Koniec karmienia był jak cios. Zostały wspomnienia: jego mała główka i spojrzenie spod rzęs

mamadu.pl 3 godzin temu
Cztery lata karmienia piersią mojego synka to był czas, którego nie zamieniłabym na nic innego. Czas bliskości, bezpieczeństwa, rytuałów, które były tylko nasze. I choć wielu ludzi mówiło, iż "już wystarczy", ja wiem, iż to była jedna z najpiękniejszych przygód mojego macierzyństwa – a jej koniec zostawił we mnie cichą żałobę.


Ostatnie karmienie


Nie planowałam tego. Nie wiedziałam, iż to będzie właśnie ten wieczór. Synek przytulił się jak zawsze, spojrzał na mnie swoimi dużymi oczami i po chwili powiedział: "Mamo, już nie chcę mleczka. Jestem duży".

I wtedy zrozumiałam, iż coś się skończyło. Nie tylko karmienie piersią. Skończyła się pewna epoka, w której byłam dla niego całym światem. Poczułam wdzięczność, ale też smutek tak wielki, iż długo nie mogłam powstrzymać łez.

Najpiękniejsza codzienność


Cztery lata karmienia to nie były tylko posiłki. To były noce, kiedy jego mała główka wtulała się we mnie i oddech stawał się spokojniejszy. To były poranki, kiedy zamiast budzika budził mnie jego cichy głosik.

Mówi się, iż chłopcy częściej i dłużej pozostają przy piersi – i u nas to się potwierdziło. To nie było nic wymuszonego, raczej naturalne przedłużenie bliskości, która dawała nam obojgu spokój i poczucie bezpieczeństwa.

Cztery lata karmienia to nie były tylko posiłki. To były noce, kiedy jego mała główka wtulała się we mnie i oddech stawał się spokojniejszy. To były poranki, kiedy zamiast budzika budził mnie jego cichy głosik.

To był rytm życia, w którym wiedziałam, iż mam w sobie coś, co koi każdy ból, każdy strach, każde łzy. Nie musiałam wyparzać butelek, kupować mleka, liczyć porcji. Wszystko, czego potrzebował, miałam w sobie.

Bliskość, której nic nie zastąpi


Najbardziej tęsknię za tą bliskością. Za jego małymi dłońmi zaciskającymi się na mojej bluzce. Za spojrzeniem spod rzęs, kiedy zasypiał przy piersi. Za tym poczuciem, iż przez te kilkanaście minut jesteśmy tylko my – nikt więcej.

To była nasza tajemna rozmowa, nasz świat, którego nikt nie mógł zakłócić. A teraz, gdy


próbuję zasnąć w ciszy, czuję, iż czegoś mi brakuje.

Koniec, który boli...

Ludzie mówią: "To przecież dobrze, iż już nie karmisz. Najwyższy czas". Ale nikt nie


mówi o pustce, która zostaje. O tym, iż serce tęskni, choć rozum rozumie. O tym, iż każdy koniec w macierzyństwie to mała żałoba – po karmieniu, po noszeniu na rękach, po bajkach do snu i wspólnym spaniu.

To wszystko są etapy, które mijają, zanim zdążymy je docenić.

Została tęsknota i wdzięczność


Choć żałoba po karmieniu boli, to jest w niej też wdzięczność. Za każdą noc, każdy poranek, każdy uśmiech przy piersi. Za to, iż mogłam dać mu więcej niż jedzenie – mogłam dać mu siebie.

Wiem, iż ten czas już nie wróci. Ale wiem też, iż zostanie we mnie na zawsze. Jak najpiękniejszy rozdział naszego wspólnego życia.

Idź do oryginalnego materiału