Z Krumem Krumovem, wykładowcą w Instytucie Filologii Słowiańskiej, tłumaczem literatury polskiej, m.in. powieści Olgi Tokarczuk, na język bułgarski, na łamach Życia Uniwersyteckiego rozmawia Ewa Konarzewska-Michalak.
Czy jest pan poszukiwaczem przygód? Internet twierdzi, iż tak.
Internet nie wie wszystkiego. Myślę, iż ten termin niedostatecznie określa spektrum moich eksploracji. Z całą pewnością napędza mnie poszukiwanie wolności, oswobodzenie duszy, możliwość przełamywania granic, zarówno psychicznych, jak i fizycznych, które w moim przypadku, są ze sobą powiązane. Lubię się sponiewierać do cna, np. na rowerze. To sport dla nerwusów. "Przepalam" na nim dużo złości i niezadowolenia. Ale wracając do przygód. Nie chodzi w nich tylko o adrenalinę. Wciąż mam głód poznawania, doświadczania i jeżeli mogę to połączyć z ruchem, dynamiką, to czuję, iż żyję. Praca na uniwersytecie nie jest dla mnie przygodą. Zaczęła się jako misja i spełnione marzenie z czasów studiów. Teraz, w świetle natłoku przedmiotów w semestrze letnim, jest bardziej obowiązkiem.
Dlaczego?
Dostałem dużo nowych przedmiotów, poza tym wykładam całym sobą, co mnie wyczerpuje. Zależy mi na tym, żeby na zajęciach był dialog. A wiadomo, iż jest to bardzo trudne. Zawsze będzie ktoś, kto buja w obłokach albo nie jest zainteresowany. Kiedy studenci nie są zaangażowani w stu procentach, czuję, iż poniosłem porażkę. Może za bardzo się tym przejmuję.
Miał pan zostać piłkarzem, a został tłumaczem. Dlaczego wybrał pan filologię?
Tata chciał, bym grał w piłkę i, choć to nie był mój świadomy wybór, nie żałuję. Piłka dała mi dwie rzeczy. Obudziła głód nauki, który lata później sprawił, iż nauczyłem się biegle polskiego jeszcze na studiach slawistycznych w Bułgarii oraz uświadomiła mi, kim nie jestem i nie chcę być.
Kiedy w wieku 18 lat doznałem poważnej kontuzji, musiałem podjąć decyzję. Pewnego wieczoru zadałem sobie szczere pytanie: co mi najlepiej wychodzi? I wyszło, iż literatura i języki.
Poszedłem do mojej byłej nauczycielki bułgarskiego, wybitnej pani pedagog, z prośbą o przygotowanie na egzaminy wstępne. Zgodziła się za trzecim razem, ale był haczyk. Miałem napisać dwa eseje, potem miała podjąć decyzję. Widocznie coś we mnie zobaczyła, bo przyjęła mnie natychmiast po przeczytaniu esejów i wyprostowała mój bułgarski w mniej niż pół roku. Zdałem egzaminy wstępne na wszystkie uczelnie.
Czytaj dalej na Uniwersyteckie.pl: Krum Krumov. Mieszkam w dwóch krajach
Na zdjęciu: Krum Krumov (w środku), fot. Władysław Gardasz