Kiedy syn powiedział, iż zamierza się ożenić i przyprowadzi synową do nas, zrozumiałam, iż trzeba coś zmienić, bo mamy dwupokojowe mieszkanie, a ja mieszkam w przejściowym pokoju, więc Wiktorowi z żoną będzie niewygodnie. Wtedy postanowiłam zwolnić się z pracy i wyjechać do Szwecji, żeby pracować i poprawić sobie oraz synowi życie. Na początku było mi bardzo ciężko, co ja tam tylko nie widziałam, często trafiałam na niedobrych ludzi. Ale choćby nie miałam komu się poskarżyć, komu wyżalić, bo wiedziałam, iż syn ma już swoje życie, a synowa na pewno się mną nie przejmie. Jednak kiedy już nie spodziewałam się zmian, Włochy trochę mnie ucieszyły

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

– Przez całe 12 lat chodziłam po obcych ludziach, zawracałam im głowę i co osiągnęłam? I tak na końcu zostałam uznana za niewdzięczną – skarży się Anna. – Zostawiłam im dobre mieszkanie z całym wyposażeniem, a teraz znów mają do mnie pretensje? Oto, jaką wdzięczność teraz mam.

Anna ma prawie 60 lat. Od wielu lat pracuje jako profesjonalna niania. Kiedyś jej zawód był nieco inny – pracowała jako wychowawczyni w przedszkolu, ale ta praca już dawno pozostała w przeszłości, bo pensja tam była, niestety, niska.

– Mój Wiktor miał 24 lata, gdy postanowił się ożenić – wspomina tamte czasy z matczynym ciepłem Anna. – I tak musiałam wychowywać go sama, bo rozwiodłam się z mężem, gdy Wiktor miał 6 lat, był wtedy jeszcze małym dzieckiem. Kilka lat po naszym rozstaniu nic o nim nie słyszałam, choćby nie wiedziałam, gdzie się teraz znajduje.

Nie jest tajemnicą, iż pensja wychowawczyni przedszkola była zawsze bardzo niska, więc Anna dorabiała w wolnym czasie, żeby syn miał wszystko, co niezbędne.

Dobrze, iż mieszkali razem z jej starszą matką. W przeciwnym razie byłoby jej bardzo ciężko, sama nie poradziłaby sobie ze wszystkim.

– Jakie wynajmowanie – macha ręką na pytanie znajomej – miałyśmy dwupokojowe przechodnie mieszkanie po mamie. Z mężem zaczęliśmy żyć w jego kawalerce, ale po rozpadzie naszego małżeństwa wróciłam z Wiktorem do mamy. Tak mieszkaliśmy w przechodnim pokoju. Mama nie ustąpiła nam swojego pokoju, a i tak nie mieliśmy prawa o to prosić, bo jasno dała do zrozumienia, iż dokonała już swojego wyboru.

Wiktor miał wtedy 15 lat, gdy babcia odeszła, a on przeprowadził się do jej pokoju: mama uznała, iż dorastający chłopak powinien mieć własny pokój, aby było mu tam wygodnie i przytulnie, a ona sama jakoś sobie poradzi.

– I pewnego dnia Wiktor powiedział mi, iż zamierza się ożenić, a razem z żoną planują zamieszkać u nas. Tak mi się ciemno zrobiło przed oczami – wspomina kobieta – to przecież nie ma sensu. Oni są młodym małżeństwem, a ja ciągle obok. Żadnego normalnego życia tak nie będzie.

Anna zaczęła myśleć, szukać, pytać. I wpadła na pomysł: od razu zwolniła się z pracy, mimo iż przez dwie dekady nie zmieniała miejsca pracy. Wychowywała najpierw dzieci rodziców, a potem ich dzieci. Była ceniona i szanowana przez wszystkich, bo wszyscy wiedzieli, iż jest osobą bardzo sumienną i odpowiedzialną.

Jednak przez te lata nigdy dobrze nie zarabiała. Syn również nie był w stanie zarobić na wynajem mieszkania ani na kredyt – choćby na wkład własny, a co dopiero na własne mieszkanie.

– I wyjechałam, prawie na starość, do Szwecji do pracy – mówi Anna – i płakałam nocami, bo czułam się jak służąca na obczyźnie.

Po kilku pierwszych i najtrudniejszych latach Anna miała szczęście: trafiła na bardzo porządną rodzinę. Jeździła z nimi na wakacje nad morze, miała wolne weekendy i była traktowana jak członek rodziny, dostawała też hojne premie. Cenili jej dobroć i troskę, a także jej współczuli.

W tym czasie synowi i synowej urodził się syn. Młode małżeństwo było zadowolone: nie musieli martwić się o mieszkanie, zrobili choćby remont i przebudowę, z przechodniego pokoju zrobili ciemną sypialnię, ale za to oddzielną.

Anna zdołała zgromadzić oszczędności na kawalerkę.

– Niestety, moi pracodawcy zmarli, więc moje usługi nie były już potrzebne – mówi Anna. – Oczywiście, dali mi wspaniałe referencje, ale ja już po prostu byłam bardzo zmęczona. Zdecydowałam, iż wystarczy, kupię mieszkanie, a jeżeli będzie trudno żyć tylko z emerytury, będę opiekować się dziećmi jako niania, z godzinową stawką, żeby się nie przemęczać.

Podczas załatwiania spraw związanych z zakupem mieszkania Anna oczywiście zamieszkała u syna i synowej. jeżeli dobrze to rozważyć – u siebie w domu. Ale jednak czuła się jak gość.

– Dzieci były bardzo niezadowolone – wspomina matka – to mało powiedziane. Swoim zachowaniem zarówno syn, jak i synowa dawali mi do zrozumienia, jak bardzo im przeszkadzam. Musiałam dzielić pokój z wnukiem, a oni oboje każdego dnia pytali mnie: „No i co z tym twoim mieszkaniem, kiedy w końcu kupisz mieszkanie i się wyprowadzisz?”.

Anna chciała kupić sobie mieszkanie w nowym budownictwie, aby zrobić remont według własnego gustu, zorganizować wszystko od zera. Jednak po miesiącu mieszkania z rodziną syna zrozumiała, iż nie zniesie krzywych spojrzeń i pretensji niewdzięcznych krewnych przez cały czas trwania remontu.

Kupiła więc mieszkanie, które nie było w nowym budownictwie, ale wymagało jedynie drobnych, kosmetycznych poprawek. W sumie jej pobyt w „jej”, ale jednak obcym już mieszkaniu, przeciągnął się na dwa miesiące.

– Z ulgą przeniosłam się do mojego drugiego, własnego jednopokojowego mieszkania – wspomina. – Było mi przykro, bo zostawiłam im wszystko, a gdy przyjechałam, to nie wiedziałam, gdzie się schować, żeby nikomu nie przeszkadzać i żeby nikt mi niczego nie wypominał. Mówili, iż chrapię w nocy albo iż głośno siorbię herbatę. choćby z wnukiem się nie dogadałam, bo nie chciał do mnie przychodzić na ręce, mimo iż zawsze mówiłam do niego miło.

– Przecież przez te wszystkie lata była pani z obcymi dziećmi, nie widziała pani, jak dorastał własny wnuk – wyrzuciła mi kiedyś synowa.

– interesujące – oburzyła się Anna – dlaczego więc wyjechałam za granicę do pracy? Kto przez ten cały czas mieszkał w moim mieszkaniu i przez cały czas tam mieszka? choćby nie spróbowaliście odłożyć choć trochę pieniędzy na własne mieszkanie, musiałam to zrobić ja.

– Wiktorze – powiedziała synowa – mówiłam ci, iż twoja matka będzie nam wypominać to mieszkanie przez całe życie. Wiedziałam, iż tak będzie.

– Przez pół roku nie utrzymywałam z nimi kontaktu – mówi z goryczą Anna. – Dzwonię do syna, a on odpowiada oschle i niechętnie, synowa nie odbiera telefonu, wnuk też już chyba zapomniał o moim istnieniu. No cóż, myślę sobie, sama wychowałam egoistę. Nie trzeba było wszystkiego oddawać, może gdyby sam musiał walczyć, lepiej zrozumiałby swoją matkę, a choćby okazał jej trochę szacunku i wdzięczności.

Anna gwałtownie znalazła dodatkowe zajęcie: wychodzi na spacery z dzieckiem sąsiadów, czasami zostaje z nim jako opiekunka, gdy rodzice dziecka o to proszą.

Radzi sobie, ma na wszystko. A niedawno przypomniano sobie o babci: synowa planuje iść na drugi urlop macierzyński, a syn zadzwonił, żeby się dogadać: żona wróci do pracy kilka miesięcy po narodzinach dziecka, a opiekować się dzieckiem ma mama, bo przecież potrafi wszystko.

Tym razem Anna odmówiła przyjęcia tak zaszczytnej misji: skoro wcześniej była im zbędna, a choćby niewygodna, to niech teraz radzą sobie sami.

– Matka synowej dzwoniła kilka razy – mówi Anna – robiła mi wyrzuty, iż są daleko i nikt nie może pomóc jej córce, a ja, taka niedobra, zajmuję się cudzymi dziećmi, a odmawiam pomocy własnym wnukom. Tak, odmawiam. Bo z cudzymi dziećmi jest mi łatwiej. A dla własnych przez całe życie byłam darmową służącą. Jak potrzebują, to wołają, a jak nie, to się mnie pozbywają.

– Masz rację, Anno – pociesza ją sąsiadka, z którą spędza teraz sporo czasu i dobrze się dogadują. – Poświęciłaś swoje życie dla syna, a wdzięczności się nie doczekałaś. Sama jesteś sobie winna, ale dobrze, iż chociaż na starość zrozumiałaś swój błąd i wzięłaś się w garść. Ale szklanki wody od nich się nie doczekasz, niezależnie od tego, jakie decyzje podejmiesz na starość. To egoiści i tyle.

A może powinna była się zgodzić, żeby poprawić relacje z synem i jego rodziną? Może wnuki stałyby się jej bliższe? A może matka i tak zrobiła już zbyt wiele dla swojego syna i jego rodziny, skoro do tej pory nie doceniali jej starań, tylko wykorzystywali jej dobroć?

Jak w tej sytuacji powinna postąpić matka, skoro nie chce, by dzieci całkowicie odwróciły się od niej na starość?

Idź do oryginalnego materiału