.
Egzemplarz książki otrzymałam od wydawnictwa w zamian za recenzję.
Wydawnictwo nie miało wpływu na treść i formę recenzji.
Nie wiem, dlaczego polski autor
swoim nastoletnim bohaterom nie nadaje polskich imion,
nie posyła ich do polskich szkół i daje do rąk dolary*?
Zwłaszcza, iż przenosi ich do fantastycznej krainy,
oddzielonej od ziemskich spraw.
którego styl porównałabym do stylu dłuuuugiego
wypracowania szkolnego, w którym ważna jest liczba słów...
Powieść "Kryształowe Królestwo"
zaczyna się bardzo intrygującym prologiem,
ale potem jest powtarzalna i nudna :-(
I nie zmieniają tego ani magia,
ani wydarzenia, ani podkręcony finał.
Nie wiem, czy młodzi czytelnicy przebrną przez opis
zwyczajnego życia zwyczajnych nastolatków.
Pierwsze osiemdziesiąt stron można było zmieścić w dwudziestu.
Potem dzieci znajdują tajemniczy gabinet
i dowiadują się o Kryształowym Królestwie.
Zaczyna się coś dziać,
ale zanim naprawdę się zadzieje,
minie jeszcze sporo kartek...
Nie wiem, czy młody czytelnik do tego dotrwa...
W dodatku to, co się zadzieje,
zajmie mniej miejsca niż cała reszta.
Ziemia i magiczny świat są w niebezpieczeństwie.
Tylko te dzieci mogą uratować obydwa światy.
Decydują się na to, nie czując powagi sprawy.
Chłopcy są bardzo dziecinni,
a dziewczyna wciąż czuje ciężar odpowiedzialności.
Ale czytelnik nie czuje nic, żadnego napięcia, leku,
czy sympatii / antypatii do bohaterów.
Gdy do bohaterów dołącza księżniczka
i razem wyruszają razem po pierwszy artefakt,
nadzieja na przygodę rośnie.
Autor jednak nie rozwija tego odpowiednio,
a dzieciom wszystko dość łatwo przychodzi,
więc czytelnik nie zdąży poczuć ekscytacji, czy strachu.
Może takie dawkowanie emocji było zamierzone?
Może to usatysfakcjonuje młodego czytelnika?
Ja gwałtownie zapomnę, iż przeczytałam.
Za książkę dziękuję
wydawnictwu Wilga
* I dlaczego pojemność mierzy w metrach kwadratowych?
.