Kiedy zostałam sama w domu, ktoś zadzwonił do drzwi. Przyszła mama Aleksandra. Nie będę powtarzać jej słów, ale sens był taki: jestem nikim, oszukałam jej „chłopca” (chłopiec jest ode mnie starszy o pięć lat) i chcę przejąć jego majątek. Wysłuchawszy jej wywodu, zebrałam się, żeby wyjść. Ale w drzwiach pojawił się „winowajca” z rozpromienionym uśmiechem na twarzy. Przedstawił mnie swojej mamie jako narzeczoną i zaprosił nas obie, żebyśmy weszły do pokoju.

przytulnosc.pl 2 dni temu

Ktoś powie, iż nie znam życiowych przeciwności. Może i tak. Ale takie życie mnie przerasta.

Mam dobrego męża, dwoje dzieci. I nikogo poza nimi. Rodzice odeszli wcześnie, w rodzinie byłam jedynaczką. Dlatego tak cieszyłam się z pojawienia się moich dwóch chłopców. Aleksander – mój mąż – to wspaniały człowiek. Jest uosobieniem dziewczęcych marzeń. Sam rozkręcił firmę od zera i nieustannie ją rozwija. Naprawdę wielki szacunek dla niego. Jego rodzice go uwielbiają. I oczywiście uznali, iż wcale nie taka żona mu potrzebna.

Chcieli widzieć przy nim kogoś wielkiego formatu. Tymczasem Aleksander, jak zwykle, postawił na swoim i wybrał mnie – zwykłą absolwentkę pedagogiki, bez pieniędzy, bez kariery, bez własnego mieszkania.

Poznaliśmy się tuż przed Nowym Rokiem. Szykowałam się do kolejnego egzaminu i późno wracałam z biblioteki. Złapał mnie ulewny deszcz, na przejściu dla pieszych zebrała się wielka kałuża. Ja, nie zdążywszy na zielone światło, zatrzymałam się. Nagle prysnęły na mnie strumienie wody z tej kałuży i usłyszałam zgrzyt hamulców. Zamknęłam oczy i poczułam, iż jestem przemoczona. Z samochodu wysiadł on i zaczął przepraszać. Nie miałam słów. Widząc moje oburzenie, Aleksander zaproponował swoją pomoc. Nie miałam za bardzo wyjścia.

Tamtego wieczoru nie rozstawaliśmy się. Aleksander odbierał mnie po zajęciach, zabierał do siebie i prosił, bym wieczorem na niego czekała. To był jak sen. Ale nie trwał on długo.

Pewnego dnia, kiedy zostałam sama w jego domu, ktoś zadzwonił do drzwi. Przyszła mama Aleksandra. Nie będę powtarzać jej słów, ale sprowadzały się do tego, iż jestem nikim, oszukałam jej „chłopca” (chłopiec starszy ode mnie o pięć lat) i chcę przejąć jego majątek. Gdy skończyła, chciałam już wychodzić, ale akurat w drzwiach stanął on, z promiennym uśmiechem. Przedstawił mnie swojej matce jako narzeczoną i zaprosił nas obie do pokoju. Było mi wszystko jedno, chciałam wyjść, ale nie wychodziłam tylko dlatego, iż Aleksander trzymał mnie za rękę. Tamtego wieczoru Aleksander poprosił mnie o rękę i założył pierścionek. Matka pobladła, po czym bez słowa wyszła z pokoju i z impetem trzasnęła drzwiami. Ja się cieszyłam. Ale tylko chwilowo.

Po ślubie dowiedzieliśmy się, iż jestem w ciąży. Zaczęły się przygotowania na przyjście dziecka. Zdążyłam jeszcze obronić dyplom z wyróżnieniem i całkowicie poświęciłam się rodzinie.

Po narodzinach chłopców zostałam sama z nimi. Teściowa odmówiła jakiejkolwiek pomocy. A przecież bliźnięta to nie lada wyzwanie! Wytrzymałam jednak. Aleksander w pełni nas utrzymywał, ale praktycznie go nie widuję. Gdy wraca do domu, podaję mu kolację, jemy w ciszy, potem daje mi pocałunek, przytula czule i szepcze „kocham”. Ale ja, wyczerpana, spieszę posprzątać w kuchni, dokończyć dzisiejsze obowiązki, bo jutro znów będzie to samo.

Przestałam poświęcać czas mężowi. Nie mam już na to sił. Czasem nachodzą mnie myśli, żeby uciec. Żeby po prostu odejść z tej rodziny.

Wiem, iż to nie jest rozwiązanie, ale co mam zrobić? Nie mogę powierzyć dzieci obcym ludziom, a krewni odmawiają pomocy. A ja już nie mam sił. Jak się wyrwać z tego błędnego koła i nie stracić rodziny?

Idź do oryginalnego materiału