Jak Dania wygrywa ze skrajną prawicą?

magazynpismo.pl 2 godzin temu

Kiedy wszedłem do gabinetu Mette Frederiksen, premierka Danii chrupała właśnie karotkę. Kilka godzin wcześniej wróciła z Ukrainy. Zaśmiała się, przełknąwszy odgryziony kawałek; ewidentnie nie spodziewała się jeszcze gościa. – Brakuje mi warzyw – wyjaśniła.

Jej wyprawa przypominała ekspresową wycieczkę objazdową: najpierw lot do Polski, potem pociąg do Kijowa, wszystko utrzymywane w sekrecie, dopóki nie przekroczyła granicy. To była jej piąta wizyta w Ukrainie od początku pełnoskalowej wojny. Tym razem pojechała z okazji tysięcznego dnia oporu wobec rosyjskiej inwazji; data zbiegła się akurat z jej 47. urodzinami. Na miejscu odwiedziła w szpitalu rannych żołnierzy i pojawiła się na konferencji prasowej obok prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, by ogłosić najnowszy pakiet pomocowy dla Ukrainy. o ile weźmiemy pod uwagę proporcję wsparcia do krajowej gospodarki, Dania udzieliła większej pomocy niż jakiekolwiek inne państwo.

Newsletter

Aktualności „Pisma”

W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.

Zapisz się

Hojność wobec Ukrainy to tylko jeden z wielu aspektów wyróżniających Danię spośród innych państw. Po tym, gdy w listopadzie [2024 roku – przyp. K.M.] Donald Trump został ponownie wybrany na prezydenta, Frederiksen zasłynęła jako globalny symbol opozycji wobec amerykańskiego przywódcy, odrzucając jego propozycję, aby Dania przekazała USA kontrolę nad Grenlandią. Jednak najważniejsza kwestia dotycząca zarówno partii Frederiksen, jak i jej samej ma kilka wspólnego z pomocą Ukrainie czy sporami terytorialnymi na północnym Atlantyku. Przez ostatnie sześć lat Frederiksen wygrywała wybory i triumfowała politycznie w stylu, jakiego mogliby jej pozazdrościć liberałowie na całym świecie. Na dodatek dzieje się to w czasach, gdy pozostałe państwa Zachodu coraz bardziej skręcają w prawo.

Prawica rośnie w siłę

Na Węgrzech premier Viktor Orbán zmienił przepisy i zepchnął krytyków na mar­gines, by ułatwić sobie utrzymanie urzę­­­du. W Austrii, Wielkiej Brytanii, we Fran­cji, Włoszech, w Holandii, Szwecji i innych państwach prawica rośnie w siłę. W ostatnich wyborach [federalnych, w lutym 2025 roku – przyp. red.] w Niemczech rządząca partia centrolewicowa uplasowała się na trzecim miejscu, za centroprawicą i prawicą. Zarówno w Kanadzie, jak i Australii sondaże sugerują, iż centrolewicowe rządy przegrają wybory [tak się nie stało, ale kilka brakowało – przyp. K.M.]. W Stanach Zjednoczonych Joe Biden zakończył prezydenturę z fatalnie niskim poparciem, a w głosowaniu powszechnym po raz pierwszy wygrał Trump. Głównym powodem każdego z tych przypadków jest porzucenie przez wyborców z klasy pracującej ich tradycyjnej przystani – politycznej lewicy – na rzecz swoistej mieszanki populizmu, nacjonalizmu i konserwatyzmu. Przez ostatnich kilka lat prawdopodobnie w żadnym z państw o wysokim dochodzie nie udało się partii centrolewicowej uchwalić postępowych praw i wygrać kolejnych wyborów – w żadnym z wyjątkiem Danii.

Odkąd w 2019 roku Socjaldemokracja objęła władzę, historia jej sukcesów wygląda jak lista marzeń amerykańskiego liberalnegothink tanku. Udało się jej zmienić prawo, aby umożliwić pracownikom fizycznym przechodzenie na emeryturę wcześniej niż osoby wykonujące zawody wymagające wyższych kwalifikacji. W sektorze mieszkalnictwa zawalczyła ze spekulacjami branży kapitału prywatnego, tak zwanymiprivate equity, uchwalając prawo Blackstone’a – nazwa odnosi się do nowojorskiej firmy kolosa, która wykupiła atrakcyjne apartamentowce w Kopenhadze. Zabrania ono podnoszenia czynszów przez właścicieli mieszkań w ciągu pięciu lat od zakupu nieruchomości. By walczyć ze zmianami klimatu, rząd Frederiksen wprowadził – jako pierwszy na świecie – podatek od emisji dwutlenku węgla spowodowanej hodowlą bydła i uchwalił ustawę wymagającą, aby 15 procent ziem uprawnych z powrotem przekształcić w naturalne siedliska. o ile chodzi o prawa reprodukcyjne, Dania w 2024 roku rozszerzyła dostępność legalnej aborcji do 18. tygodnia ciąży (wcześniej granicą był 12. tydzień) i zezwoliła dziewczętom od 15. roku życia na poddanie się aborcji bez zgody rodziców.

Przy tym wszystkim Dania wciąż pozostaje owym słynnym państwem opiekuńczym zapewniającym swoim obywatelom darmowe szkolnictwo, także na poziomie studiów wyższych z miesięcznym stypendium na życie w wysokości 6 tysięcy koron duńskich [ponad 3,4 tysiąca złotych – przyp. K.M.], bezpłatną opiekę medyczną i przyzwoity zasiłek dla bezrobotnych, a zarazem jest siedzibą dużych graczy na rynku światowym, takich jak Novo Nordisk – producent Ozempicu, leku na otyłość. W 2022 roku Frederiksen została wybrana na drugą kadencję, choć w innych krajach nastroje nie sprzyjały ówczesnym rządzącym: od czasu pandemii COVID-19 tracili oni władzę. Częścią sukcesu duńskiej premierki było odsunięcie skrajnej prawicy na margines.

Istnieje jednak kwestia, w której Frederiksen i jej partia przyjmują zupełnie inne podejście niż większość światowej lewicy. Jest nią imigracja. Niecałą dekadę temu, po wzroście migracji spowodowanym wojnami w Libii i Syrii, premierka i jej sojusznicy zmienili stanowisko socjaldemokratów na bardziej restrykcyjne. Opowiadali się za zmniejszeniem liczby imigrantów, bardziej zdecydowanymi działaniami w zakresie ich integracji i za szybką deportacją osób nielegalnie przekraczających granicę. Po dojściu do władzy wcielali tę politykę w życie. Dania wciąż przyjmuje imigrantów, a jej populacja z roku na rok staje się coraz bardziej zróżnicowana. Jednak zmiany te następują wolniej niż w innych krajach. Dziś 12,6 procent mieszkańców Danii urodziło się poza granicami kraju; kiedy Frederiksen obejmowała urząd, stanowili oni 10,5 procent społeczeństwa. W Niemczech, południowym sąsiedzie Danii, odsetek ten wynosi niemal 20 procent. W Szwecji pozostało wyższy.

Przez tę politykę Dania stała się obiektem krytyki zagranicznych postępowców. Twierdzili oni, iż działania duńskiej Socjaldemokracji są potworne, rasistowskie i reakcyjne, oraz argumentowali, iż w tej kwestii praktycznie stała się ona partią prawicową. Jednak dla Frederiksen i jej doradców surowa polityka imigracyjna nie kłóci się z ideą progresywizmu; wręcz przeciwnie – ich zdaniem są one ściśle ze sobą związane. Gdy siedziałem w jasnym, nowoczesnym gabinecie z oknami wychodzącymi na zabytkowe kopenhaskie kamienice, premierka tłumaczyła mi, iż to właśnie z powodu tych działań jej partia pozostała u władzy, choć wszędzie indziej lewica traci wpływy.

Wyjaśniała mi, iż polityka lewicowa opiera się na wspólnych rozwiązaniach, dzięki którym wyborcy czują się częścią społeczności czy narodu. W innym wypadku nie zaakceptują wysokich podatków finansujących silne państwo opiekuńcze. – W byciu tradycyjną socjaldemokratką nie chodzi o to, by wpuszczać każdego, kto zechce się przyłączyć do naszego społeczeństwa – twierdzi Frederiksen. W innym przypadku „niemożliwe byłoby stworzenie zrównoważonego społeczeństwa, szczególnie jeżeli jest ono opiekuńcze jak nasze”. Wysoki poziom imigracji mógłby tę równowagę społeczną nadszarpnąć, bo jego skutki – na przykład przeciążenie programów świadczeń, przepełnienie szkół oraz nasilona konkurencja o mieszkania i miejsca pracy na niższych stanowiskach – dotknęłyby klasę pracującą, za to w dużej mierze oszczędziłyby lepiej sytuowanych wyborców. Rodziny robotnicze znają to z doświadczenia. Zamożni lewicowcy udają, iż jest inaczej, a potem wytykają mniej uprzywilejowanym wyborcom ich rzekomą nietolerancję.

Duża imigracja przyczynia się do nierówności ekonomicznych i iż postępowcy powinni przede wszystkim troszczyć się o poprawę warunków życia najbardziej bezbronnych członków własnego społeczeństwa.

– Kiedy zbyt wiele osób dołącza do twojego społeczeństwa, płaci ono za to pewną cenę – powiedziała mi Frederiksen. – A tymi, którzy płacą cenę najwyższą, są osoby z najniższych warstw społecznych. Powiem absolutnie wprost: nie płacą jej ludzie bogaci. Nie płacą jej ci z nas, którzy dobrze zarabiają, którzy mają dobrą pracę – podsumowała. Kilkakrotnie podkreślała, iż socjaldemokraci nie zmienili swojego stanowiska z powodów taktycznych – zrobili to dla zasady. Uważają, iż duża imigracja przyczynia się do nierówności ekonomicznych i iż postępowcy powinni przede wszystkim troszczyć się o poprawę warunków życia najbardziej bezbronnych członków własnego społeczeństwa. Stanowisko partii na temat migracji „nie jest niepasującym elementem” – przekonywała mnie Frederiksen. – Zajmujemy je, bo naprawdę w nie wierzymy – powiedziała.

Wszędzie indziej, choćby w Stanach Zjed­no­czo­nych, partie centrolewicowe próbują znaleźć drogę do władzy i również będą musiały stanąć przed tym dylematem. Ubóstwo, niestabilność polityczna, zmiany klimatyczne, działalność siatek handlarzy ludźmi i wpływ mediów społecznościowych wciąż będą pchać mieszkańców biednych państw w stronę tych bogatszych, więc imigracja najpewniej pozostanie w najbliższych latach definiującą kwestią polityczną. A te bogatsze państwa, w których liczba urodzeń spadła na łeb na szyję, będą potrzebowały imigrantów do podtrzymania płynnego funkcjonowania gospodarki. Jednak podejście przyjęte w ostatnich dekadach przez Stany Zjed­no­czone i Europę Zachodnią zawiodło.

Newsletter

Wybór zagraniczny

Co w prasie zagranicznej zainspirowało Marcina Czajkowskiego, redaktora i fact-checkera w „Piśmie”?

Zapisz się

Imigracja często przebiega chaotycznie, pozaprawnie i szybciej, niż chcą tego wyborcy. Mieszkańcy Europy, Stanów Zjednoczonych i innych państw nigdy nie zostali wprost zapytani o to, czy chcą przyjąć kolejne miliony ludzi, a gdyby to pytanie zadano im w referendum, prawdopodobnie zaznaczyliby „nie”. To się jednak nie wydarzyło, więc zbuntowali się po fakcie. Trump wygrał w latach 2016 i 2024 częściowo dlatego, iż w kampanii mówił o masowych deportacjach. W Europie skrajnie prawicowe partie długo były jedynymi przeciwnikami imigracji i dużo na tym zyskały.

Dla amerykańskiej lewicy Dania być może nie stanowi szczególnie wygodnego przykładu. Okrutne aspekty polityki imigracyjnej Trumpa ze zrozumiałych względów oburzyły wiele osób. Jednak politycy w Niemczech i Szwecji, którzy kiedyś krytykowali Frederiksen, dziś idą w jej ślady, a centrolewicowe partie na całym świecie zyskują dzięki Danii pewne wyobrażenie tego, jak może wyglądać inna wersja lewicy – bliższa klasie pracującej, skupiająca się w większym stopniu na społeczności i bardziej restrykcyjna pod względem imigracji. Frederiksen i jej socjaldemokraci postawili kolegom z innych państw pytanie: „Czyżby w dzisiejszych czasach restrykcyjna polityka imigracyjna była warunkiem skutecznego, nowoczesnego progresywizmu?”.

Politycy w Niemczech i Szwecji, którzy kiedyś krytykowali Frederiksen, dziś idą w jej ślady, a centrolewicowe partie na całym świecie zyskują dzięki Danii pewne wyobrażenie tego, jak może wyglądać inna wersja lewicy – bardziej restrykcyjna wobec imigrantów.

Odbywające się na naszych oczach masowe migracje są bezprecedensowe. Do lat 80. w wielu zachodnioeuropejskich krajach imigranci stanowili mniej niż 5 procent populacji. Od tego czasu odsetek ten wzrósł do kilkunastu procent. Znacząco podniósł się również w Australii i Kanadzie. Za czasów administracji Bidena imigracja w USA osiągnęła najwyższy poziom w historii, rosnący w tempie przekraczającym choćby szczytowy okres z Ellis Island [gdzie pod koniec XIX i w pierwszych dekadach XX wieku funkcjonowało centrum przyjmowania imigrantów z Europy – przyp. K.M.]. Do Stanów przybyło wówczas ponad 8 milionów ludzi, w tym około 60 procent nielegalnie. Ogółem mniej więcej 16 procent dzisiejszych mieszkańców USA urodziło się za granicą. Liczba ta bije rekord z 1890 roku, który wynosił 14,8 procent.

Czasem trudno zdać sobie sprawę, jak złożone są przyczyny wzrostu migracji. Składa się na niego wiele indywidualnych decyzji, by opuścić swój kraj dla innego, a ich głównym powodem jest ludzkie nieszczęście – czy to wywołane biedą, wojną, czy też jeszcze czymś innym. Epoka masowych migracji kryje jednak w sobie pewną wewnętrzną sprzeczność: zbiegła się ona w czasie ze zmniejszeniem się globalnego cierpienia. Poziom ubóstwa na świecie w XXI wieku gwałtownie się obniżył. Wojna i inne formy przemocy są mniej powszechne niż przez większą część naszych dziejów. Zmiany klimatyczne pewnego dnia mogą stać się główną przyczyną migracji – ale współcześnie jeszcze nią nie są. Tendencje te wskazują, iż omawianego zjawiska nie można wytłumaczyć po prostu pogorszeniem się warunków życia w opuszczanym kraju. Istotną rolę odgrywają jeszcze inne czynniki.

Paradoksy nasilenia migracji

Jednym z nich, paradoksalnie, jest właśnie ograniczanie się ubóstwa. Przepro­wadzka do nowego kraju wymaga zasobów, których brakuje najbiedniejszym z najbiedniejszych. w tej chwili znacznie więcej ludzi niż kiedyś ma pieniądze i umiejętności, choćby pisania i czytania, aby podjąć taką podróż. Sprzyjającym czynnikiem są również nowoczesne autostrady i połączenia lotnicze. Podobnie – media społecznościowe. Umieszczane przez migrantów i przemytników filmiki na TikToku zawierają wskazówki, jak przedostać się przez Amerykę Środkową czy rejon Morza Śródziemnego. Gdy wędrowcy dotrą już do nowego kraju, mogą przez WhatsAppa zachęcać swoich krewnych i przyjaciół, by oni też spróbowali. Technologia w telefonach nadaje migracji realny wymiar, jakiego nigdy nie mogły zapewnić listy i telefony stacjonarne.

Ostatnią z najważniejszych przyczyn jest polityka państw przyjmujących imigrantów. Pod koniec XX oraz szczególnie na …

Idź do oryginalnego materiału