Dzisiaj piszę te słowa, czując, jak ciężar mojego życia przytłacza mnie bardziej niż kiedykolwiek. Jestem dla nich darmową sprzątaczką i kucharką – moja ciąża nikogo nie obchodzi.
W małym miasteczku pod Łodzią, gdzie poranne mgły spowijają stare kamienice, moje 27-letnie życie stało się niekończącą się służbą cudzym zachciankom. Nazywam się Kasia, jestem żoną Pawła, a za kilka miesięcy urodzimy dziecko. Jednak mój delikatny, ciążowy świat rozpada się pod ciężarem teściowej i jej rodziny, dla których jestem tylko darmową pomocą domową. Mieszkamy w trzypokojowym mieszkaniu, które należy do babci Pawła, i stało się ono moim przekleństwem.
**Miłość, która stała się pułapką**
Kiedy poznałam Pawła, miałam 23 lata. Był troskliwy, miał łagodny uśmiech i marzenia o rodzinie. Pobraliśmy się po roku, a ja byłam w siódmym niebie. Jego babcia, Wanda, zaproponowała, byśmy zamieszkali w jej przestronnym mieszkaniu, dopóki nie stanę na nogach. Zgodziłam się, myśląc, iż to tylko na chwilę, iż będziemy budować własne życie. Zamiast przytulnego domu, wpadłam w pułapkę, gdzie moją rolą jest sprzątać, gotować i milczeć.
Mieszkanie jest duże, ale ciasne od ludzi. Wanda mieszka z nami, a jej córka, ciotka Pawła, Ewa, przychodzi prawie codziennie z dwójką dzieci. Uważają to mieszkanie za swoje, a mnie za część wyposażenia. Od pierwszego dnia teściowa dała mi do zrozumienia: „Kasia, jesteś młoda, więc się krzątaj”. Myślałam, iż zaskarbię sobie ich sympatię, ale ich obojętność i wymagania rosną z każdym dniem.
**Niewolnictwo w czterech ścianach**
Moje życie to niekończący się cykl sprzątania i gotowania. Rano myję podłogi, bo Wanda nie znosi kurzu. Potem przygotowuję śniadanie dla wszystkich: dla niej kaszę, dla Pawła jajecznicę, a gdy przychodzi Ewa z dziećmi – dodaję jeszcze naleśniki lub kanapki. W ciągu dnia obieram warzywa, gotuję rosół, smażę kotlety, bo „goście” muszą jeść. Wieczorem czeka mnie góra naczyń i nowe polecenia: „Kasia, obierz ziemniaki na jutro”. Moja ciąża, moje mdłości, moje zmęczone nogi – nikogo to nie obchodzi.
Wanda wydaje rozkazy jak generał: „Zupa za słona”, „Źle wyprałaś zasłony”. Ewa dodaje: „Kasia, mogłabyś popilnować moich dzieci, ja jestem zajęta”. Jej rozwydrzone dzieci rozrzucają zabawki, brudzą kanapy, a ja sprzątam po nich, bo „to przecież rodzina”. Paweł, mój mąż, zamiast mnie wspierać, mówi: „Mamo, nie sprzeczaj się z babcią, ona jest starsza”. Jego słowa bolą jak zdrada. Czuję się jak niewolnica w domu, który nigdy nie będzie mój.
**Ciąża pod ostrzałem**
Jestem w szóstym miesiącu, a mój stan to nie tylko słowa. Mdłości dokuczają mi, boli kręgosłup, a zmęczenie powala. Ale teściowa patrzy na mnie z wyrzutem: „Za moich czasów rodziło się w polu i pracowało do ostatniej chwili”. Ewa się śmieje: „Oj, Kasia, nie przesadzaj, ciąża to nie choroba”. Ich obojętność zabija. Boję się o dziecko – stres, brak snu, nieustanna praca odbijają się na mnie. Wczoraj omal nie upadłam, niosąc wiadro z wodą, ale nikt choćby nie spytał, jak się czuję.
Próbowałam rozmawiać z Pawłem. Płakałam, gdy mówiłam: „Nie daję już rady, jestem w ciąży, jest mi ciężko”. Przytulił mnie, ale odpowiedział: „Babcia dała nam mieszkanie, jeszcze wytrzymaj”. Wytrzymać? Jak długo? Nie chcę, żeby moje dziecko urodziło się w domu, gdzie jego matka jest służącą. Chcę spokoju, troski, a dostaję pretensje i brudne naczynia.
**Ostatnia kropla**
Wczoraj Wanda oznajmiła: „Kasia, powinnaś być wdzięczna, iż mieszkasz w moim mieszkaniu. Pracuj, bo was wyrzucę”. Ewa dodała: „Tak, synowa powinna się starać, a nie narzekać”. Stałam, ściskając ścierkę, i czułam, jak coś we mnie pęka. Moje dziecko, moje życie, moje zdrowie – dla nich to nic nie znaczy. Paweł, jak zawsze, milczał, i to mnie złamało. Nie chcę być ich służącą, ich kucharką, ich cieniem.
Postanowiłam odejść. Zacznę oszczędzać, znajdę wynajmowany pokój, choćby jeżeli to będzie klitka w akademiku. Nie mogę rodzić w tym piekle. Moja przyjaciółka Ola mówi: „Zabieraj Pawła i uciekaj, póki czas”. Ale co, jeżeli on wybierze babcię, a nie mnie? Co, jeżeli zostanę sama z dzieckiem? Strach paraliżuje, ale wiem – nie wytrzymam kolejnych miesięcy tej niewoli.
**Moje wołanie o pomoc**
Ta historia to mój krzyk o prawo do bycia człowiekiem. Wanda, Ewa, ich wieczne żądania niszczą mnie. Paweł, którego kocham, stał się częścią tego systemu, i to łamie mi serce. Moje dziecko zasługuje na matkę, która się uśmiecha, a nie płacze nad zlewem. W wieku 27 lat chcę żyć, a nie wegetować. Może ucieczka będzie trudna, ale zrobię to dla siebie i mojego dziecka.
Nie wiem, jak przekonać Pawła, jak znaleźć siłę, by odejść. Ale wiem jedno – nie zostanę w tym domu, gdzie moja ciąża jest tylko przeszkodą. Niech Wanda mieszka w swoim mieszkaniu, niech Ewa szuka innej służącej. Ja jestem Kasia i wybiorę wolność, choćby jeżeli będzie to oznaczać złamane serce.
**Dzisiejsza lekcja:** Czasem miłość nie wystarczy, gdy brakuje szacunku. Warto walczyć o siebie, choćby gdy wszystko wydaje się przeciwko tobie.