"Od lat jeżdżę jako wychowawczyni podczas letnich kolonii i ferii zimowych, z roku na rok coraz bardziej zadziwia mnie bezradność dzieci. Samodzielny wyjazd bez rodziców jest często szokiem. Z jednej strony więcej wolności, z drugiej z wieloma sytuacjami trzeba poradzić sobie samemu. Bywa to wyzwaniem, ale mam wrażenie, iż współczesne wychowanie sprawia, iż jest coraz gorzej.
Urlop od rodziców
To oczywiste, iż dziecko, jadąc na obóz zimowy, nagle znajduje się w zupełnie nowej sytuacji. Pokonywanie wszelkich trudności wzmacnia charakter i zawsze czegoś uczy. Taki wyjazd to okazja do nauki samodzielności, zaradności i niezależności. Zawsze jednak zagubione były te młodsze dzieci, a teraz obserwuję, iż choćby te starsze niezbyt sobie radzą.
Nastolatki np. nie mają pojęcia, jak należy się ubrać na stok. Choć w telefonie mają prognozę pogody, absolutnie nie potrafią samodzielnie zadecydować, co włożyć.
Potrafią dyskutować, iż czegoś nie założą, bo jest brzydkie czy mało wygodne lub (o zgrozo!) będzie źle wyglądało na zdjęciu. Uważają, iż poza komórką i kasą nie muszą ze sobą zabierać absolutnie nic.
Traktują wyjazd jako 'wolne od starych', ale nie rozumieją, iż jest plan dnia, do którego muszą się dostosować. Uważają, iż hasło: 'dziś nie mam na to ochoty' załatwia wszystko.
To istna przepaść
Dzwonienie i skarżenie się rodzicom, iż ktoś każe im coś robić, stało się standardem. Tak jakby rodzice i dzieci nie mieli pojęcia, na co się decydują, wybierając taki, a nie inny obóz. Są pewni, iż mama wszystko załatwi.
Zawartość plecaków i walizek dzieciaków wysłanych na zimowe ferie obnaża kondycję pokolenia, które już za parę lat wejdzie w dorosłość. Tłumaczenie 16-latki, iż 'mama nie spakowała termicznych spodni' na wyjazd w góry, po prostu przeraża. Razi to jeszcze bardziej, gdy widzę, iż komplet kosmetyków do makijażu i zestawy przeróżnych kreacji na dyskotekę są. To mama je włożyła do walizki?
Zamiast przeżywać, relacjonują
Relacjonują, komentują, krytykują, ale totalnie nie przeżywają własnego życia. Mam wrażenie, iż nie wiedzą, jak to robić, a bez dostępu do sieci i mamy, która wszystko załatwi, czują się potwornie zagubieni. Każda propozycja spędzania czasu razem w realnym świecie wydaje się im nudna i mało atrakcyjna. Myślą, iż całe życie to beztroska impreza.
Różnica pokoleń była zawsze, ale był szacunek, chęci i podejmowanie prób. Teraz liczy się czubek własnego nosa, a to naprawdę kiepsko wróży temu pokoleniu.
Czy bez Googla, TikToka i mamy będzie potrafiło sobie radzić? Wątpię".