Kocham go, ale nie chcę, by dziecko zostało bez ojca.

twojacena.pl 12 godzin temu

Kocham go, ale nie chcę, by dziecko zostało bez ojca.

Witajcie. Nazywam się Weronika, a dziś stoję na rozdrożu, od którego zależy nie tylko moje życie, ale i los dwóch innych osób. Mam dwadzieścia dziewięć lat, mieszkam w Poznaniu, pracuję w małej kancelarii prawniczej, mam przyjaciół, rodzinę a jednak moje serce należy do człowieka, z którym nie mogę być otwarcie. To nie jest zwykły romans. To rok cierpienia.

Z Krzysiem byliśmy razem trzy lata. Młodzi, zakochani, beztroscy. Kłóciliśmy się, godziliśmy, snuliśmy plany. Wierzyłam, iż to mój człowiek, a on mówił, iż beze mnie nie może oddychać. Byliśmy szczęśliwi, aż pewnego dnia pokłóciliśmy się głupstwo, drobiazg. Oboje wybuchnęliśmy, rozeszliśmy się dumni, nikt nie zrobił pierwszego kroku. Byliśmy zbyt uparci i zbyt młodzi.

Minęło kilka miesięcy. Tęskniłam. Patrzyłam na telefon, czekając na wiadomość. Nie pisałam, nie dzwoniłam zbyt dumna. Aż pewnego dnia dowiedziałam się, iż zaczął się spotykać z inną. Dziewczyna z sąsiedniego biura, skromna, cicha i już po paru miesiącach w ciąży. Czułam, jakby ktoś wyrwał mi serce. Pamiętam, jak stałam przy oknie, a w piersi była tylko pustka, jakby zamieszkał w niej lodowaty wiatr.

Gdy urodziła się jego córka, zebrałam się na odwagę i zadzwoniłam tylko by pogratulować. Przez chwilę milczał, potem powiedział: Nie wiesz, jak się cieszę, iż słyszę twój głos. Spotkamy się?

Nie wiem, po co się zgodziłam. Może chciałam zobaczyć jego oczy. Na spotkaniu prawie nie rozmawialiśmy. Tylko patrzyliśmy na siebie, a w tym milczeniu było wszystko miłość, ból, żal. Trzymał mnie za rękę, a ja płakałam w ciszy.

Od tamtego dnia zaczęliśmy się widywać. Nieregularnie, ostrożnie, jakbyśmy się bali samych siebie. Minął rok takich spotkań ukradkiem, ale szczerze mówiąc: nie było między nami niczego więcej. Nie potrafiłam. Gdy tylko pomyślałam o jego córce, o tym, iż w domu czeka na niego malutka Zosia z oczami matki wszystko we mnie się zaciskało.

Często narzekał, iż w domu stało się nie do zniesienia. Że z matką dziecka łączy go tylko ta dziewczynka. Że już nie kocha. Że marzy o mnie. I nie raz pytał: A gdybym odszedł? Gdybym wrócił? Przyjęłabyś mnie?

A ja milczałam. Bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Bo w tej chwili, choć kochałam go całym sercem, widziałam nie tylko mężczyznę, ale i ojca. I Zosię, która jeszcze nie umie mówić, ale już wie, jak się uśmiecha jej tata, jak pachnie jego kurtka, jak przytula ją przed snem.

Jak mogę to zniszczyć? Jak mogę stać się tą, przez którą dziecko zostanie bez ojca?

Tak, może oni się nie kochają. Może żyją razem tylko dla dziecka. Ale czy to zbrodnia? Ile jest takich rodzin i jakoś żyją. Jednym z czasem się układa, inni uczą się kochać na nowo A jeżeli ja zburzę tę rodzinę czy będę szczęśliwa, wiedząc, iż Zosia rośnie bez taty?

Boję się. Boli mnie. Śnię o nim, zasypiam z myślami o nim, nie potrafię spojrzeć w oczy innym mężczyznom. Nikogo nie potrzebuję, tylko jego. On jest moim powietrzem. Ale czy mam prawo do tego szczęścia?

Czasem myślę a gdyby na miejscu Zosi była ja? Gdyby mój ojciec odszedł do innej, jak bym się czuła? Zbyt dobrze pamiętam, jak było bez taty. I nie chcę, by ktoś inny przez to przeszedł.

Krzysio czeka na odpowiedź. Coraz częściej mówi o rozstaniu z tamtą kobietą. Prosi: Nie milcz. Powiedz, czego chcesz. Jestem gotów rzucić wszystko. Tylko powiedz

A ja nie wiem, co powiedzieć.

Rozum mówi jedno zostawić wszystko, jak jest. Nie mieszać się, nie niszczyć, być silną. A serce rwie się do niego, krzyczy, błaga, by nie puszczać.

Jeśli to czytasz, jeżeli byłaś w podobnej sytuacji powiedz, co mam robić? Czy można zbudować swoje szczęście, nie burząc czyjegoś? Czy każde szczęście musi komuś zadać ból?

Kocham go. Ale nie chcę, by jego dziecko rosło bez ojca. I chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę się boję.

Idź do oryginalnego materiału