Skoro tobie zależy, to ty się tym zajmij rzucił zirytowany.
Mamo, urodziłaś go dla siebie, nie dla mnie, więc sobie radźcie z waszym Jasiem. Ja muszę się wyspać przed szkołą.
Kacper, przecież nie proszę cię tak często. Tylko raz, żebyś go odprowadził na rozpoczęcie roku. Wszyscy będą z rodzicami…
No właśnie, z rodzicami przerwał jej syn. A gdzie byli moi, jak ja miałem akademie? Zawsze z malcem. Niech teraz on sobie sam pójdzie, świat się nie zawali.
No nie zawsze… Tylko kilka razy tak wyszło. To nie było specjalnie…
No to teraz też tak wyszło, iż pójdzie sam spokojnie odparł Kacper i popił herbatę.
Magda była zaskoczona. Nie spodziewała się takiego oporu. W końcu oni go utrzymują, a on ani myśli angażować się w życie rodziny.
Słuchaj… zaczęła, marszcząc czoło. Wybacz, Kacper, ale żyjesz w rodzinie. A w rodzinie wszyscy powinni sobie pomagać. My z tatą ci pomagamy. Dajemy ci kieszonkowe, gotujemy, sprzątamy, czasem choćby w twoim pokoju. Odwdzięcz się.
A ja nie prosiłem, żebyście sprzątali mój pokój. I bez kieszonkowego też przeżyję. Mam już osiemnaście lat, nie jestem małym chłopcem ani niańką. Moje zdanie też się liczy.
Po tych słowach Kacper wziął kubek i poszedł do swojego pokoju. Magda została sama. Z ciężarem na sercu, nierozwiązanym problemem i, co gorsza, z myślą, iż jej syn jest egoistą.
Kiedy zdążył się takim stać?
Jej pierwsze małżeństwo nie należało do udanych. Ojciec Kacpra nigdy nie dorósł, wolał wylegiwać się na kanapie, grać w gry i przeglądać telefon, zamiast budować rodzinę. Czasem pracował, ale zarabiał grosze, które ledwo starczały na niego. W końcu Magda się poddała i wyprowadziła do matki.
Gdy wyszła za mąż po raz drugi, Kacper miał pięć lat. Wiek, w którym dziecko jeszcze akceptuje nowego członka rodziny. Marek gwałtownie znalazł z nim wspólny język i niedługo został tatą.
A gdy Kacper skończył dziesięć lat, urodził się Jasio. Pewnie od tego momentu wszystko zaczęło się psuć, choć Magda tego nie widziała.
Wtedy Kacper pierwszy raz poszedł sam na rozpoczęcie roku. Magda po porodzie była w takim stanie, iż nie miała głowy do szkoły. Marek pracował, dziadkowie byli za daleko jedni w innym mieście, drudzy na działce.
Kacperku, no tak wyszło… Dasz sobie radę? zapytała przepraszająco. Wiesz, sama chciałabym pójść z tobą, ale widzisz…
Widzę westchnął. Nic się nie stało. Już nie jestem mały.
Wtedy Magdzie wydawało się, iż wszystko w porządku. Może Kacper był zawiedziony, ale poszedł, nie narzekał. Jak się okazało zapamiętał to dobrze.
Trzy lata później sytuacja się powtórzyła. Tym razem Magda nie mogła iść z synem, bo Jasio coś złapał w przedszkolu.
Chłopiec chorował często. Raz choćby przyniósł ospę akurat na dwa dni przed wycieczką Kacpra z klasą do Krakowa. W efekcie syn został w domu.
Mamo, rozumiem, ale mam już dość chorowania. Może chociaż Jasia na kwarantannę odgrodzicie? zirytował się, gdy Magda smarowała mu krosty.
Kacper, jesteśmy rodziną… Nie da się całkiem się odizolować.
Z jednej strony Magda rozumiała starszego syna. Niemal za każdym razem, gdy Jasio chorował, zaraz łapał to i Kacper. Z drugiej uważała to za nieuniknioną część życia.
Z czasem Kacper zaczął się opierać, gdy proszono go o pomoc w domu lub z bratem. Najpierw nie odmawiał wprost, tylko odwlekał lub robił tak, iż Magdzie łatwiej było zrobić to sama. Drażniło ją to, ale zrzucała na wiek nastoletni. choćby gdy zaczęły się kłótnie.
Dlaczego mam sprzątać w salonie, skoro tam nie bywam? To wy z Jasiem tam siedzicie, więc wy i ścierajcie kurz.
Ale bywasz w kuchni odparła. A sprząta tam zawsze ja. I gotuję, przy okazji.
Wycierasz każdą kroplę wody. Gdybym żył sam, nie zawracałbym sobie tym głowy. Tobie zależy na sterylnej czystości, nie mnie więc ty się tym zajmij.
Czasem Magda zmuszała go do wzięcia szmatki. Czasem przymykała oko nerwy były cenniejsze. I do czego to doprowadziło…
Nie było komu odprowadzić Jasia na rozpoczęcie roku. Dziadkowie jak zwykle za daleko, Marek w delegacji, a Magdzie nie zwolnili z pracy. Kacper po raz pierwszy postawił się i odmówił pomocy, choć miał wolny dzień.
Co teraz?
Najpierw Magda zadzwoniła do męża.
Aha. Zapragnął dorosłego życia? No to niech spróbuje mruknął Marek. Jak chce, to niech żyje po swojemu.
Tylko bez drastyczności… zlękła się Magda. Już i tak go tracimy. A tak to zupełnie ucieknie.
Niech ucieka. Zobaczymy, jak sobie poradzi bez tato, podwieź i mamo, odbierz paczkę. My mu nie odmawiamy, gdy prosi o pomoc.
Magda westchnęła. Mąż miał trochę racji, ale bała się. Marek był uparty i, choć kochał Kacpra jak syna, mógł postawić zbyt twarde warunki.
Problem z Jasiem rozwiązała przyjaciółka, Ola, z którą kiedyś chodziły z dziećmi do tego samego przedszkola. Nie tylko odprowadziła Jasia, ale i zabrała dzieci do parku. To nie to samo, co spacer z rodzicami, ale zawsze coś.
Ola, dzięki, uratowałaś mnie Magda ściskała ją, gdy wracała po syna. Wpadnijcie na herbatę.
Spoko. Ty też nieraz zabrałaś mojego. Młode mamy muszą trzymać się razem.
Magda namówiła Olę na herbatę i podzieliła się troskami o Kacpra. Ola była tylko kilka lat starsza od niego dobrze pamiętała nastoletnie bunty.
Wiesz, rozumiem Kacpra westchnęła Ola. Sama byłam na posyłki u rodziców, z dwiema młodszymi siostrami… Może za bardzo na niego naciskasz? Dom to dla niego twoja fanaberia, a Jasio… no, urodziłaś go dla siebie. Ale i ciebie rozumiem. To jednak rodzina.
Nie naciskam! Chcę tylko sprawiedliwego podziału obowiązków.
Dla ciebie sprzątanie to obowiązek, dla niego bezsensowny przymus. Ja też tak miałam.
















