"Jeśli nie mogę iść z synem na urodziny jego kolegi, on też nie idzie. Ma dopiero 7 lat!"

mamadu.pl 2 tygodni temu
Staram się być wyrozumiała, patrzeć na szerszy kontekst i nie oceniać innych. Wychodzi mi... różnie. Dobrym przykładem jest historia pewnej mamy z TikToka. Rozumiem, iż boi się o syna, a jednak z tyłu głowy (a może choćby z przodu) pojawia się myśl: kobieto, czy ty nie przesadzasz?


33-letnia Liv, mama dwóch chłopców, podzieliła się na TikToku swoją złotą zasadą dotyczącą urodzin dzieci: jeżeli nie może towarzyszyć synowi na przyjęciu, nie pozwala mu iść samemu. To kwestia bezpieczeństwa.

– Mój syn dostał zaproszenie na urodziny kolegi z klasy. Myślę sobie: świetnie, pójdziemy! Chciałam od razu potwierdzić obecność i zaznaczyć to w kalendarzu. Czytam to zaproszenie, a tam jest napisane, iż to "tylko dla dzieci", a rodzice mogą je tylko odwieźć – mówi na filmie Liv.

– To jest w czyimś domu. Nie znam tych rodziców, nie wiem, czy będą tam inni dorośli poza rodzicami solenizanta. Nie zostawię dziecka samego w domu obcych ludzi. jeżeli nie mogę wziąć udziału w urodzinach, mój syn, niestety, też na nie nie pójdzie. Szkoda, bo to urodziny jego kolegi, ale tak naprawdę nigdy nie wiemy, co dzieje się u kogoś za zamkniętymi drzwiami. jeżeli nie mogę tam być, by chronić mojego syna, on nie idzie – dodaje.

Kiedy dziecko może zostać samo na urodzinach kolegów?


Film wyświetlono ponad 100 tys. razy, pojawiło się pod nim kilka tysięcy komentarzy. Internauci – jakżeby inaczej – podzielili się na dwa obozy. Przedstawiciele pierwszego piszą:

"Niepozwalanie rodzicom na obecność to czerwona flaga";

"Tylko dla dzieci" to dla mnie prosta decyzja. Absolutnie nie!";

"Moja córka ma 9 lat i NIGDY nie zostawiłabym jej na urodzinach samej. Nikomu nie można ufać";

"Też czułabym się niekomfortowo. To dla mnie ciekawe, iż niektórzy rodzice po prostu podrzucają swoje dzieci i tyle".


Ci po drugiej stronie barykady kompletnie nie rozumieją takiej – ich zdaniem – przesadnej troski o bezpieczeństwo dziecka:

"Przez dekady małe dzieci chodziły na przyjęcia urodzinowe bez towarzystwa swoich nadopiekuńczych rodziców",

"Jestem z tych, którzy proszą tylko o przywiezienie dzieci. Nie potrzebuję na imprezie dorosłych do wykarmienia i prowadzenia z nimi small talków";

"Uwielbiam takie imprezy. Zostawiam dziecko, a z rodzicami widzę się tylko przy drzwiach";

"Wszyscy chodziliśmy na takie przyjęcia".


Przyznam, iż bliżej mi do tej drugiej grupy. Jako dziecko uwielbiałam chodzić na urodziny kolegów i koleżanek z przedszkola czy ze szkoły – kto z nas tego nie lubił? Nie chodziło tylko o to, iż mogłam opychać się do woli słodyczami czy słonymi przekąskami i popijać je gazowanym napojem. Mogłam spędzić czas na zabawie z ulubionymi ludźmi, bez rodziców. Co to była za frajda!

Wiem, iż czasy się zmieniły, dziś więcej mówi się o czyhających na dzieci zagrożeniach, a rodzice są bardziej świadomi. Czy to jednak nie zabija tej dziecięcej beztroski, którą wspominam z taką nostalgią?

Idź do oryginalnego materiału