczególną uwagę poświęcając frekwencji na lekcjach wychowania fizycznego. Szczegółowe propozycje zmian mają zostać przedstawione w najbliższym czasie. w tej chwili spekuluje się, jakie mogą to być zmiany. Podstawową będzie prawdopodobnie zwiększenie frekwencji wymaganej do zdania. Możliwe są też grzywny za dopuszczanie do braku realizacji obowiązku szkolnego. W czasach, kiedy 800 plus powiązane jest z realizacją obowiązku szkolnego, w grę wchodzą też dodatkowe świadczenia. Eksperci zastanawiają się czy rodzice mogą być zatrzymywani na granicy, jak w niektórych krajach UE. Większość jest jednak zgodna, iż na razie do tego nie dojdzie.