Kiedy syn płacze i rwie włosy z głowy, powtarzam mu to jak mantrę. Tylko jedno słowo

mamadu.pl 1 dzień temu
Wyruszyliśmy do przedszkola z dobrymi humorami. Ja i on, trzymaliśmy się za ręce. Patrzyliśmy na roztapiający się śnieg, a po drodze spotkaliśmy... łosia. Pojawił się dreszczyk emocji, podekscytowanie, bo jakby nie patrzeć, nie jest to codzienny widok. Było fajnie, ale tylko do czasu. W przedszkolnej szatni zalała nas fala gorszych emocji.


Poranek zapowiadał się bardzo obiecująco. Pozostała część dnia też miała upłynąć w miłej atmosferze. Niestety plany się pokrzyżowały i zboczyły na ścieżkę, która nieszczególnie przypadła nam do gustu. Wyboista, kamienista i z kałużami.

To są nasze emocje


Do momentu przekroczenia progu przedszkolnej szatni wszystko układało się po naszej (mojej i mojego syna) myśli. Pobudka obyła się bez marudzenia, na śniadanie były gofry z owocami, tak na miły początek dnia.

Weszliśmy do przedszkola, a za nami dziewczynka ze swoją mamą. Nie będę zdradzała imienia, nazwę ją "ona". – Jaką zabawkę ze sobą zabrałeś? – zapytała ona. I od razu wyjaśnię: tylko jeden raz w tygodniu, określonego dnia, przedszkolaki mogą przynieść do przedszkola zabawkę. Tylko raz. Mój syn czasami bierze, czasami nie, zależy od humoru.

A dziś akurat zapomniał. Naszykował sobie samochód, taki wóz strażacki, który został w jego pokoju. Ja też na śmierć o nim zapomniałam. I w tym momencie czar prysł. Widziałam, iż ma ponurą minę i zagryza zęby. Dopiero kiedy dziewczynka opuściła szatnię, popłakał się, przytulił i powiedział, iż chce wrócić do domu.

Zrobiło mi się tak smutno, iż choćby nie jestem w stanie tego słowami opisać. Mój syn stał nieruchomo i czułam, jak cały zaczyna drżeć. Nie krzyczał, nie zachowywał się głośno, bo chyba w przedszkolu trochę się wstydził.

To jedno słowo


W momentach, w których negatywne emocje biorą górę nad tymi pozytywnymi, stosuję dwie, no może trzy metody. O 4 słowach już pisałam, a teraz czas na tylko jedno. Kiedy on spina się, złości i denerwuje, spokojnym głosem mówię: "oddychaj". Powtarzam jak mantrę i czuję, jak nerwy odpuszczają. Jego małe ciałko rozluźnia się, napięcie znika i dzieje się lepiej.

Po chwili uspokoił się i zaczęliśmy rozmowę. Zapewniłam, iż zabawka będzie na niego w domu czekała i za tydzień na pewno nie zapomnimy jej zabrać. Nie namawiałam na siłę, nie wpychałam do przedszkolnej sali, a po ciuchu zapytałam, czy zostanie w przedszkolu i pobawi się z dziećmi.

Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami i powiedział: – Tak mamo. Kocham cię. – Przytulił się mocno, wziął bidon z wodą i razem pomaszerowaliśmy do sali. Daliśmy sobie buziaka, pomachał na pożegnanie i poszedł.

Byłam z niego taka dumna.

Teraz czekam, aż wróci z przedszkola i opowie mi, jak minął mu dzień.

Niekiedy trudno mi zrozumieć dziecięce emocje, ale nigdy nie odpuszczam i nie bagatelizuję tego, co czują moje dzieci. Niektóre problemy to błahostki, drobnostki, ale są i takie, które przybierają naprawdę pokaźne rozmiary. Niezależnie od tego, czy są małe jak ziarnko grochu, czy wielkie jak góra lodowa, są. I nie należy im umniejszać.

Idź do oryginalnego materiału