Jak mąż zrozumiał, co to znaczy „odpoczywać” na urlopie rodzicielskim w tydzień

twojacena.pl 5 dni temu

No i żebyś wiedział, jak mój mąż Piotr zrozumiał, co znaczy „odpoczywać” na urlopie macierzyńskim w zaledwie tydzień.

Wielu facetów myśli, iż macierzyński to taki wakacyjny luz – kobieta sobie leży, dziecko trochę pokołysze i tyle. Ale rzeczywistość to zupełnie inna bajka. U nas w domu mamy dwóch synków – Jasia i Stasia – różnica między nimi to niecałe dwa lata. Te dwa urwisy mają energię jak mało co! Ciągle coś kombinują, a nasz dom zamienia się raz w piracki statek, raz w dżunglę pełną przygód. Oprócz zabawy z nimi, na mojej głowie było jeszcze gotowanie, pranie, sprzątanie i zakupy. Każda minuta dnia była zaplanowana, żeby kiedy Piotrek wracał z pracy, w domu był porządek i obiad na stole.

Piotr pracował w fabryce, utrzymywał naszą rodzinę. Ja starałam się, żeby po ciężkim dniu miał chwilę wytchnienia. Wieczorami czytał chłopakom bajki albo budował z nimi z klocków. Ale z pieniędzmi było krucho – oprócz codziennych wydatków mieliśmy jeszcze kredyt hipoteczny. Co miesiąc trzeba było liczyć każdą złotówkę.

Aż tu nagle – bum! W fabryce zwolnienia i Piotrek zostaje bez pracy. Dali mu dwie pensje odprawy, ale i tak był załamany. Pierwsze dni przesiedział na kanapie, wgapiony w telewizor. Myślałam, iż to chwilowe, iż za parę dni weźmie się za szukanie nowej roboty. Ale dni mijały, a on wciąż tylko leżał.

Kiedy zobaczyłam, iż nasze oszczędności topnieją, musiałam działać. Pewnego wieczoru, po kolejnym dniu telewizyjnego maratonu, powiedziałam:

— Słuchaj, w pracy mi proponują powrót. Skoro ty teraz jesteś wolny, możesz zająć się chłopakami, a ja pójdę do roboty.

Piotr aż podskoczył:

— Co?! Ja? Na macierzyńskim? Z dziećmi, sprzątaniem, gotowaniem?!

Uśmiechnęłam się tylko:

— Przecież sam mówiłeś, iż to taki odpoczynek. No to teraz sprawdzisz na własnej skórze.

Po krótkim namyśle się zgodził. Przez parę dni pokazywałam mu, jak ogarniać dom i dzieci. Piotr wszystko skrupulatnie notował – jak przygotować obiad, kiedy iść na spacer, co robić, jak się zbuntują.

Pierwszy dzień mojej pracy pamiętam do dziś. Wróciłam, a tu: zabawki porozrzucane, w kuchni góra brudnych naczyń, chłopcy głodni i marudni. Piotr stał jak winowajca:

— Przepraszam, nie zdążyłem ugotować…

Westchnęłam i zabrałam się za sprzątanie, myśląc, iż to przez brak wprawy. Ale kolejne dni wyglądały podobnie. Po tygodniu Piotr nie wytrzymał:

— Koniec, nie dam rady. To nie jest odpoczynek, to katorga! Szukajmy przedszkola dla chłopaków, bo ja padam.

Przyspieszyliśmy z zapisaniem Jasia i Stasia do przedszkola, a Piotr rzucił się w wir szukania pracy. gwałtownie coś znalazł i wróciliśmy do normalnego rytmu. Teraz już tylko się śmiejemy, jak to Piotrek „odpoczywał” na macierzyńskim.

Ta historia nas wiele nauczyła – urlop macierzyński to nie wakacje, tylko harówka od rana do wieczora. Teraz Piotr już nigdy nie powie, iż siedzenie w domu z dziećmi to „nic trudnego”. I wie, iż każdy kubek, który sam umyje, to małe zwycięstwo.

Idź do oryginalnego materiału