Jak moja siostrzenica znalazła rodzinę po latach rozłąki: Dziękuję, wróżko, za tatę

newsempire24.com 1 tydzień temu

„Dziękuję, wróżko, iż mam tatę”: jak moja siostrzenica odnalazła rodzinę po latach rozłąki

— Mamusiu, a kiedy wróżka da mi tatę? — zapytała pewnego dnia moja córka, patrząc na mnie ogromnymi oczami, w których było więcej nadziei, niż mogłam znieść. Często bawiliśmy się w magiczne gry, rysowaliśmy, wymyślaliśmy historie. Tego dnia wyjęła z pudełka kartkę, na której była narysowana dziewczynka rozmawiająca z malutką ludzką postacią. Potem znalazła kolejny rysunek — tam dziewczynka robiła gimnastykę i śmiała się.

— Tak będę ćwiczyć, a potem obleję się wodą, mamo! — powiedziała radośnie i po chwili zabawy spokojnie zasnęła.

Od tamtej pory jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, iż życie potrafi być nieprzewidywalne. Ale zacznijmy od początku.

Kiedyś razem z moją najlepszą przyjaciółką Magdą rozpoczęłyśmy studia na pedagogice. Byłyśmy nierozłączne: nauka, studenckie noce, marzenia o przyszłości. Po studiach obie poszłyśmy pracować do szkoły. Magda dodatkowo ilustrowała książki dla dzieci — miała złote ręce i niesamowitą wyobraźnię. Jej prace zauważyli zagraniczni wydawcy i pewnego dnia dostała propozycję kontraktu w Anglii. Wyjechała — na całe trzy lata. Trzymałyśmy kontakt, pisałyśmy, dzwoniłyśmy, tęskniłyśmy.

Gdy Magda wróciła do rodzinnego Wrocławia, nie była już sama. Miała przy sobie małą dziewczynkę — swoją córeczkę. O ojcu dziecka nie mówiła nic. Rodzice już nie żyli. Radziła sobie sama, a ja starałam się być blisko i pomagać. Zosia była prawdziwym słonecznym dzieckiem. Magda w wolnych chwilach rysowała — najczęściej córkę w różnych etapach życia: jako uczennicę, nastolatkę, dorosłą. Zaskakiwało mnie, jak dokładnie potrafiła uchwycić przyszłość.

— Skąd wiesz, jak będzie wyglądać? — pytałam.

— Zobaczymy — odpowiadała tylko z uśmiechem.

Ale euforia nie trwała długo. Gdy Zosia skończyła dwa lata, serce Magdy odmówiło posłuszeństwa. Lata spędzone w Anglii pogorszyły jej zdrowie, i pewnego dnia po prostu odeszła.

Natychmiast zaczęłam zbierać dokumenty do adopcji. Bałam się tylko jednego — iż Zosię mogą zabrać obcy ludzie. Miałam stracha, iż się spóźnię, iż trafi do innej rodziny. Na szczęście zdążyłam. Od tamtej pory dla Zosi stałam się mamą. Wiedziała, iż jej prawdziwa mama jest w niebie. Razem przeglądałyśmy rysunki Magdy, zwłaszcza przed snem — te szkice działały na nią uspokajająco, jakby mama wciąż była blisko.

Zosia wyrosła na mądrą, dobrą i marzycielską dziewczynkę. Miała już trzynaście lat, gdy pewnego dnia obchodziłam urodiny z przyjaciółkami w kawiarni. Wróciwszy do domu, zobaczyłam pod drzwiami wysokiego mężczyznę z wyraźnym akcentem. Mówił słabo po polsku, ale jego słowa przeszyły mnie do szpiku kości.

To był… ojciec Zosi. Prawdziwy, biologiczny. Anglik. Jak opowiadał, Magda zaczęła go podejrzewać o romans z siostrą i, nie wybaczywszy, uciekła z powrotem do Wrocławia, nie mówiąc ani słowa o ciąży. Próbował ją odszukać, ale było za późno. A gdy dowiedział się, iż ma córkę, zaczął załatwiać dokumenty adopcyjne — jednak ja byłam szybsza. Nie wiedział, iż Zosia cały ten czas rosła tutaj, otoczona miłością, pod moją opieką.

Gdy Zosia usłyszała tę rozmowę, nie mogła uwierzyć. Stała nieruchomo, wpatrując się w twarz mężczyzny, próbując w nim znaleźć swoje rysy. Później, już przy herbacie, zaczęła się powoli uśmiechać. Mężczyzna pojechał do hotelu, a córka wzięła do rąk swoją ulubioną lalkę-wróżkę i szepnęła:

— Dziękuję, wróżko, iż mam tatę.

Minęło kilka miesięcy, zanim wszystko się ułożyło. Zosia wyjechała do Anglii, do ojca. Okazało się, iż ma dużą rodzinę — troje dzieci z poprzedniego małżeństwa, ale Zosia, jako najstarsza, gwałtownie nawiązała z nimi kontakt. Poszła do szkoły, uczy się angielskiego, chodzi na zajęcia, tańczy. Piszemy do siebie, rozmawiamy przez wideo, dzielimy się nowinami.

Tęsknię. Do bólu. Ale jestem szczęśliwa.

Szczęśliwa, iż moja Magda pozostawiła po sobie nie tylko wspaniałą córkę, ale też siłę miłości, która po tylu latach przyciągnęła do życia tej dziewczynki prawdziwego ojca.

Oto cała historia. Nieprawdopodobna, niemal bajkowa. Ale, jak każda bajka, jest o prawdziwej wierze, miłości i cudzie.

Idź do oryginalnego materiału