Kiedyś to była kara...
Pamiętam swoje dzieciństwo – zakaz wychodzenia z pokoju brzmiał wtedy jak wyrok. Cisza, nuda, żadnych koleżanek, żadnych bajek w telewizji. Kara była dotkliwa, bo odcinała od normalnego życia i zabawy. Najgorsze, co mogło się zdarzyć, to siedzieć sama w pokoju i patrzeć w ścianę.
Dziś ten sam scenariusz wygląda zupełnie inaczej. Dziecko zamyka się w pokoju, otwiera laptopa, bierze telefon i wcale nie czuje się "ukarane". Wręcz przeciwnie – ma dostęp do całego świata, kontaktuje się z rówieśnikami, ogląda seriale, gra w gry, scrolluje TikToka, a do tego popija sobie lemoniadę. Kara zamieniła się w nagrodę, a samotność w pokoju przestała już być samotnością.
Dlaczego dzieci wolą własny pokój od reszty świata?
Z jednej strony to wygodne – mają wszystko pod ręką, nie muszą wychodzić, żeby się bawić, nie muszą spotykać się na trzepaku, żeby rozmawiać. Telefon, internet, gry – to dla nich wystarczająca rozrywka i sposób na kontakt z innymi. Ale z drugiej strony – coś w tym wszystkim zatraciliśmy.
Pokój stał się ich małym światem, w którym czują się bezpiecznie. Tylko iż to bezpieczeństwo bywa złudne. Bo dziecko zamknięte w pokoju coraz mniej potrzebuje innych – mniej rozmawia z rodzicami, mniej wychodzi na podwórko, mniej uczy się relacji twarzą w twarz. A to są przecież najważniejsze lekcje dzieciństwa.
Pułapka rodziców
Czasem łapię się na tym, iż cieszę się, kiedy dziecko "siedzi u siebie". Mam wtedy chwilę ciszy, mogę coś zrobić, mam spokój. Ale po chwili przychodzi myśl: czy to naprawdę dobrze, iż największą euforią dla dziecka jest zamknięcie drzwi przed światem?
Z jednej strony rozumiem – ich pokój to ich twierdza, ich bezpieczne miejsce. Z drugiej – wiem, iż za często to my, rodzice, godzimy się na to zbyt łatwo. Bo wygodniej, bo ciszej, bo mniej problemów. A potem dziwimy się, iż trudno z nimi rozmawiać, iż nie chcą wychodzić, iż wolą telefon niż spotkania w realu.
Dlaczego warto na nowo otworzyć drzwi?
Może warto wrócić do tego, co dla nas było oczywiste – iż dom to wspólna przestrzeń, a nie tylko kilka zamkniętych pokoi. Że rozmowa przy stole jest ważniejsza niż kolejny odcinek serialu. Że spotkanie na podwórku daje więcej niż czas spędzony na Messengerze.
Bo choć świat się zmienił, potrzeba bliskości i relacji wcale nie zniknęła. Tylko dziś musimy o nią walczyć mocniej. Dzieci same proszą o zamknięcie w pokoju – ale to od nas zależy, czy im czasem delikatnie nie przypomnimy, iż poza nim też istnieje życie.