Kiedy wszystko jest inne, niż się wydaje
Kinga wracała z pracy autobusem, opierając głowę o zimne okno. Krople deszczu spływały po szybie, rozmazując świat za szybą w nierealny sposób. „Zupełnie jak moje życie. Przyszłość niewyraźna i niepewna. Aż strach się bać.” Zamknęła oczy, a spod rzęs wyślizgnęły się dwa ciche łzy.
— O, ta młodzież. Siedzą, jakby wokół nikogo nie było. A starsi stoją — rozległ się nad nią ostry, pełen pretensji głos kobiety, która zdawała się nienawidzić całego świata.
Kinga otworzyła oczy i zobaczyła nad sobą postawną kobietę o zaciętych ustach i wzroku, który wiercił dziury w jej twarzy.
— Proszę siadać — powiedziała Kinga, wstając.
— No jasne, iż siądę. Jak się nie poprosi, to nikt nie ustąpi — burknęła kobieta, waląc się na miejsce.
Kinga przecisnęła się między nią a oparciem fotela, słysząc za sobą pomruki o „niewychowanej dzisiejszej młodzieży” i kilka głosów, które ochoczo się zgodziły.
„Może ona ma jeszcze gorzej niż ja. Dlatego taka zgorzkniała” — pomyślała Kinga.
— Wysiadacie? — odezwał się za nią młody głos.
Odwróciła się i zobaczyła Oliwię, swoją szkolną przyjaciółkę.
— Kinga! Boże, ile lat…
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo drzwi autobusu otwarły się gwałtownie, a tłum wypchnął je obie na zewnątrz.
— Ale się cieszę, iż cię widzę! — Oliwia złapała ją pod rękę, uśmiechnięta i promienna. — Nie licz, iż cię puszczę, zanim nie dowiem się wszystkiego.
— Ja też się cieszę — odparła Kinga bez uśmiechu. — Ale nie mogę cię zaprosić do domu.
— Nie musisz. Chodź do mnie… a adekwatnie do mojej mamy. Ja już mieszkam osobno, ale właśnie ją odwiedzam — ciągnęła Oliwia, ciągnąc Kingę za sobą.
— Oliwka, naprawdę nie mogę. Innym razem — Kinga zatrzymała się.
— Nie słucham. Wiem, iż „inny raz” znaczy „za sto lat”. Chodź, chociaż na pół godziny — błagała Oliwia.
— Dobrze, ale krótko — Kinga w końcu się poddała.
— Co, masz całą gromadę dzieci w domu?
— Nie. Córkę i męża.
— A ja już myślałam, iż Bóg wie co. Córka z mężem poczekają — zdecydowała Oliwia i pociągnęła ją dalej, omijając jej blok.
— Mamo, zobacz, kogo przyprowadziłam! — oznajmiła uroczyście Oliwia.
Mama Oliwi, zobaczywszy Kingę, klasnęła w dłonie. W szkole były nierozłączne, ale po maturze Kinga odcięła się od wszystkich — zakochała się bez pamięci. Mama Oliwi stawiała na stół filiżanki do herbaty.
— Mamo, daj nam pogadać — poprosiła Oliwia.
— Tak, tak, oczywiście. Rozumiem — mama wyszła z kuchni.
— Gadaj. Od razu wiedziałam, iż coś jest nie tak. Może mogę pomóc?
Kinga nie zamierzała się zwierzać, ale Oliwia patrzyła na nią z taką szczerością, iż w końcu wyspowiadała się ze wszystkiego.
— Więc jednak wyszłaś za tego Darka? Pamiętam, jak się w nim kochałaś.
— Tak. Mama ciągle się ze mną kłóciła przez niego. Zawsze stawiała mi cię za przykład. Mówiła, iż ty sobie świetnie poradzisz, bo jesteś rozsądna. A mnie nazywała romantyczną naiwniaczką — Kinga mówiła bez urazy.
— Poznaję panią Bożenę — uśmiechnęła się Oliwia. — przez cały czas uczy w szkole?
— Tak — Kinga w końcu się uśmiechnęła.
Oliwia była wysoką, zgrabną blondynką. Kinga — drobną, krągłolicą z jasnymi loczkami i niebieskimi oczami, które kiedyś błyszczały, a teraz były smutne.
— Na początku było dobrze. Ale podczas eliminacji Darek doznał kontuzji głowy. Potem wylew… — Kinga machnęła ręką. — Lekarze nie dawali szans. Koniec ze sportem. Byłam już w ciąży. Nie wiem, jak donosiłam.
Urodziła i z dzieckiem na ręku zajmowała się Darkiem. Gdyby nie mama, nie dałaby rady. Sprzedali samochód. Po pół roku wróciła do pracy. Mama zajmowała się córką, która teraz ma już sześć lat i jest żywym portretem Darka.
— Darek odzyskał sprawność po latach. Myślałam, iż nigdy nie będzie chodzić. Ale sportu musiał zapomnieć. Nie umie nic poza boksem. Praca mu nie pasuje, brak kwalifikacji, po kontuzji nikt go nie chce. Stał się nerwowy. Tylko z córką jest inny… — Kinga odwróciła głowę, by ukryć łzy.
— Spróbuję pomóc z pracą. — Oliwia położyła dłoń na jej ręce. — adekwatnie to nie „spróbuję”. Porozmawiam z mężem. Nie jest królem świata, ale ma firmę z wspólnikiem. Darek mógłby pracować jako ochroniarz? — Oliwia poklepała ją po ramieniu.
— Dzięki. Dobrze, iż się spotkałyśmy. Ale muszę iść. Darek nie lubi, jak się spóźniam. Boi się, iż go zostawię.
— Wymieńmy się numerami. Zadzwonię jutro. Mąż mnie uwielbia, na pewno nie odmówi — uśmiechnęła się Oliwia.
— Mama miała rację, naprawdę jesteś mądra. Ja go besztam, a sama się mazgaję — Kinga przytuliła ją na pożegnanie.
— Głupia jesteś. Wszystko się ułoży. Wiesz, jak mówią? Ważne, iż meta jest, a nie jak start wygląda — dodała Oliwia, dodając jej otuchy.
W domu Kinga nic nie powiedziała Darkowi, by nie robić mu nadziei. Oliwia zadzwoniła dopiero trzeciego dnia.
— To ja. Cześć — rozległ się wesoły głos. — Porozmawiałam z mężem. Jest gotów zatrudnić Darka, ale chce go najpierw poznać. Sam rozumiesz, po takiej kontuzji czasem są problemy.
— Rozumiem — Kinga była po prostu wdzięczna, iż w ogóle się zgodził.
— Niech przyjdzie jutro o 15:00. Garnitur, ogolony. I żadnego alkoholu! Mąż tego nie toleruje.
— Darek w ogóle nie pije — oburzyła się Kinga.
— Wiem, ale wolę uprzedzić.
Kinga przekazała Darkowi wiadomość, pomijając część o alkoholu, by go nie urazić.
Następnego dnia Darek wrócił z pracy ochroniarza. Kinga odetchnęła z ulgą. Bała się, iż zacznie pić, choć sama przed sobą się do tego nie przyznawałaŻycie powoli zaczęło się układać, a Kinga w końcu uwierzyła, iż choćby po najciemniejszej burzy przychodzi słońce.