— Mamo, a kiedy wróżka sprawi, iż będę miała tatę? — zapytała pewnego dnia moja córka, patrząc na mnie swoimi ogromnymi oczami, w których było więcej nadziei, niż mogłam znieść. Często bawiłyśmy się w magiczne zabawy, rysowałyśmy i wymyślałyśmy historie. Tego dnia wyciągnęła z pudełka kartkę, na której była narysowana dziewczynka rozmawiająca z maleńką istotką. Potem znalazła jeszcze jeden rysunek — przedstawiał on tę samą dziewczynkę, jak robi poranne ćwiczenia i śmieje się radośnie.
— Tak będę ćwiczyć, a potem obleję się zimną wodą, mamo! — powiedziała z entuzjazmem i po chwili zabawy spokojnie zasnęła.
Od tamtej pory jeszcze częściej myślałam o tym, jak życie potrafi zaskakiwać. Ale zacznijmy od początku.
Kiedyś razem z moją najlepszą przyjaciółką, Agatą, rozpoczęłyśmy studia na wydziale pedagogicznym. Byłyśmy nierozłączne: wspólna nauka, noce spędzone na rozmowach, marzenia o przyszłości. Po ukończeniu studiów obie poszłyśmy pracować do szkoły. Agata dodatkowo ilustrowała książki dla dzieci — miała złote ręce i niesamowitą wyobraźnię. To jej prace zauważyli zagraniczni wydawcy i pewnego dnia dostała propozycję kontraktu w Anglii. Wyjechała na całe trzy lata. Trzymałyśmy kontakt — pisałyśmy, dzwoniłyśmy, tęskniłyśmy.
Gdy Agata wróciła do rodzinnego Krakowa, nie była już sama. Przywiozła ze sobą małą dziewczynkę — swoją córeczkę. O ojcu dziecka nigdy nie mówiła. Rodziców już wtedy nie miała. Radziła sobie sama z wychowaniem dziecka, a ja starałam się być przy niej, pomagać, jak tylko mogłam. Ania była prawdziwym promyczkiem słońca. Agata w wolnych chwilach rysowała — najczęściej swoją córkę w różnych momentach życia: jako uczennicę, nastolatkę, dorosłą kobietę. Zdumiewała mnie precyzja, z jaką potrafiła uchwycić przyszłość.
— Skąd wiesz, jak będzie wyglądać? — pytałam.
— Zobaczymy — odpowiadała tylko z uśmiechem.
Niestety, szczęście nie trwało długo. Gdy Ania skończyła dwa lata, serce Agaty przestało bić. Lata spędzone za granicą pogorszyły jej zdrowie i pewnego dnia po prostu odeszła.
Natychmiast zaczęłam zbierać dokumenty do adopcji. Bałam się tylko jednego — iż dziewczynkę zabiorą obcy ludzie. Lękałam się, iż spóźnię się, iż trafi do innej rodziny. Ale na szczęście zdążyłam. Od tamtej pory dla Ani byłam mamą. Wiedziała, iż jej prawdziwa mama mieszka teraz w niebie. Razem przeglądałyśmy rysunki Agaty, szczególnie przed snem — te szkice uspokajały ją, jakby jej mama wciąż była obok.
Ania rosła na mądrą, dobrą i marzycielską dziewczynkę. Miała już trzynaście lat, gdy pewnego dnia świętowałam urodziny z przyjaciółkami w kawiarni. Wróciwszy do domu, zobaczyłam przed progiem wysokiego mężczyznę, który mówił z wyraźnym akcentem. Słabo znał polski, ale jego słowa przeszyły mnie do szpiku kości.
To był… ojciec Ani. Prawdziwy, biologiczny. Anglik. Z jego opowieści wynikało, iż Agata, zazdrosna o jego siostrę, nie wybaczyła mu i wróciła do Polski, nie mówiąc ani słowa o ciąży. Próbował ją odnaleźć, ale zbyt późno. Gdy w końcu dowiedział się, iż ma córkę, zaczął ubiegać się o adopcję — ale ja byłam szybsza. Nie miał pojęcia, iż Ania przez cały ten czas dorastała tu, w Polsce, otoczona miłością, pod moją opieką.
Gdy Ania usłyszała tę rozmowę, nie mogła uwierzyć. Stała jak skamieniała, wpatrując się w twarz mężczyzny, w której szukała swoich rysów. Później, już przy herbacie, zaczęła się powoli uśmiechać. Mężczyzna odszedł do hotelu, a moja córka wzięła w ręce ulubioną lalkę-wróżkę i szepnęła:
— Dziękuję, wróżko, iż teraz będę miała tatę.
Minęło kilka miesięcy, zanim wszystko się uregulowało. Ania wyjechała do ojca w Anglii. Okazało się, iż miał już troje dzieci z innego związku, ale Ania, jako najstarsza, gwałtownie znalazła z nimi wspólny język. Poszła do szkoły, uczy się angielskiego, chodzi na zajęcia i tańczy. Piszemy do siebie, rozmawiamy przez wideoczaty, dzielimy się wiadomościami.
Tęsknię. Strasznie. Ale jestem szczęśliwa.
Szczęśliwa, iż moja Agata pozostawiła po sobie nie tylko cudowną córkę, ale także siłę miłości, która po tylu latach przyprowadziła do jej życia prawdziwego ojca.
Oto ta historia. Niezwykła, prawie jak bajka. Ale, jak każda dobra bajka, mówi o prawdziwej wierze, miłości i cudzie.