Harvard w centrum politycznej burzy: zakaz rekrutacji cudzoziemców i odejścia profesorów zagrażają jego pozycji. Czy to początek końca dominacji amerykańskiej nauki?
Uniwersytet Harvarda, jedna z najbardziej prestiżowych instytucji akademickich na świecie, znalazła się w centrum bezprecedensowego polityczno-prawnego sporu z administracją prezydenta Donalda Trumpa.
Decyzja Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS) o cofnięciu certyfikacji programu Student and Exchange Visitor Program (SEVP) oznacza, iż uczelnia nie może przyjmować nowych studentów zagranicznych. Co więcej, obecni studenci międzynarodowi mogą zostać zmuszeni do transferu lub opuszczenia kraju, co grozi utratą statusu prawnego choćby 6,8 tys. osobom – czyli około 27 proc. społeczności akademickiej Harvardu.
Oskarżenia i stanowisko Harvardu
Sekretarz DHS Kristi Noem zarzuciła Harvardowi „promowanie przemocy, antysemityzmu oraz współpracę z Komunistyczną Partią Chin”. W ramach działań nadzwyczajnych rząd federalny zażądał przekazania danych osobowych zagranicznych studentów uczestniczących w protestach na kampusie – w terminie 72 godzin.
W odpowiedzi prezes uniwersytetu prof. Alan Garber stanowczo potępił działania władz federalnych, określając je mianem „bezprawnych, politycznie motywowanych i sprzecznych z amerykańską konstytucją”. Podkreślił przy tym, iż międzynarodowi studenci stanowią fundament misji uczelni jako globalnego centrum wiedzy, różnorodności i dialogu.
Wczoraj (23 maja) uczelnia pozwała administracje Donalda Trumpa, broniąc tym samym swoich studentów.
Według danych z jesieni ubiegłego roku około 20 proc. zagranicznych studentów Harvarda pochodzi z Chin, 11 proc. z Indii, po 4 proc. z Korei Południowej i Wielkiej Brytanii, a pozostali reprezentują niemal każdy zakątek świata – od Ameryki Łacińskiej po Afrykę i Bliski Wschód. Ta różnorodność od lat stanowiła siłę napędową innowacji, interdyscyplinarnych projektów i międzynarodowej współpracy naukowej.
Eksodus kadry naukowej
Kryzys dotyczy nie tylko studentów – również kadra naukowa zaczyna opuszczać Harvard. Wśród najgłośniejszych przypadków jest prof. Charles M. Lieber, były kierownik wydziału chemii, który po skazaniu za zatajenie powiązań z Chinami objął prestiżowe stanowisko w Tsinghua Shenzhen International Graduate School.
Podobnie prof. Shing-Tung Yau – wybitny matematyk i laureat Medalu Fieldsa – odszedł w 2022 roku, by założyć centrum naukowe na Uniwersytecie Tsinghua.
Również prof. John Quelch, uznany ekspert ds. zarządzania i zdrowia publicznego, objął w 2023 roku stanowisko wicekanclerza Uniwersytetu Duke Kunshan w Chinach.
Te odejścia to nie incydentalne przypadki, ale część większego trendu – rosnącej atrakcyjności uczelni azjatyckich, które oferują lepsze warunki finansowe i wolność akademicką w kontrze do zaostrzającego się klimatu politycznego w USA.
Kryzys Harvardu ma miejsce w szerszym kontekście pogłębiających się napięć na styku edukacji i polityki. Administracja federalna prowadzi także dochodzenia wobec innych elitarnych uczelni, takich jak MIT czy Stanford, oskarżając je o zbyt bliskie relacje z zagranicznymi rządami, szczególnie Chinami i Iranem. Niepokój budzą również zapowiedzi ograniczenia finansowania federalnego dla instytucji, które nie podporządkują się nowej polityce bezpieczeństwa narodowego.
Dziedzictwo i prestiż zagrożone
Harvard, od niemal 400 lat będący kuźnią światowych liderów, stoi dziś w obliczu poważnego kryzysu tożsamości. Wśród jego absolwentów są tacy politycy jak Kyriakos Mitsotakis (premier Grecji), Mary Robinson (była prezydent Irlandii), Maia Sandu (prezydent Mołdawii), Lawrence Wong (premier Singapuru), czy Mark Carney (premier Kanady).
Obecna polityka USA wobec edukacji wyższej może jednak ograniczyć zdolność uczelni do kształcenia przyszłych liderów. Utrata studentów zagranicznych, odejścia kadry i wizerunkowy kryzys osłabiają nie tylko Harvard, ale także pozycję USA jako globalnego centrum innowacji i wartości akademickich.
Chiny, Indie, a także europejskie instytucje akademickie zyskują na tym kryzysie, przyciągając zarówno wybitnych naukowców, jak i studentów, którzy wcześniej wybierali USA. Taki zwrot może przyczynić się do trwałej zmiany układu sił w globalnej nauce i edukacji. Amerykańska soft power, oparta na edukacji i kulturze, może zostać poważnie osłabiona.
W obliczu narastającego kryzysu Harvard podjął działania prawne przeciwko decyzji DHS, powołując się na konstytucyjne gwarancje autonomii akademickiej i prawa do edukacji. Uniwersytet rozważa także utworzenie kampusów satelitarnych poza granicami USA – m.in. w Kanadzie i Europie – aby obejść federalne ograniczenia i kontynuować swoją misję.
Równocześnie trwa lobbing w Kongresie, by przywrócić poprzednie zasady wjazdu i pobytu dla studentów zagranicznych oraz uchronić amerykańską edukację wyższą przed dalszą polityzacją.